18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karnawał 2013: Jak kiedyś się bawiono? Pomorze słynęło z "zapustnych" tańców

Grażyna Antoniewicz
Wojna Postu z Karnawałem. Pieter Bruegel starszy
Wojna Postu z Karnawałem. Pieter Bruegel starszy Wikipedia Commons
Jeśli ktoś myśli, że w karnawale umiemy się bawić, jest w grubym błędzie. Co tam "domówki", clubbing, dyskoteki czy nawet eleganckie bale. To ledwie namiastka tego, jak imprezowano w wiekach minionych. Nasi przodkowie przed postem musieli odreagować i bawili się szaleńczo - pisze Grażyna Antoniewicz

Współczesne imprezy karnawałowe mają się do wybryków naszych przodków jak... herbatka u Kubusia Puchatka do uczty u Nerona. Suty, hałaśliwy i pełen tańca - tak określić można karnawał w Polsce wieku XVII i XVIII.

Taka szaleńcza atmosfera nie omijała też Pomorza. Na kilka tygodni wszystko stawało na głowie, a rządy sprawowała królewska para: absurd i groteska. Panowało powszechne obżarstwo, wiele pito, a normy obyczajowe ulegały rozluźnieniu.

Kulig czy napad?

Polska szlachta wyspecjalizowała się w kuligach, łączących napad z bronią w ręku, potańcówkę i uprowadzenie.

Kulig to zabawa jeszcze od Popiela,
Ma za cel, by każdemu zalała gardziela.

Kulig trwał zwykle kilka dni. Rozbawione towarzystwo prowadzone przez wodzireja - arlekina przy dźwiękach muzyki i głośnym dzwonieniu janczarów podjeżdżało na saniach pod dwór, wpadało do środka, wyżerało i wypijało zawartość spiżarni, tańczyło do upadłego, a nad ranem uprowadzało (często siłą) kilku domowników i jechało dalej rujnować kolejnego gospodarza.

Bawiły się zresztą wówczas wszystkie stany. Głośne były bale karnawałowe w Gdańsku. Najsławniejsze urządzano w Dworze Artusa i w domach cechowych: "Na jednej ulicy kuśnierze poprzebierani za Murzynów, ustrojeni w korony ze światełkami na głowach i obręczami w rękach, produkowali słynny zespołowy taniec - moreskę. Na drugiej występowali, skacząc i pląsając, rzeźnicy, potrząsając groźnie swymi toporami. Gdzie indziej jeszcze szyprowie prezentowali taniec marynarski z obnażonymi mieczami (za M. Bogucka "Życie codzienne w Gdańsku w XVI-XVII wieku").


Diabelskie tańce

Pierwsze wzmianki o karnawale w Polsce pochodzą z XVI wieku, są to napomnienia duchownych, skarżących się na nadmierną rozpustę, zwłaszcza w ostatnich dniach karnawału, zwanych "mięsopustem".

Księża potępiali karnawałowe hulanki i tańce zapustne, wołając, że są "od diabła wymyślone". Słynny kaznodzieja ks. Jakub Wujek twierdził nawet, że w tańcu "wszelakich grzechów jest pełno", a kosztowne "stroje i łańcuszki i insze błazeństwa doprowadzały w zazdrości do gniewu". - Mięsopusty od czarta wymyślone bardzo pilnie zachowują - grzmiał duchowny. - Taniec bez obżarstwa i pijaństwa być nie może: ponieważ żaden po trzeźwu nie skacze - ubolewał ksiądz Wujek.
W XVI wieku ambasador Turcji przedstawił w jednym ze swoich sprawozdań dla sułtana Sulejmana II Wspaniałego, że "Lachy po Nowym Roku dostają wariacji jakiejś, którą dopiero popiołami sypanymi na głowy w kościołach leczą".

W masce na bal

W karnawale można było sobie pozwolić na zachowania znacznie bardziej swobodne niż na co dzień. Każdy stan bawił się we własnym kręgu, wyjątkiem były zabawy wielkomiejskie, tzw. reduty. Były to bale, na których ukryci za maskami goście mogli wejść, nie zważając na swoje społeczne pochodzenie. Jednak już w balach dworskich przedstawiciele niższych stanów nie mogli uczestniczyć.

Z karnawałowych balów słynął wiek XIX. Ożywiały się wówczas salony, resursy (określenie klubu towarzyskiego np. kupców, obywateli ziemskich itp.), restauracyje. Bale miały charakter proszony, składkowy, panieński, kawalerski, były też bale określonych sfer i grup zawodowych i tańcujące wieczory, z których dochód przeznaczano na cele charytatywne. A potem.... ile wynikało z nich towarzyskich ploteczek. Karnawałowe bale stanowiły dla młodych panien rodzaj giełdy małżeńskiej, gdzie mogły w pełni zaprezentować swoje wdzięki, oczywiście pod czujnym okiem ciotek, babek, mam (tak zwanych przyzwoitek), które pilnowały, by kandydat do ręki posiadał odpowiednie rodzinne koligacje i majątek. Panie przychodziły wyposażone w karnety, w których zapisywały kolejnych kandydatów do tańca. Dzisiaj jakże urozmaiciłyby one zabawę, wprowadzając element rywalizacji wśród panów ubiegających się o taniec i powodując zielonkawą bladość mniej "obtańcowywanych" koleżanek.

Książę Zapust

Wesoły nastrój karnawałowy wzmagał się w miarę zbliżania się końca zapustów, dochodząc do najwyższego napięcia w czasie trzech ostatnich dni, słusznie nazwanych szalonymi dniami, kusymi (diabelskimi) dniami mięsopustem lub ostatkami.
W miastach bawiono się pod gołym niebem, urządzano barwne pochody maskaradowe, wieś z kolei weseliła się w karczmach. Ponownie zaczynały chodzić turonie, niedźwiedzie i wilki, drogami włóczyły się tabuny wesołych przebierańców, odwiedzających domy i zbierających dary. Po ulicach biegali mężczyźni przebrani za kobiety lub czarne rogate diabły. Szczerzyła zęby śmierć w białym prześcieradle.

Od domu do domu wędrowała grupa pod wodzą księcia Zapusta, ubranego w sukmanę wysoką papierową czapkę, przybraną gałązkami jedliny, kolorowymi wstążkami i dzwoneczkami. Towarzyszył mu profesor z oślą głową, dziad i inni. Wchodząc do domu książę Zapust wygłaszał orację.

Ja jestem Zapust,
mantuańskie książę,
Idę z dalekiego kraju,
Gdzie psi ogonami szczekają,
Ludzie gadają łokciami
Każdy na opak gada,
A deszcz z ziemi do nieba spada.

Z "zapustnych" tańców słynęło Pomorze . Kobiety tańczyły lennego, a mężczyźni jędrzny taniec. Lenny, zwany inaczej "wysoki len", tańczyła starsza kobieta, starając się jak najwyżej podskoczyć, bo wysokość podskoku wróżyła jak wysoko len wyrośnie. Swoje obrzędy i tańce mieli też rybacy, którzy w ostatkowe wieczory schodzili się na "zeszewiny". Przez dwa dni wspólnie wiązano wielką sieć, we wtorek zawieszano ją u sufitu. I najpierw wszyscy wspólnie się w niej huśtali, a później należało się z niej jak najszybciej wyplątać. Ostatni musiał postawić pozostałym beczkę piwa. Potem wszyscy z kuflami w rękach tańczyli "wiwat", uważając, by nie wylać ani kropli piwa (jak podaje Hanna Szymanderska w książce "Polskie tradycje świąteczne"). W karnawale żebrak mógł stać się królem, bo na ten czas zawieszano normy społeczne, a często i moralne, rządzące światem. Największym autorytetem karnawału był bowiem błazen, głupiec i wodzirej w "świecie na opak".
Święto głupca

W średniowieczu w Niemczech niższe duchowieństwo organizowało "Święto Głupca", w czasie którego wybierano "biskupa głupców". Z czasem zwykli ludzie przejęli ten zwyczaj i przebrani za mnichów tworzyli głośne pochody. Wystawiano religijne sztuki, odprawiano msze, nie brakło jednak wesołych, a nierzadko obrazoburczych karnawałowych zabaw. W kościołach wierni biegali wokół ołtarzy, czasami pojawiały się parodie kościelnych obrządków. Z czasem te zabawy zostały surowo potępione.

Dawniej w Polsce kiedy kończył się karnawał wraz z wybiciem północy milkła muzyka, chowano instrumenty, uprzątano stoły, wylewano resztki piwa i wódki. Na ziemi krakowskie i Kurpiach przebieraniec zwany Zapustem wyganiał miotłą lub batem opornych z karczmy, czasem posypując ich jeszcze popiołem. Nadchodził post.

[email protected]

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki