Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kapitalny finisz Jagiellonii Białystok. Lechia Gdańsk rozbita w końcówce!

Paweł Stankiewicz, Białystok
Przemyslaw Swiderski
Jeszcze do 79. minuty piłkarze Lechii wygrywali w Białymstoku z Jagiellonią 2:0, by ostatecznie przegrać niedzielny, ostatni mecz w tym sezonie... 2:4!

Piłkarze Lechii na pewno inaczej wyobrażali sobie ostatni mecz sezonu w piłkarskiej T-Mobile Ekstraklasie. Do końca miała trwać walka o europejskie puchary, a w Białymstoku miał nastąpić szczęśliwy finisz. Tak jednak nie było, bo podopieczni trenera Jerzego Brzęczka na własne życzenie już wcześniej pozbawili się szans na zajęcie przynajmniej czwartego miejsca.

Zadecydowały kolejne mecze z Lechem Poznań, Śląskiem Wrocław i Legią Warszawa, w których Lechia zdobyła tylko jeden punkt. Sezon trzeba ocenić pozytywnie w wykonaniu gdańskiego zespołu. Lechia potrafiła dominować nad rywalami, nawet grając na wyjazdach, dłużej utrzymywać się przy piłce, stwarzać sytuacje bramkowe, ale zdecydowanie gorzej było z ich wykańczaniem.

- Został nam jeden mecz w Białymstoku i choć nie mamy szans na europejskie puchary, to chcemy wygrać z Jagiellonią, żeby pozytywnie zakończyć ten, moim zdaniem, udany sezon - mówił Ariel Borysiuk, pomocnik biało-zielonych, po meczu z Legią.

Mecz w Białymstoku był długo podsumowaniem gry Lechii w tej rundzie. Gdańszczanie dłużej utrzymywali się przy piłce, mieli przewagę i szanse do zdobycia goli. Znowu jednak czegoś brakowało. Kolejne szanse mieli Maciej Makuszewski i Adam Buksa, ale ten pierwszy nie trafił w bramkę, a drugi strzelił wprost w Bartłomieja Drągowskiego. Buksa miał jeszcze jedną okazję, ale po jego uderzeniu głową drużynę z Białegostoku słupek uratował przed stratą gola. I tak było do 42 minuty, kiedy sprawy we własne ręce wziął Nikola Leković. Po rzucie rożnym huknął z dystansu i trafił idealnie w górny róg bramki gospodarzy. To pierwszy gol Serba w polskiej ekstraklasie. Na stadionie w Białymstoku było nerwowo głównie przez wrogie nastawienie obu grup kibiców. Ci z Gdańska nie dopuszczali do rozpoczęcia meczu zasypując serpentynami pole karne Lechii. W przerwie spotkania była próba konfrontacji z obu stron i na obiekcie musiała pojawić się policja.

W drugiej połowie podopieczni trenera Brzęczka nadal kontrolowali wydarzenia na boisku, a do tego strzelili drugiego gola. Po ładnej akcji Sebastiana Mili i dośrodkowaniu Makuszewskiego z woleja uderzył Antonio Colak. Dla Chorwata to 10 gol w tym sezonie. Końcówka meczu to fatalna gra Lechii i dramatyczne błędy w obronie. W ciągu kilkunastu minut gospodarze odwrócili wynik i ze stanu 0:2 doprowadzili do 4:2. Wszystko zaczęło się od faulu Rudinilsona w polu karnym, a jedenastkę na bramkę zamienił Patryk Tuszyński. A potem gospodarze dobijali tylko biało-zielonych, którzy popełniali juniorskie błędy w defensywie, prokurowali sytuacje bramkowe, a Ariel Borysiuk kolejnego karnego. I tak Lechia przegrała mecz, którego z przebiegu gry przegrać nie miała prawa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki