Wcześniej Przemysław Miarczyński niejednokrotnie przywoził do kraju medale z mistrzowskiej rangi imprez. Szalał w różnych klasach. Brakowało go jedynie na olimpijskim podium. A przypomnijmy, że występ w Londynie był jego czwartą próbą na najważniejszej imprezie sportowej na świecie.
W pierwszych igrzyskach, w Sydney (2000 rok), miał 21 lat. W klasie Mistral zajął wówczas ósme miejsce. Cztery lata później pojechał do Aten.
- Tuż przed wyjazdem rozłożył mnie półpasiec - wspomina w jednym z wywiadów Miarczyński. - Choroba w przeddzień startu podcięła mi skrzydła, odebrała siły, ale nie zabiła determinacji.
Olimpijskie regaty "Pont" ukończył ostatecznie na piątym miejscu. W Pekinie (2008 rok) już w klasie RS:X miało być zdecydowanie lepiej. I ponownie podium odpłynęło. Tym razem jeszcze dalej, bo Miarczyński zakończył rywalizację na 16 miejscu.
Na początku sierpnia na akwenie Weymouth nadarzającej się szansy nie wypuścił jednak z ręki. Przed decydującym wyścigiem miał 6 punktów straty do Toniego Wilhelma. Musiał być wyżej od Niemca o co najmniej trzy lokaty. Ta sztuka sopockiemu żeglarzowi się udała. Spełnił swoje marzenia.
- Przemek jest przede wszystkim skromnym człowiekiem - opisuje brązowego medalistę z Londynu Piotr Hlavaty, komandor SKŻ Ergo Hestia Sopot.
- Mimo wielu sukcesów woda sodowa nie uderzyła mu do głowy. Nie zaszumiało mu w głowie. Jest sympatyczny, przez to wszyscy w klubie go lubią. To osoba komunikatywna, pomaga koleżankom i kolegom w klubie i w reprezentacji, lubi pracować z młodzieżą. Czy po sukcesie w Londynie jest spełnionym sportowcem? Myślę, że zdobył upragniony medal i powinien być z tego zadowolony. To duży sukces dla niego, ale i dla całego polskiego żeglarstwa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?