Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kardiolodzy ratują chore serca, jednak Polacy o nie nie dbają

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Prof. Maria Dudziak i prof. Marcin Hellmann
Prof. Maria Dudziak i prof. Marcin Hellmann fot. Jakub Steinborn
To dziś największe ambulatorium, w którym zespół doświadczonych kardiologów oferuje mieszkańcom całego Pomorza szybką diagnostykę i leczenie chorób sercowo-naczyniowych. Mimo ich wysiłków choroby układu krążenia wciąż są „głównym zabójcą” nie tylko mieszkańców Pomorza, ale i całej Polski. Schorzenia sercowo-naczyniowe stanowią przyczynę aż ok. 40 proc. wszystkich zgonów w naszym kraju.

Zakład Diagnostyki Chorób Serca cieszy się doskonałą renomą. Nic więc dziwnego, że jest wręcz oblegany przez mieszkańców Pomorza mających problemy z sercem. Każdego dnia (poza wolnymi od pracy) wchodząca w jego skład poradnia i pracownie diagnostyczne „załatwiają” ok. stu pacjentów. Od czasu, jak NFZ nie limituje przyjęć pierwszorazowych, osoby zgłaszające się tu z adnotacją „pilne” nie czekają na wizytę dłużej niż dwa tygodnie. Jeszcze krócej, bo w ciągu tygodnia przyjmowane są kobiety w ciąży oraz osoby niepełnosprawne z grupą inwalidzką. Pozostali pacjenci kierowani w normalnym trybie oczekują na wizytę zwykle kilka tygodni.

- Staramy się już na etapie rejestracji wstępnie ocenić, na ile zasadne i pilne jest skierowanie - tłumaczy prof. Marcin Hellmann, zastępca kierownika Zakładu Diagnostyki Chorób Serca UCK. - Z roku na rok przybywa nam pacjentów, rośnie liczba wykonywanych świadczeń ambulatoryjnych z zakresu kardiologii, co świadczy o tym, że jesteśmy potrzebni .

Wierni pacjenci

Piotr Spychała, mieszkaniec gdyńskiej dzielnicy Obłuże, miał zaledwie 37 lat i pełnił funkcję kapitana na statku „Starogard Gdański”, gdy zaczęły się jego kłopoty z sercem. Przycumowali akurat w porcie w Rotterdamie, gdy pan Piotr poczuł, że dzieje się z nim coś złego. W szpitalu okazało się, że pan Piotr ma stan przedzawałowy i trzeba mu natychmiast zrobić koronarografię i angioplastykę wieńcową, czyli sprawdzić stan tętnic doprowadzających krew do serca, po czym je udrożnić. W Polsce takie zabiegi były jeszcze wtedy rzadkością. Kilka lat później, w roku 1996, gdy kapitan Spychała z uprawnieniami pilota wyprowadzał statek z portu w Szczecinie nagle dostał zawału serca. Po powrocie do Gdyni, gdzie mieszkał, zaczął szukać pomocy, ale lekarze tylko rozkładali ręce. Ktoś doradził mu wtedy, by zgłosił się do prof. Marii Dudziak, młodej, ale bardzo energicznej wówczas lekarki, która przyjmowała w Przychodni Kardiologicznej w Gdańsku. Prof. Dudziak stwierdziła, że nie wszystko jeszcze stracone, zleciła panu Piotrowi badania oraz odpowiednie leki. W kolejnych latach choroba wieńcowa dawała jednak o sobie znać, tętnice trzeba było kilkakrotnie poszerzać. Piotr Spychała jest przekonany, że gdyby nie prof. Dudziak dawno by go już na świecie nie było.

Szybka diagnostyka

Na tę najwyższą ocenę kierowany przez prof. Marię Dudziak Zakład Diagnostyki Chorób Serca, który właśnie obchodzi 30. urodziny, solidnie zapracował.

- W 1992 roku powołał go ówczesny rektor Akademii Medycznej w Gdańsku prof. Stefan Angielski - wspomina prof. Dudziak. - Brakowało wówczas w szpitalu miejsca, w którym pacjent miałby pierwszy kontakt z kardiologiem, który w zależności od rozpoznania - np. choroby wieńcowej czy wady serca - kierowałby go na odpowiednie leczenie w szpitalu.

W tamtym czasie, aby przebadać pacjenta trzeba było położyć go do szpitala. Tymczasem Zakład był jedynym ośrodkiem w Polsce północnej, który oferował chorym szybką diagnostykę ambulatoryjnie. Pacjent zgłaszał się na badania rano, a na noc wracał do domu. Pierwszym kierownikiem Zakładu, który mieścił się wtedy w głównym budynku AMG został znany gdański kardiolog dr Andrzej Kubasik. Rok później nowo powstałą specjalizację z kardiologii - jako pierwsza na Pomorzu zdała współpracująca z dr. Kubasikiem prof. Maria Dudziak. W 2006 prof. Dudziak przejęła po nim kierowanie Zakładem i jest jego szefową od 16 lat.

- Jako jedyny na Pomorzu i jeden z pierwszych w Polsce aparat do echokardiografii stanął właśnie u nas - wspomina prof. Maria Dudziak. - Pokazywał tylko dwuwymiarowy obraz serca. Można powiedzieć, że uczyliśmy się tej metody niemal od chwili jej powstania. A każdy kolejny echokardiograf z nowymi funkcjami poszerzał naszą wiedzę i wzbogacał nasze doświadczenie. Przez 24 godziny na dobę pod telefonem dyżurował kardiolog. W gdańskim ośrodku wykonywano wtedy badania nie tylko dla całego szpitala AMG, ale również pacjentów ze Słupska, Wejherowa, Lęborka, Kartuz, Kościerzyny, Starogardu Gdańskiego, Elbląga itd., dopóki sami nie kupili sobie echokardiografów i nie nauczyli się tej metody.

Podstawowe badania

- Echokardiografia to badanie ultrasonograficzne, które pokazuje zarówno struktury serca w ruchu, jak również funkcje zastawek, funkcje skurczową i rozkurczową - wyjaśnia prof. Dudziak. - Amerykańskie i Europejskie Towarzystwa Echokardiograficzne ustaliły, w jakich projekcjach robimy badania, jakie parametry bierzemy pod uwagę. Jednym słowem - wykonujemy badania echa serca tak samo, jak się je robi na całym świecie.

Podstawowym badaniem w kardiologii jest badanie ekg, które obrazuje czynność elektryczną serca - dodaje prof. Marcin Hellmann. - Echokardiografia uzupełnia obraz serca o czynność mechaniczną, bo oceniamy serce jako pompę, a także jego strukturę i funkcje zastawek. Podstawowym wskazaniem do echokardiografii jest choroba wieńcowa, zwana też chorobą niedokrwienną serca. To zespół chorobowy charakteryzujący się niedostatecznym ukrwieniem (i co za tym idzie niedostatecznym zaopatrzeniem w tlen) serca, spowodowanym znaczącym zwężeniem (a niekiedy - zamknięciem) światła tętnic wieńcowych, odżywiających mięsień serca. Niedokrwiony fragment serca gorzej się kurczy, a jeśli towarzyszy mu również nadciśnienie tętnicze to mięsień jest grubszy (przerost mięśnia sercowego). Echokardiografia pozwala wykryć również wady zastawkowe, zapalenie mięśnia sercowego oraz choroby metaboliczne - cukrzycę, amyloidozę, typowe zmiany dla niewydolności nerek, czy sarkoidozę.

Są też wskazania tzw. pilne, kiedy badanie echo robi się w izbie przyjęć czy w SOR, np. pacjentowi z ciężką niewydolnością serca czy z objawami obrzęku płuc.

Głowica przezprzełykowa pomaga w wykryciu tętniaka aorty, której rozwarstwienie niezoperowane w ciągu kilku godzin powoduje, że chory umiera, oraz skrzepliny w migotaniu przedsionków, grożące udarem mózgu.

Pomocna jest też w ocenie stopnia zaawansowania niewydolności skurczowej serca, na którą choruje ponad 1 mln Polaków.

Dzięki echokardiografii można też niezwykle precyzyjnie ocenić np. zwężenie zastawki aortalnej - podstawową wadę zastawkową, opisać jej parametry kierując chorego do kardiochirurgów.

Dziesięć lat temu, dzięki dr med. Karolinie Dorniak współpracującej z radiologami udało się rozwinąć jeszcze inną metodę badania kardiologicznego - rezonans magnetyczny serca. Uzupełnia ono echokardiografie pokazując, jak wyglądają tkanki serca, czy toczy się w nim proces zapalny.

Teraz również leczą

Aktualnie w skład Zakładu Diagnostyki Chorób Serca wchodzą dwie poradnie: kardiologiczna i angiologiczna (czyli chorób naczyń), (pracownie; Echokardiografii, Holter-EKG, Testów Wysiłkowych EKG i Pracownia Badań Mikrokrążenia ) oraz tzw. kardiologia konsultacyjna (codziennie konsultowani są pacjenci 15 klinik zabiegowych, OIOM i KOR).

W Zakładzie pracuje zespół 13 bardzo doświadczonych specjalistów kardiologów, pod ich stałą opieką pozostaje 4 tys. pacjentów.

Większość z nich wymaga tzw. prewencji wtórnej, kontroli i przyjmowania leków, pilnowania, czy nie ma nawrotu choroby wieńcowej lub obecne są czynniki ryzyka, jak: nadciśnienie tętnicze, cukrzyca czy np. zaburzenia rytmu serca. W ich przypadku leczenie ma zapobiec zawałowi serca czy udarowi mózgu.

Pod opieką poradni są też chorzy z niewydolnością nerek, sarkoidozą oraz licząca 200 osób grupa chorych z objawami kardiologicznymi po infekcji SARS-coV-2.

- Dzięki nowoczesnym metodom i technikom, tzw. analizie odkształceń czy dopplerowi tkankowemu wykrywamy u tych chorych zaburzenia funkcji mięśnia sercowego, nawet gdy frakcja wyrzutowa jest prawidłowa - wyjaśnia prof. Dudziak. Te zmiany są bardzo subtelne i mogą wskazywać na zaburzenia mikrokrążenia. Spora część tej grupy to osoby młode, kobiety z objawami takimi jak kołatanie serca czy zadyszka. Postanowiliśmy śledzić ich stan zdrowia, by sprawdzić, czy te powikłania sercowo-naczyniowe uda się odwrócić.

Ważna jest profilaktyka

- Dobrze prowadzony pacjent kardiologiczny może nigdy nie trafić na oddział szpitalny , chyba że wymaga leczenia inwazyjnego, czyli trzeba mu zrobić koronarografię i poszerzyć tętnicę wieńcową - uważa prof. Dudziak.

Taki właśnie zabieg przeszedł przed tygodniem inny pacjent Zakładu Diagnostyki Chorób Serca UCK - Piotr Moszkowski, lat 73. Jako człowiek zdający sobie sprawę, jak ważna jest profilaktyka pan Piotr w wieku 40 lat poddał się badaniom, które wykazały, że ma wysoki poziom cholesterolu, trójglicerydów oraz nieco podwyższone ciśnienie tętnicze. Przez kolejnych 30 lat regularnie zgłaszał się na kontrole do poradni kardiologicznych aż pięć lat temu trafił do Zakładu Diagnostyki Chorób Serca do prof. Marcina Hellmanna. Wyniki wykonanych przez profesora badań - m.in. EKG, echokardiografii, próby wysiłkowej były prawidłowe. Piotr przyjmował więc tylko przepisane przez kardiologa leki na nadciśnienie i zaburzenia lipidowe. Nic nie wskazywało też, że może być chory. Badał się na wszelki wypadek. Ostatnie echo serca nie było już takie idealne. Bardziej szczegółowe badanie - tomografia komputerowa tętnic wieńcowych wykazała, że trzy ważne tętnice są krytycznie zwężone i pacjent wymaga leczenia inwazyjnego. Piotr przeszedł zabieg angioplastyki w ubiegłym tygodniu. Czuje się dobrze i dziękuje lekarzom i Losowi, że udało mu się uniknąć zawału serca.

Wykryć jak najwcześniej

Kilka lat temu, dzięki współpracy prof. Marcina Hellmanna ze Szpitalem Uniwersyteckim w Grenoble we Francji udało się stworzyć w Zakładzie jeszcze jedną - unikatową Pracownię Badań Mikrokrążenia.

- Naczynia mikrokrążenia, choć niewidoczne gołym okiem, zaopatrują tkanki i narządy w tlen oraz substancje odżywcze oraz odpowiadają za regulację ciśnienia tętniczego krwi - tłumaczy prof. Hellmann. - Zaburzenia tego mikrokrążenia są jednym z najwcześniejszych etapów w powstawaniu chorób sercowo-naczyniowych, często wyprzedzającym wystąpienie zmian patologicznych w dużych naczyniach oraz objawów klinicznych. Szacuje się, że nawet 30 proc. chorych z objawami choroby wieńcowej nie ma zmian w dużych tętnicach wieńcowych, a zmiany i zaburzenia w mikrokrążeniu, co często również obserwujemy u naszych chorych. Dlatego wczesna ocena tego łożyska naczyniowego pozwoliłaby zidentyfikować osoby z grupy ryzyka sercowo-naczyniowego. Podejrzenia, że u podłoża wielu powikłań, w tym sercowo-naczyniowych leżą zaburzenia mikrokrążenia, które mogą prowadzić do mikrozakrzepów i mikrozatorów, jak również zaburzać odpowiednią perfuzję tkanek i narządów potwierdziła również pandemia COVID-19.

Zła dieta, brak ruchu, otyłość

Dane statystyczne obnażają jednak gorzką prawdę. Mimo sukcesów kardiologów choroby układu krążenia wciąż są w Polsce „zabójcą nr 1” i są przyczyną aż ok. 40 proc. wszystkich zgonów w naszym kraju. Mamy jeden z najwyższych w Europie wskaźników umieralności osób do 65. roku życia z przyczyn sercowo-naczyniowych. Umieralność z powodu choroby niedokrwiennej serca w Polsce jest dwukrotnie wyższa w porównaniu z Europą.

- Sądzę, że składa się na to wiele czynników - uważa prof. Marcin Hellmann. Z pewnością codzienny tryb życia, zła dieta, brak ruchu, związana z tym otyłość plus palenie tytoniu powodują ciągły wzrost zachorowań i wysoką śmiertelność z powodów sercowo-naczyniowych. Dodatkowo, nie stosujemy odpowiednich i wystarczających działań profilaktycznych i prewencyjnych w zakresie chorób serca i naczyń już na wczesnym etapie - kontroli i leczenia w przychodniach podstawowej opieki zdrowotnej. Pacjenci często trafiają do kardiologa za późno, na etapie zaawansowanej choroby wieńcowej lub z objawami niewydolności krążenia. Ponadto, nie kontrolujemy wystarczająco dobrze głównych czynników ryzyka rozwoju chorób sercowo-naczyniowych, takich jak: nadciśnienie tętnicze, zaburzenia lipidowe, cukrzyca, otyłość, palenie tytoniu, brak aktywności fizycznej. Wszystko to generuje całą kaskadę niekorzystnych zdarzeń, które prowadzą do rozwoju choroby wieńcowej i niewydolności serca. Ważne, by zadziałać na jak najwcześniejszym etapie. Tzn. identyfikować czynniki ryzyka, wdrażać prewencję / profilaktykę. Działać najpierw niefarmakologicznie, a potem odpowiednio szybko wdrożyć odpowiednie leczenie, obniżające ciśnienie tętnicze, przeciwmiażdżycowe, promować ruch, zdrową dietę, wysiłek fizyczny itd.

Będzie kolejny program

W kwietniu br. Rada Ministrów przyjęła projekt Narodowego Programu Chorób Układu Krążenia na lata 2022-2032. Oczekuje on teraz na wpis do wykazu prac legislacyjnych. Jego najważniejszym zadaniem jest znacznie skuteczniejsze, niż dotychczas redukowanie głównych czynników ryzyka sercowo-naczyniowego. W ramach programu mają być tworzone centra profilaktyki i leczenia zapobiegawczego, między innymi dedykowane osobom obarczonym bardzo wysokim ryzykiem chorób układu krążenia, w tym pacjentów z nadciśnieniem tętniczym, hipercholesterolemią rodzinną czy cukrzycą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki