Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kataklizm w pasiekach. Winni są rolnicy?

Łukasz Boyke
Pszczelarze twierdzą,  że największym zagrożeniem dla ich pasiek są opryski i modyfikowane genetycznie nasiona
Pszczelarze twierdzą, że największym zagrożeniem dla ich pasiek są opryski i modyfikowane genetycznie nasiona freeimages.com
Ule lokalnych pszczelarzy świecą pustkami, bo nie ma w nich miodu. Odpowiedzialne za to mają być modyfikowane nasiona.

Blady strach padł na pszczelarzy z całego regionu. Powodem, dla którego ci z niepokojem patrzą w przyszłość ma być stosowanie przez miejscowych rolników nasion, które rzekomo mają być zmodyfikowane genetycznie. Te zdaniem pszczelarzy są gorsze, bowiem mają bezpośrednie przełożenie na ilości zbiorów miodu. Zmodyfikowana genetycznie gryka, czy rzepak podczas słonecznej aury nie nektarują, czego skutkiem jest to, że w ulach jest dużo mniej miodu niż powinno. Jednym z tych, który zdecydował się powiedzieć o tym głośno jest Roman Bułka z Niezabyszewa. Dla niego problem jest bardzo dotkliwy, bowiem we własnej pasiece ma on ponad 300 uli.

 

- To niekorzystne zjawisko obserwuję już od 5-6 lat głównie na plantacjach gryki - tłumaczy Bułka. - Sprawa jest bardzo poważna i nie należy jej bagatelizować. Swoje pszczoły rozwożę w różne miejsca i ustawiam ule przy kilku plantacjach, także tych dużych. Zarówno gryka, jak i rzepak miały w tym roku idealne warunki do rozwoju, ale z niektórych plantacji po prostu nie udało się zebrać tyle miodu, co w latach poprzednich. Różnice są bardzo znaczące. Zacząłem interesować się sprawą i udało mi się dotrzeć do bardzo ciekawych informacji. Otóż genetyczną modyfikowalność tych roślin można wykryć tylko w pierwszych trzech pokoleniach uprawy gryki. Później jest to już niemożliwe. Mówi się też, że plonowanie zmodyfikowanych roślin jest wyższe, co jest nieprawdą. Moje prywatne śledztwo wskazuje na to, że tanie nasiona gryki, które dotarły na nasz region pochodzą z Białorusi. Ta natomiast sprowadziła je prawdopodobnie z USA. Tam został bowiem wprowadzony zakaz upraw z nasion modyfikowanych.

 

Polub Strefę AGRO Pomorskie na Facebooku!

 

Jedną z tych plantacji, z której nie udało się pozyskać satysfakcjonujących ilości miodu gryczanego jest ta w okolicach Bytowa. Statystyki z ubiegłych lat nie pozostawiają złudzeń. Jeszcze kilka lat temu w miejscach, w których udawało się pozyskać nawet 60 kilogramów miodu z najsilniejszego ula, dziś udaje się go zebrać zaledwie 2-3 kilogramy.

 

- Z oczywistych względów nie chcę publicznie operować nazwami miejscowości, których sprawa dotyczy. Powiem tylko, że tego roku na przykład w gminie Lipnica miałem ustawionych 17 pasiek na prawie 30 hektarach gryki i tam pszczoły zebrały dużo miodu - przyznaje Roman Bułka. - Najwidoczniej zastosowano tam normalne nasiona. W jednej z miejscowości w gminie Czarna Dąbrówka także ustawiłem się z pszczołami na plantacji gryki i tam udało się zebrać 300 słoików, ale nie gryczanego. To był miód z ognichy oraz gorczycy, które kwitły. W ulach było po 7-8 kilogramów pszczół, czyli ogromna ilość silnych rodzin, które zebrały praktycznie śladowe ilości miodu gryczanego. Na gryce taka sytuacja ma miejsce już od 5 lat. Jeśli chodzi o rzepak, to taka sytuacja występuje już od około lat 5. Kontaktują się ze mną pszczelarze z całego kraju i sygnalizują, że właśnie problem jest najpoważniejszy, jeśli chodzi o rzepak. Z 20 ha plantacji zbiera się po 2 kg miodu, który co ciekawe nie jest biały, tylko seledynowy. To są tematy tabu, których nikt nie porusza.

 

Zdaniem Bułki winny jest funkcjonujący system dystrybucji materiału siewnego, a nie rolnicy. Ci drudzy kupują te nasiona, które są tańsze i na pierwszy rzut oka praktycznie niczym się nie różnią. Za kilogram normalnych nasion płaci się około złotówki, natomiast tych zmodyfikowanych zaledwie kilkadziesiąt groszy. Różnica jest i wydaje się, że problem również. Ministerstwo Rolnictwa jednak uspokaja.

 

- Nie ma możliwości, aby w uprawach rolnicy na Pomorzu stosowali nasiona genetycznie modyfikowane - tłumaczy Iwona Chromiak, z biura Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. - Dwa gatunki, o które Pan pyta tj. rzepak oraz gryka nie są dopuszczone w Unii Europejskiej do uprawy, a to oznacza, że w obrocie nie ma nasion genetycznie zmodyfikowanych przeznaczonych do uprawy. Ponadto, na całym świecie nie ma gryki zmodyfikowanej genetycznie. W odniesieniu do rzepaku na rynku europejskim dostępnych jest kilka modyfikacji, ale są to modyfikacje przeznaczone wyłącznie do przetwarzania zaś produkcja nasion odbywa się poza Europą. W Europie nie ma upraw genetycznie zmodyfikowanego rzepaku.

 

Przedstawiciele rządowych struktur twierdzą, że stosowane wśród rolników nasiona są wolne od GMO.

- Wyniki kontroli obrotu materiałem siewnym prowadzonym w Polsce przez Państwową Inspekcję Ochrony Roślin i Nasiennictwa wskazują, że materiał siewny dostępny na rynku jest wolny od GMO - dodaje Chromiak. - Kontroli poddawany jest materiał siewny kukurydzy, rzepaku i soi i w każdym przypadku inspekcja uzyskuje negatywne wyniki badań laboratoryjnych prowadzonych na obecność GMO w materiale siewnym.

 

Nasiona odmian genetycznie zmodyfikowanych nie różnią się w wyglądzie zewnętrznym niczym od nasion tradycyjnych. Różnica polega na sposobie oznakowania opakowania takiego materiału siewnego. Na opakowaniach materiału siewnego odmian GMO musi znajdować się informacja, iż są to nasiona genetycznie zmodyfikowane.

 

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki