Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kartuzy: Załatwiała kredyty i wyłudzała pieniądze. Jej ofiarami padali biedni, zwykli ludzie

Janina Stefanowska
Archiwum PP
Prawie trzy lata pozostanie do odsiadki Grażynie G. z powiatu kartuskiego, która rozkręciła piramidę finansową, namawiając skromnych, zwyczajnych ludzi do zaciągania kredytów. Kobieta obiecywała im, że pieniądze spłaci Unia Europejska za pośrednictwem jednej z kartuskich firm, gdzie pracowała jako księgowa.

48-letnia dziś kobieta za swoją przysługę inkasowała przynajmniej połowę zdobytego kredytu, tłumacząc się, że przekaże pieniądze na pokrycie kosztów firmy organizującej unijną pomoc.

Nad sposobem spłacenia ogromnych szkód, które przekraczają 900 tys. zł, będzie rozmyślać w więzieniu. Sąd Rejonowy w Kartuzach wydał wyrok w sprawie Grażyny G. za oszustwa i wyłudzenie 931 tys. zł. Kobieta została skazana na karę 3 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności, grzywnę 2400 zł oraz naprawienie szkód finansowych, które wyrządziła wielu osobom. Zapłaci też 880 zł kosztów sądowych. Wyrok jest nieprawomocny. Na poczet kary pozbawienia wolności kobiecie został zaliczony okres 9 miesięcy i 1 dnia pobytu w areszcie. Zabezpieczeniem majątkowym jest jej mieszkanie.

Grażyna G. dobrze znała swoje środowisko - proponowała zaciągnięcie kredytów osobom starszym, w trudnej sytuacji materialnej i życiowej - po śmierci męża, syna, rodziców. W dalszej fazie swojej działalności propozycje kierowała do młodych ludzi.

Zwykle bywało tak, że kobieta nawiązywała kontakt z upatrzoną osobą przez telefon lub przez znajomych. Proponowała zaciągnięcie korzystnego kredytu, obiecując, że spłatą zadłużenia zajmie się kartuska firma korzystająca z unijnych dotacji.
Niektórzy początkowo nie wierzyli w tę bajeczkę, ale wizja szybkich pieniędzy nie pozwalała na odmowę łatwego wzbogacenia się. Gdy klient nie był zdecydowany, Grażyna G. naciskała, że podpisanie umowy musi nastąpić koniecznie w konkretnym dniu. Uspokajała swoich klientów, by się nie martwili o spłatę zadłużenia.

Zdarzyło się jej, że prosiła ludzi o przysługę, by wzięli dla niej kredyt, by mogła z mężem kupić działkę - i oddawali w jej ręce całą uzyskaną kwotę.

Kobieta nie oszczędziła nawet bratanka czy koleżanek.
Ze swoimi klientami wędrowała po bankach w Gdańsku, Gdyni, Kartuzach, po innych instytucjach finansowych. Gdy w jednym banku klient nie dostał pożyczki, szła z nim do następnego. Od razu zgarniała swoją dolę - przynajmniej połowę otrzymanych pieniędzy, a czasem więcej. Nie bała się - rozliczenia następowały czasem nawet w autobusie. Czasem towarzyszył jej mąż, córka czy matka.

Miesięcznie spłacała za swoich klientów raty w wysokości kilkunastu tysięcy złotych. Kobieta prowadziła własną dokumentację pożyczkowego procederu. Podczas przeszukania jej mieszkania znaleziono poukrywane między meblami segregatory z dokumentami.

Grażyna G. brała umowy pożyczek swoich klientów, więc niektórzy zapominali, że podpisywali umowy kredytowe - dopiero, gdy bank zaczął przysyłać monity - otwierali ze zdziwieniem oczy.

Zapewnieni o unijnej pomocy kredytobiorcy bez stresu dysponowali zdobytymi pieniędzmi - remontowali mieszkania, kupowali sprzęt do domu, budowali też domki.

Na liście pokrzywdzonych jest 56 osób.
Małżeństwo emerytów straciło dorobek życia - Grażyna G. umiejętnie powoływała się na wspólną parafię, by zdobyć zaufanie klientów. Wykorzystała je, proponując około 20 kredytów. Dziś starsi państwo nie mają już domu, a zostały im kredyty w podwójnej wysokości do spłacenia. Winni są bankom 100 tys. zł z ośmiu umów kredytowych.
Kolejna kobieta dała się oszukać, gdy była w trudnej sytuacji po śmierci syna. Uwierzyła oszustce - zostało jej do uregulowania 17 tys. zł.

53-letni mężczyzna dał się nabrać na trzy kredyty - Grażyna G. nie spłaciła ani jednej raty - dług w bankach urósł do 32 tys. zł plus odsetki.

Niektóre z oszukanych osób samodzielnie spłaciły długi. Czasem starszym rodzicom pomogły dzieci, a młodym - rodzina. Część oszukanych przyznaje, że żyje w biedzie, regulując długi. Czasem na spłatę przeznacza całe swoje dochody, korzystając z utrzymania rodziny.

Młodym osobom łatwiej było przyjąć do wiadomości, że padli ofiarą oszustki - i samodzielnie spłacili lub kończą spłacanie kredytów. Starsi - stoją w obliczu wieloletniego oszczędzania.

Wielu zostało jeszcze poczucie, że zostali perfidnie oszukani i wstyd, że tak dali się nabrać.
Akt oskarżenia zawierał 92 zarzuty, tylko od jednego z nich sędzia uniewinnił oskarżoną.

W listopadzie 2012 r. podczas rozprawy oskarżona w tzw. ostatnim słowie żałowała za swoje czyny.
- Chcę spojrzeć ludziom w oczy, by nie cierpieli przeze mnie - mówiła. - Żałuję za te czyny, nigdy w życiu ich już nie popełnię.
Obrońca oskarżonej mec. Andrzej Bielewicz mocno podkreślał, że winę za sytuację ponosi nie tylko Grażyna G., ale też pokrzywdzeni, którzy wspólnie z oskarżoną dążyli do wyłudzenia pieniędzy z banku, a gdy raty kredytowe nie były spłacane - domagali się od kobiety uregulowania kwot. Obrońca wnosił o warunkowe umorzenie wykonania kary, by umożliwić oskarżonej naprawienie szkód wobec pokrzywdzonych.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki