18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kasyno w Sopocie: Pieniądze, skandale i samobójstwa - niezwykłe dzieje sopockiego Las Vegas

Kamila Grzenkowska
Sopockie kasyno w międzywojniu cieszyło się dużą popularnością
Sopockie kasyno w międzywojniu cieszyło się dużą popularnością Archiwum Wojciecha Fułka
Najpopularniejsze kasyno w tej części Europy i legalnie organizowane wyścigi koni na hipodromie sprawiły, że Sopot w międzywojniu stał się prawdziwą mekką hazardu.

Sopockie kasyno zostało otwarte w czerwcu 1920 roku. Mieściło się ono w głównym budynku Domu Zdrojowego (dziś DZ stoi w tym samym miejscu). Z czasem dobudowano w jego południowej części całe skrzydło (w miejscu gdzie dziś stoi muszla koncertowa), a tam znajdowały się dwie duże sale - Żółta i Błękitna. W tej drugiej grano w ruletkę, a w Żółtej - w bakarata.

Kasyno powstało, bo w tym czasie - po I wojnie światowej, kiedy na świecie panował kryzys gospodarczy i szalała inflacja - w popularnych kurortach w całej Europie zapanowała moda na budowanie kasyn. To był pomysł, by przyciągnąć do miasta jak najwięcej letników. I Sopot poddał się temu trendowi. W kasynie pojawiali się politycy, wysokiej rangi urzędnicy, artyści, literaci, ale też "zwykli" zamożni letnicy.

- Bywały tam m.in. Maria Pawlikowska - Jasnorzewska i Magdalena Samozwaniec. One "lekką ręką" wydawały, a w zasadzie przegrywały tu duże sumy pieniędzy. Ale wcale się tym nie przejmowały. Bywanie w kasynie było wpisane w ich pobyt w kurorcie, to była forma spędzania wolnego czasu - opowiada Karolina Babicz z Muzeum Sopotu, dodając, że taki był charakter tej epoki - wszystko wydawało się tymczasowe, więc nie przejmowano się tym, co będzie w przyszłości.

Wnętrze kasyna było bogato zdobione, ściany pełne były różnych malowideł. Nie brakowało też eleganckich mebli. Niektórzy bywalcy wynosili ze sobą "pamiątki" w postaci porcelanowej zastawy czy żetonów. Te ostatnie można zresztą spotkać w wielu sopockich domach. Nie wiadomo dokładnie, jak to się stało, ale mieszkańcy zgłaszają do dziś, że na swoich działkach przydomowych czy w piwnicach znajdują żetony z dawnego kasyna. Niektóre zrobione były z porcelany, inne z plastiku lub bakalitu. - Te o większych nominałach były prostokątne, a te o mniejszych, okrągłe - tłumaczy Wojciech Fułek z Towarzystwa Przyjaciół Sopotu, szef sopockich radnych.

By móc wejść do kasyna, należało się odpowiednio, elegancko ubrać. W związku z tym, że grano głównie wieczorami, obowiązywał strój wieczorowy. W budynku jednorazowo mogło się pomieścić nawet 200 osób.

Od 1921 roku część udziałów w kasynie przejęło miasto. Dzięki temu, że generowało spore dochody, Sopot mógł się rozwijać. W mieście wybudowano m.in. wodociągi i gazownie. Zyski z kasyna pozwoliły też na powstanie Kasino-Hotel (dzisiejszego Grand Hotelu). Budowa tego obiektu realizowana była w cieniu wielkich skandali. Prawdopodobnie ustawiony był konkurs na wygląd architektoniczny hotelu. Poza tym ówczesny burmistrz Sopotu, Erich Laue, został oskarżony o przywłaszczenie sobie części pieniędzy przeznaczonych na budowę hotelu. W związku z tym w 1933 roku został aresztowany, a dzień później popełnił samobójstwo.

W sopockim kasynie łatwo było pozyskać ludzi do współpracy... z niemieckim wywiadem. Zresztą polski też tu działał. - Wywiad dokładnie wiedział, kto tracił tam fortunę. W momencie, kiedy dana osoba przegrywała, pojawiał się ktoś, kto proponował pożyczkę na "dobrych warunkach" - mówi Zbigniew Okuniewski, członek Towarzystwa Przyjaciół Sopotu.
Takie oferty składano najchętniej urzędnikom na wysokich stanowiskach. Zdobywano od nich w ten sposób m.in. informacje o tajemnicach handlowych czy o zaopatrzeniu. O tych działaniach mówiono z czasem coraz głośniej.

Do kasyna w Sopocie zjeżdżali głównie Skandynawowie, Brytyjczycy i Polacy. Mówiono, że język polski był w tym miejscu traktowany na równi z innymi językami, zwłaszcza z językiem niemieckim, który był oficjalnym w Wolnym Mieście Gdańsku (Sopot znajdował się w granicach WMG). Była to rzadkość, bo język polski nie był mile słyszany m.in. w hotelach i kawiarniach kurortu.

W latach 30-tych Polacy zaczęli bojkotować ten "przybytek rozpusty", który budził też zgorszenie zwłaszcza wśród wierzących mieszkańców i letników. Tajemnicą nie było bowiem, że bogatym mężczyznom towarzyszyły tam przygodnie poznane kobiety. W prasie zaczęły się pojawiać listy z nazwiskami urzędników, którzy grywali w kasynie. Poza tym do zakładów pracy zaczęły docierać anonimy, że dany pracownik jest niegodny zaufania, bo grywa w sopockim kasynie. Mieszkańcy mieli jednak na to swoje sposoby. Zdarzało się, że mężatki wchodziły do obiektu pod panieńskim nazwiskiem i, nierzadko, wygrywały spore sumy.

Częściej jednak przegrywano, ogromne fortuny. Promenada przy Domu Zdrojowym, dzisiejsza al. Mamuszki, nazywana była aleją wisielców. Każdego ranka strażnicy sprawdzali czy na tamtejszych latarniach nikt nie wisi. Wielu przegranych odbierało sobie życie, skacząc z mola do morza.

Kasyno zostało zniszczone w marcu 1945 r., kiedy do miasta wkroczyła Armia Czerwona.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki