Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jurek Owsiak: Chodzi o wspólnotę, energię i zabawę

Magdalena Sapkowska
Jurek Owsiak
Jurek Owsiak Fot. Julia Sheveloff
Z Jurkiem Owsiakiem, dyrygentem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, rozmawia Magdalena Sapkowska

Jak nastrój przed XIX Finałem?

Jak najlepszy. Właśnie siedzę i maluję rzeźbę anioła, którą dostałem od pewnego pana z domu pomocy społecznej. Mamy dużo pracy, ale akurat mam chwilę przerwy, więc nakładam na nią mnóstwo kolorów, piszę rock and roll, love, peace, kochajcie artystów. Tych rzeźb otrzymałem kilkanaście, pójdą na licytację. Jesteśmy po kolejnej odprawie fundacji, wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Kiedy ma się logiczny cel, wszystko się układa. Jest z nami 1500 sztabów pełnych ludzi, którzy wiedzą co robić. Artyści też wiedzą, że grają za darmo, w tym roku 1300 wykonawców się zgodziło, żeby z nami grać. W czasie finału czeka nas ogromna ilość łączeń na żywo, w głównym studiu będzie 120 gości. To potężna maszyna.

Kto nią steruje?

W fundacji pracują 22 osoby, z czego tylko 10 zajmuje się finałem, a reszta wykonuje swoje codzienne prace. Realizują kontrakty, koordynują narodowe programy medyczne prowadzone przez fundację, a także edukacyjny program dotyczący pierwszej pomocy, zajmują się też korespondencją i codzienną pracą naszej fundacji. Finał jest w rękach 10 osób, ale dzięki życzliwości innych, dzięki temu, że pomagają młodzi i odpowiedzialni ludzie - wszystko styka. Mamy wiadomość z ostatniej chwili, że ktoś nam daje samochód na licytację. Licytujemy rzeczy, które same do nas przychodzą. To przedziwne, wręcz magiczne. Artur Barciś co roku daje nam namalowane przez siebie obrazki przedstawiające anioły. Trafiają też do nas prezenty, które dostają goście Szymona Majewskiego. Mamy też narty od Adama Małysza, nówki - sztuki nieśmigane. Są niesamowite! Nie dość, że podpisane, to jest w nie wprasowane logo XIX Finału. Więc jesteśmy w miarę spokojni. W moim pokoleniu uczyłem się, że jak się robi duże rzeczy, to jest bałagan. Wszystko się wali, trzeba dramatyzować. Ale nie u nas. Nie ma nerwów, chociaż jest poruszenie. Nie tylko w Polsce, gramy przecież na całym świecie.

Za granicą jest ich prawie 60. Najdalej jest nasza baza arktyczna. Śmiejemy się, że tam do sztabu może przyjść już tylko biały niedźwiedź. To fantastyczne finały. Rekordowe są zwykle w Nowym Jorku. Organizuje je wasz krajan z Trójmiasta. Do tego finału przyłączają się nie tylko Polacy, ale też Amerykanie, Meksykanie, Portorykańczycy. Orkiestra gra też w Chicago, Kanadzie, Australii. W samej Anglii jest paręnaście sztabów. Tworzą je ludzie, którzy wyjechali z Polski kilka lat temu, urządzili sobie tam życie, a teraz z ogromną energią przenoszą za granicę to, co robili tutaj. A tam wszyscy są w lekkim szoku, że takie rzeczy naszym wychodzą. Jest w tym dużo polskiego fajnego grania i energii.
A w Polsce?

Grają nawet najmłodsi. W Żarach jest przedszkole imienia WOŚP. 120 maluchów zbiera pieniądze, bierze w tym udział od lat. To jest coś niebywałego. Nawet w najmniejszych wioskach grają ochotnicze straże pożarne. 575 takich małych jednostek OSP odebrało sprzęt w czasie akcji Stop Powodziom, a teraz z nami grają. Te urządzenia są wciąż wykorzystywane z powodu tych cholernych powodzi, które nie chcą nam odpuścić.

No właśnie - akcja Stop Powodziom. Jak będzie potrzeba, jeszcze kiedyś zagracie latem?

Odpukać, oby nie było takiej potrzeby. Rzadko gramy w wyjątkowych akcjach. Zbieraliśmy pieniądze, kiedy było tsunami na Sri Lance, swojego czasu byliśmy z pomocą w Albanii, a kiedy była pierwsza fala powodzi w Polsce - też pomagaliśmy. Jesteśmy gotowi do takich sytuacji. Jeżeli dzieje się coś poważnego, ludzie mówią nam - czekamy w blokach startowych. Jak powiecie, że zbieramy, to zbieramy. W czasie akcji Stop Powodziom sztabów było ponad 200, były wakacje, ludzi było mniej, ale i tak zebraliśmy 2 mln 644 tys. zł. Za to wszystko kupiliśmy sprzęt. Jeśli jest logiczne myślenie i ludzie gotowi do akcji, a także jasny przekaz, co trzeba robić i na co się zbiera pieniądze - można działać. Polacy okazują się rewelacyjni w tych sprawach. Ludzie czasem mówią, że żal im marznących orkiestrowych wolontariuszy.

Czemu gracie zimą?

Zima to jeden z argumentów udowadniających, że ta akcja jest taka wyjątkowa. 19 lat temu, kiedy wpadliśmy na pomysł, żeby grać i zbierać, w telewizji powiedziano nam - pomysł fajny, ale tylko zimą mamy wolne moce przerobowe. Jak chcecie grać w zimę, proszę bardzo. A my powiedzieliśmy - czemu nie! To trochę przypadek wybrał tę porę roku. Po roku zastanawialiśmy się - może jednak przenieść finał na lato? Potem uznaliśmy - nie! Cały wic polega na tym, że jest zimno. Robimy najbardziej abstrakcyjną rzecz - brazylijski karnawał w środku zimy. Śmiejemy się, że jak wejdą jakieś przepisy unijne, to pewnie obliczą, ile czasu dziecko może trzymać w ręku puszkę. A więc na przekór wszystkiemu, gramy.
A jakby tak policzyć sprzęt, który kupiła Orkiestra? Poszłoby w tysiące?

Pewnie. To ponad 25 tysięcy urządzeń. Gruby sprzęt, począwszy od rentgenów, rezonansów magnetycznych, kończąc na pulsoksymetrach. Wartość naszego wsparcia dla szpitali, udzielonego w ciągu tych 18 lat, wynosi ponad 350 mln zł. Nasz sprzęt ma wpływ na to, co się dzieje w służbie zdrowia. Na to, że zmniejsza się śmiertelność noworodków. Ale tych zmian nie zrobi się, ot tak. Dzięki wszystkim Polakom, którzy przyłączyli się do zbiórki, razem z Ministerstwem Zdrowia tworzymy system. 3 miliony dzieci zostało już przebadane na okoliczność wad słuchu. Każdy noworodek jest badany i dostaje od nas specjalną wklejkę, która dokumentuje, czy dziecko jest zdrowe. Jeżeli jest coś nie tak, natychmiast rozpoczyna się leczenie. I to skutkuje. Niezależnie od tego, czy nas ktoś lubi, czy nie, jeśli wrzuci złotówkę, ta złotówka to konkretna ilość wklejek i zrobionych badań.

Czujesz się opiekunem tych przebadanych dzieci?

Tysiące dzieci, którym uratowaliśmy życie, to dla mnie trochę abstrakcja. Bez orkiestrowego sprzętu ich szansa na przeżycie byłaby znikoma. Ale pomogliśmy wszyscy. Lekarze i Polacy, którzy wrzucają pieniądze. Więc nie jestem opiekunem, ale czuję się trochę wychowawcą. Orkiestra to sprawa pokoleniowa. Przychodzą do mnie ludzie i mówią - zbierałam pieniądze 19 lat temu, teraz mam dzieci, które też zbierają. Na Przystanku mówimy też młodym - wyluzujcie z narkotykami. I umowa stoi. Na pół bańki ludzi, które jest na koncercie, w zeszłym roku było 120 przypadków wykroczeń czy złamania prawa. To jest wielkie miasto, które w obywatelski sposób pilnuje praw. Woodstockowicze mówią mi - ty nas prosisz, my się dostosujemy, ale w zamian za to spraw, żebyśmy mogli się bezpiecznie bawić. I to jest bardzo wychowawcze.

Po każdym finale tracisz głos. Nie jesteś już trochę zmęczony tym wszystkim?

Nie, nie i jeszcze raz nie! Nie potrafiłbym poprowadzić żadnego innego koncertu. Pogubiłbym się, nie czułbym kimatu, to byłaby męka. Ciągle ktoś mnie zaprasza, żebym prowadził jakąś akcję, licytację, jednak ja odpowiadam - wybaczcie, nie mogę. Na finale pewnie będę tracił głos, bo nie potrafię mówić jak aktorzy. Ale tak to już jest. Za to bywam zmęczony głupotą. Denerwuje mnie też dyskredytowanie autorytetów, wydarzeń, osiągnieć i samych siebie. Ja jestem dumny z naszego kraju, jestem patriotą. Kiedy czuję, że popadamy w destrukcję, zaciskają mi się pięści, bo to jest energia, która idzie w dym. Finał to taki moment, w którym można się otrząsnąć z tych złych emocji i bawić. Nikt nie pyta o przekonania, religię, filozofię. Podczas ostatniego finału w Warszawie turyści z Japonii pytali - o co chodzi z tymi serduszkami? Chodzi właśnie o wspólnotę, energię i zabawę. Chciałbym, żeby odbierano nas jako naród, który potrafi się zjednoczyć nie tylko po to, by walczyć o niepodległość, ale również po to, żeby tu i teraz żyło nam się lepiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki