Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kapitan Ryszard Wojnowski: Nie płynęliśmy, żeby zginąć [ROZMOWA]

rozm. Irena Łaszyn
Nam się udało, bo mieliśmy szczęście. Arktyka jest nieprzewidywalna - mówi kapitan Ryszard Wojnowski
Nam się udało, bo mieliśmy szczęście. Arktyka jest nieprzewidywalna - mówi kapitan Ryszard Wojnowski Przemek Świderski
Lady Dana 44 jako pierwszy jacht pod polską banderą pokonała Przejście Północno-Wschodnie i dotarła z Sopotu do Vancouver - mówi kapitan Ryszard Wojnowski, który otrzymał tytuł Żeglarza Roku 2013, Srebrny Sekstant i I Nagrodę Honorową Rejs Roku.

Gratuluję! Zgarnął Pan najwyższe żeglarskie trofea!
Dziękuję, ale przyznam nieskromnie, że nie jestem specjalnie zaskoczony. Żaden inny polski jacht, z polską załogą, nie pokonał do tej pory Przejścia Północno-Wschodniego. Nam się udało, bo mieliśmy szczęście. Arktyka jest nieprzewidywalna.

Pokonaliście Przejście Północno-Wschodnie, ale bieguna północnego nie opłynęliście, jak początkowo planowaliście. Niektóre media donosiły, że przegraliście z żywiołem.

To tak, jakby wyruszać na igrzyska olimpijskie z założeniem, że przywiezie się trzy złote medale, a w rezultacie wrócić tylko z dwoma. Po prostu - klęska! Media lubią chwytliwe tytuły. Na szczęście inni żeglarze docenili nasz wyczyn. Przecież biegun północny w jednym sezonie nawigacyjnym opłynęły raptem dwa jachty na świecie: rosyjski Piotr I i norweski Northem Passage.

Najtrudniejszy etap, to pokonanie legendarnej już Cieśniny Wilkickiego.
Ona jest kluczowa, reszta to rozbieg i dobieg.

Było gorąco?
Najważniejsze w żeglarstwie, to żeby nie było gorąco. Nie jesteśmy na żadnej wojnie, nie trzeba szarżować, ma być bezpiecznie. Dobry rejs to taki, że się zrobi swoje, dopłynie, gdzie trzeba, a na koniec się powie, że było trochę nudno. Gdy się walczy o życie, wyprawa nie ma sensu.

Czyli - było nudno…
No, nie przesadzajmy. Cieśnina Wilkickiego to taki lejek, między Morzem Łaptiewów a Morzem Karskim, rozdzielający Półwysep Tajmyr od wysp Ziem Północnych. Ma ok. 200 km długości i ok. 55 km szerokości. Odmarzać zaczyna zwykle od 15 lipca, a 15 sierpnia powinna być już żeglowna. Ale to teoria, bo są lata, gdy nie odmarza wcale. Trzeba więc mieć farta, żeby trafić na odpowiedni moment i przedostać się, zanim zamarznie ponownie. My czekaliśmy aż się otworzy do 23 sierpnia, mieliśmy najgorsze warunki od 2006 roku. Tkwiliśmy w Dikson, najbardziej na północ wysuniętym rosyjskim porcie i wpatrywaliśmy się w mapki pogodowe prawie przez trzy tygodnie. Wtedy rzeczywiście było nudno.

A potem lawirowaliście wśród lodów z duszą na ramieniu.
Lody nie do końca puściły, czasami musieliśmy kręcić piruety wśród growlerów i ogromnych lodowych tafli klinujących się nawzajem. Gdy już się wydawało, że najgorsze minęło, pojawił się kolejny lodowy wał, przypominający gdyński falochron, przez który trzeba się było przebić. Falował, ale nie był za bardzo zbity, uważnie więc szukaliśmy przejścia między unoszącymi się na falach kawałami lodu, większymi od naszego jachtu. Staraliśmy się przy tym nie rozwalić śruby czy steru. Powiem obrazowo: czuliśmy się tam tak, jakby ktoś poruszał szklanką z pływającymi kostkami lodu, a Lady Dana 44 była połówką takiej małej kostki. Ale to już było za Cieśniną Wilkickiego, na ostatnich 300 metrach.

Ryzykowaliście!
Powtarzam: nie płynęliśmy tam, żeby zginąć. Aż tak nie ryzykowaliśmy. Mieliśmy też satysfakcję, że przedostaliśmy się przez te lody bez pomocy holownika. Rosjanie nie mogli uwierzyć. Mówili: mołodcy!

A potem utknęliście w Prowidienija, na Półwyspie Czukockim, czekając na wizy.
One musiały do nas dotrzeć z Anadyru, stolicy Czukotki. Ponieważ był sztorm, wszystko się przedłużyło. Nie było w tym niczyjej złej woli.

Kolejny trudny etap to Morze Beringa.Podczas sztormu straciliście tratwę ratunkową.
Morze Beringa rzeczywiście jest takie, jak to pokazują filmy z serii "Najniebezpieczniejszy zawód świata" na Discovery Chanel - płytkie, 30 metrów głębokości, krótkie wysokie fale, często wieje. W naszym przypadku fala okazała się ciut za duża, za bardzo nas położyła i - tratwa sobie odpłynęła. Ale został nam jeszcze ponton i zostały nam kombinezony ratunkowe. W takich strojach, zrobionych ze specjalnej pianki, dosyć długo można przetrwać w zimnej wodzie. Na szczęście nie było potrzeby ich testować.

Naprawdę się nudziliście!
Sztorm dla żeglarza nie jest czymś nadzwyczajnym. Na Morzu Beringa i Oceanie Spokojnym mieliśmy 170 godzin wiatru powyżej sześciu w skali Beauforta. Gdy więc było osiem, to siedzieliśmy sobie spokojnie i oglądaliśmy filmy. Gdy wiało mocniej, to się zastanawialiśmy, czy oglądać, czy nie. Od środka to wygląda zupełnie inaczej. Przy głębokości 2-3 kilometrów, fala jest długa, kołysze z umiarem. Jacht zachowuje się jak korek, podskakuje góra-dół. Jeśli jednak ktoś ma problem z utrzymaniem równowagi, to siedzi w koi, żeby się nie potłuc.

W dodatku do zbiornika z paliwem dostawała się woda.
No, tak. Trzeba ją było wciąż wylewać. Zniszczyły się wtryskiwacze. Od Peweku do Vancouver używaliśmy więc silnika może przez dwie-trzy godziny. Kilka tysięcy mil przepłynęliśmy na żaglach.

Kiedy zdecydowaliście, że płyniecie na południe, do Vancouver, zamiast kontynuować trasę wokół bieguna?

Gdy się okazało, że Przejścia Północno-Zachodniego, które miało być drugą częścią wyprawy, nie da się pokonać. Poprzednia, wyjątkowo mroźna zima wciąż trzymała niektóre odcinki skute lodem, a tegoroczna zima przyszła zdecydowanie za wcześnie i dopełniła dzieła. Ci, którzy próbowali się przedostać, utknęli w porcie Cambrige Bay. Ambicje nie powinny zastępować zdrowego rozsądku. Wszyscy to przyjęli ze zrozumieniem.

Oprócz Pana na pokładzie było sześć osób.
Płynęli ze mną Daniel Michalski, Paweł Ołdziej, Lech Romanowski, Michał Kochańczyk, Cezary Bajer i Michał Wojnowski.

Ten ostatni to szesnastolatek. Sprawdził się?
Nie będę oceniał publicznie własnego syna. Powiem tylko, że normalnie pełnił wachty i robił to, co inni. Miał wprawę, pływa od trzeciego roku życia.

Poza tym chodzi do gimnazjum, a w wolnych chwilach koncertuje dla… morsów.

Kiedyś, w okolicach Ziemi Franciszka Józefa, gdy grał na keyboardzie, który zabrał w rejs, podpłynęły morsy. Z dużym zainteresowaniem, bo to ciekawskie zwierzaki, wysłuchały nokturnu cis-moll Chopina. Nagraliśmy tę scenę, potem pokazał to "Teleexpress". Ale nie tylko Michał koncertował. Trzeba było posłuchać Daniela, który grał na gitarze! Rosjanom, których spotykaliśmy w portach, bardzo się to podobało.

Z Rosjanami nie mieliście problemów? Zdaje się, że nie wszystkich witają w tej Arktyce chlebem i solą…

Chlebem i solą to nas witali kanadyjscy Polonusi, gdy już dotarliśmy do Victorii i Vancouver. Był konsul, polscy górale, dużo jachtów. Traktowano nas tam jak bohaterów. Ale Rosjanie, podobnie jak Czukczowie i Eskimosi, też odnosili się do nas z szacunkiem. W Prowidienija, na Czukotce, w dowód uznania i przyjaźni, dostaliśmy nawet w prezencie beczkę kiszonej kapusty! Trzeba podkreślić, że jest to tam towar deficytowy.

Gdzie jest teraz Pani Danka, jak pieszczotliwie nazywaliście swój jacht?
W Vancouver, tam zimuje. Część załogi wróci na pokład wiosną, by raz jeszcze zmierzyć się z lodową Arktyką. Chcielibyśmy jednak zrobić to Przejście Północno-Zachodnie i wzdłuż Grenlandii popłynąć do domu. Ale wcześniej planuję trochę powłóczyć się w okolicach Alaski, razem z żoną, której imieniem nazwałem jacht.

Nie wszyscy z poprzedniego składu popłyną?
Nie każdy może mieć w roku cztery miesiące urlopu, a tyle trwa taki rejs. Chciałbym przypomnieć, że z Sopotu wyruszyliśmy 8 czerwca, a w Vancouver byliśmy 12 października, pokonując 8890 mil morskich. Droga z Vancouver do Sopotu też zajmie dużo czasu.

A były konflikty podczas tego czteromiesięcznego rejsu?

Nie kłóciliśmy się. Jeśli były jakieś uwagi, to przekazywaliśmy je zawsze w białych rękawiczkach. Dopłynęliśmy, a to najważniejsze.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki