Katastrofa ekologiczna w rzekach Niechwaszcz i Wda. Miłośnicy przyrody załamują ręce, urzędnicy sprawdzają dokumenty [zdjęcia]

Maria Sowisło
Maria Sowisło
Stowarzyszenie Przyjaciół Rzeki Wdy – Kiełż Czarna Woda
Urzędnicy twierdzą, że katastrofy ekologicznej na rzekach Wda i Niechwaszcz nie ma, a użytkownicy i miłośnicy tych cieków wodnych biją na alarm. To wniosek w konferencji prasowej, jaka zorganizowana została w miejscowości Zawada w gminie Czersk. To właśnie tutaj właściciel elektrowni wodnej w ciągu kilku godzin osuszył zbiornik retencyjny. Muł z jego dna doprowadził do zanieczyszczenia Niechwaszczy i Wdy. W rzekach pływają martwe ryby. Turyści są zniesmaczeni.

Jak już informowaliśmy, w piątek 24 lipca 2020 r. właściciel Małej Elektrowni Wodnej w Zawadzie gwałtownie osuszył w ciągu kilku godzin zbiornik retencyjny. Przez to z jego dna do Niechwaszczy i później Wdy dostały się ogromne ilości mułu. To z kolei spowodowało, że na powierzchnię wody zaczęły wypływać martwe ryby. Sprawę zgłosiło i nagłośniło Stowarzyszenie Przyjaciół Rzeki Wdy – Kiełż Czarna Woda.

W środę (29.07.2020 r.) w Zawadzie odbyła się konferencja prasowa przedstawicieli Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska oraz samorządów – gminy Czersk i powiatu chojnickiego. Wszyscy byli zgodni co do tego, że winnym zaistniałej sytuacji był właściciel elektrowni wodnej. Co prawda posiada pozwolenie wodno-prawne na korzystanie ze spiętrzonej wody w rzecze Niechwaszcz, ale nie poinformował PGW Wody Polskie, że zamierza remontować urządzenie wodne, jakim jest most w ciągu drogi powiatowej z Łęga do Odrów. - Zgody potrzebne na realizację tego zadania miał od gminy Czersk, bo jest właścicielem działki pod drogą i od starostwa, bo to ten organ wydaje zgodę na tego typu prace oraz od wojewody bo w prawie budowlanym jest określone, że remont czy budowa obiektów hydrotechnicznych są z nim uzgadniane – wyliczała Joanna Ossowska, dyrektor Zarządu Zlewni w Chojnicach.

- Siłą rzeczy jesteśmy zawiedzeni, że właściciel elektrowni nie powiadomił Wód Polskich, nie uzgadniał realizacji i zakresu prac. Wiemy tylko, że miał to być remont mostu. Nie tylko pokładu ale też części podwodnych. W tym celu, jak wynika z wyjaśnień właściciela elektrowni, potrzebne było obniżenie lustra wody w celu odkrycia przyczółków. Nie znamy jednak zakresu tych prac. Nie mogliśmy więc podjąć odpowiednich kroków i wskazać technologię w celu zabezpieczenia środowiska

– dodała Ossowska, tłumacząc jednocześnie że odmulanie zbiornika powinno odbywać prawidłowo za pomocą urządzeń do bagrowania.

Podczas konferencji prasowej żaden przedstawiciel służb nie był w stanie oszacować strat, jakie mogła w środowisku wyrządzić tak potężna masa mułu. - Nie przyspieszymy analiz. Musi to potrwać minimum 5 dni. Próbki zostały zabezpieczone i w poniedziałek poddane badaniu. Wyniki będą w piątek lub na pewno w poniedziałek – zaznaczyła Beata Cieślik z Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska w Gdańsku, a zastępca dyrektora ds. usług wodnych i zarządzania środowiskiem wodnym Andrzej Winiarski przestrzegał przed określaniem tej sytuacji jako katastrofa ekologiczna.

- O ile zdarzenie, które miało tutaj miejsce, istotnie wpłynęło na ekosystem tego odcinka rzeki Niechwaszcz, o tyle w skali całej zlewni Wdy, określenie tego zdarzeniem katastrofą ekologiczną jest co najmniej nadmierne.

Czy zaistniała poważna szkoda w środowisku, decyzje musi podjąć Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Z mojej wiedzy wynika, że takiej decyzji jeszcze nie ma – stwierdził Winiarski.

Na jego słowa z kolei oburzyli się działacze Stowarzyszenia Przyjaciół Rzeki Wdy – Kiełż Czarna Woda. – W naszym mniemaniu w Niechwaszczy na 3,5kilometrowym odcinku, jeśli chodzi o organizmy wodne - ryby – życie umarło. Pytanie co z pozostałymi zwierzętami żyjącymi w wodzie? Zaobserwowaliśmy raki, które z wody uciekały na brzeg. Gatunków ryb chronionych nie da się odnowić. A był tu śliz, strzebla i kiełb. Do tego rośliny chronione np. grążel żółta. Dla nas to katastrofa ekologiczna i nie można na to patrzeć przez 200 kilometrów zlewni Wdy – mówił Sebastian Narloch ze stowarzyszenia, a jego kolega Marcin Tomana dodał:

- Jeśli tutaj, w Zawadzie, spali się kościół, to dla miejscowej ludności będzie to katastrofa. W skali kraju, gdzie inne kościoły będą stać, nie

– skwitował Tomana.
Dlatego też, nie czekając na wyniki kontroli instytucji, Stowarzyszenie Przyjaciół Rzeki Wdy – Kiełż Czarna Woda zgłosiło sprawę do prokuratury.

Wda jest jedną z tych rzek na Pomorzu, którą uwielbiają kajakarze. Nic więc dziwnego, że w miejscowościach usytuowanych na jej brzegach, działają z powodzeniem wypożyczalnie kajaków. Ich klienci byli zaniepokojeni. - Płynęliśmy z Czarnej Wody. Wszędzie było pełno martwych ryb. Strach był się kąpać. A kiedy jeszcze dostaliśmy SMS-a z wypożyczalni z ostrzeżeniem, żeby nie wchodzić do wody, to nie było nam wesoło – mówi kajakarz z Wrocławia.
Właściciel wypożyczalni przyznają, że na razie nie odczuwają spadku zainteresowania spływami Wdą, ale nie wiedzą co się będzie działo dalej. - To się stało w piątek, więc ci którzy mieli zamówione kajaki na weekend, popłynęli. Nie wiem, jak będzie teraz z kolejnym weekendem, kiedy informacja o tym mule będzie rozpropagowana – martwi się Damian Mrożek z Hydrostacji w Czarnej Wodzie.

- Pływające śnięte ryby mają znaczenie, bo robią wśród klientów ogromne wrażenie. Ten zrzut wody zrobił ogromne spustoszenie i pewnie jego skutki będziemy odczuwać jeszcze długo

– dodaje, a Sabina Sękowska przyznaje, że kajaki z jej wypożyczani płynęły jeszcze przed falą kulminacyjną mułu. - Dopiero teraz kajakarze dopytują, jak wygląda rzeka, bo słyszeli że jest skażona. Na szczęście nie było to skażenie chemiczne, choć skutki w życiu ryb są nieodwracalne – mówi Sękowska.

Z naszych informacji wynika, że użytkownik rzeki Niechwaszcz – PZW w Gdańsku – wykonuje inwentaryzację szkód w świecie ryb. Czy ciek zostanie zarybiony, będzie zależeć m.in. od wyników badań WIOŚ. - My także czekamy na te wyniki oraz na pokontrolne wnioski wydziału kontroli gospodarowania wodami. Dopiero wtedy podejmiemy decyzje, jakie wykonamy prace. Czy rzeczywiście te namuły zalegające w korycie rzeki będą powodowały zagrożenie powodziowe? Jeśli tereny poniżej będą podtapiane, to podejmiemy prace związane z odmulaniem rzeki – zapewniła Joanna Ossowska.

Paweł Szrot ostro o "Zielonej Granicy"."To porównanie jest uprawnione"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki
Dodaj ogłoszenie