Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Julke nie jest szefem młodych konserwatystów

Piotr Weltrowski
Sławomir Julke, sopocki biznesmen, który na początku lipca rozpętał tzw. aferę sopocką, oskarżając Jacka Karnowskiego, prezydenta Sopotu, o próbę wymuszenia łapówki, nie jest już prezesem stowarzyszenia Młodych Konserwatystów.

W sobotę został odwołany z funkcji przez Radę Krajową MK, która zebrała się w Warszawie.

Biznesmen przewodził stowarzyszeniu od czerwca tego roku. Jak twierdzą sami zainteresowani, przewodnictwo to miało czysto formalny charakter, gdyż już po wybuchu tzw. afery sopockiej, Julke nie uczestniczył w spotkaniach MK, nie kontaktował się także ze swoimi kolegami.

- Od wybuchu afery Sławek zupełnie zniknął z życia stowarzyszenia - mówi Piotr Bigus, prezes pomorskiego oddziału stowarzyszenia.

To właśnie ta komórka MK, kilka dni po wybuchu afery, wystosowała do Julkego list otwarty, w którym poproszono go o ustąpienie. Wątpliwości MK z Pomorza budziły okoliczności sporu biznesmena z Karnowskim, który przez lata był jednym z politycznych patronów środowiska MK. Biznesmen odpowiedział im wówczas w takiej samej formie, tłumacząc powody swoich decyzji, które doprowadziły do wybuchu afery. Z funkcji jednak nie ustąpił.

- Poza decyzją o odmowie ustąpienia nie uzyskaliśmy od niego żadnych informacji dotyczących przyszłości stowarzyszenia pod jego wodzą. Wygląda więc na to, iż po prostu straciliśmy w ten sposób dobre pół roku - dodaje Bigus.

Przez ten czas Julke formalnie przewodził MK, jednak od dawna wiadomo było, iż jego los jest już przypieczętowany. W sobotę wszystko znalazło jednak swój formalny finał.

- W związku z niewypełnianiem przez prezesa MK swoich statutowych prerogatyw, a także utratą niezbędnego zaufania potrzebnego do pełnienia najwyższej funkcji w stowarzyszeniu, Rada Krajowa stowarzyszenia udzieliła Sławomirowi Julkemu wotum nieufności - czytamy w oficjalnym oświadczeniu wystosowanym przez Łukasza Schreibera, przewodniczącego Rady Krajowej MK.

Decyzję podjęto jednogłośnie, zwołując zarazem na luty nadzwyczajny zjazd krajowych władz stowarzyszenia w celu wybrania nowego prezesa. Sam Julke sprawę komentuje krótko. - Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, a takich niewielu pozostało mi w stowarzyszeniu MK, więc z mojego punktu widzenia jest to zupełnie nieistotna decyzja - mówi biznesmen.

Chociaż po zawiadomieniu złożonym przez Julkego śledztwo w sprawie rzekomej korupcji w sopockim magistracie wszczęła Prokuratura Krajowa, to na biznesmena spadło odium nie tylko ze strony MK. Jeszcze w lipcu został on usunięty ze struktur Platformy Obywatelskiej. Zdaniem polityków zachował się niegodnie, próbując nagrywać na dyktafon nie tylko swojego ówczesnego przyjaciela - Karnowskiego, ale także premiera Donalda Tuska. Wątpliwości budził także fakt, iż chociaż rozmowę z prezydentem Sopotu nagrał w marcu, z jej ujawnieniem i zawiadomieniem o sprawie prokuratury czekał do lipca.

Podobne argumenty usłyszeć można także teraz od przedstawicieli MK. Ich osądu nie zmienia fakt, iż prokuratura postawiła w międzyczasie zarzuty Danucie Z. - jednej z sopockich urzędniczek, która zdaniem śledczych miała fałszować dokumenty związane z planowaną przez Julkego inwestycją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki