Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Józef Jagódzki: Dom sąsiada gasił w samych majtkach i na boso

DJ
Rozmowa z Józefem Jagódzkim, druhem z OSP Orle.

Od jak dawna jest Pan strażakiem ochotnikiem?Nie pamiętam dobrze, który to był rok. Chyba 1960. Na pewno zaczynałem od młodzieżówki.

A dlaczego wstąpił Pan do OSP?Pochodzę z kielecczyzny. Pamiętam, że zawsze było u nas dużo pożarów. Z reguły paliły się słomiane strzechy. Myślę, że kierował mną taki młodzieńczy zapał.

Miał Pan w rodzinie jakiś strażaków?Mój ojciec pracował w kamieniołomach, gdzie nabawił się pylicy. Wiem, że bardzo chętnie wstąpiłby do OSP, ale co z tego, kiedy wystarczyło, że zrobił zaledwie dwa kroki i już miał zadyszkę. Jestem więc pierwszym strażakiem w rodzinie.

Lubi Pan to, co robi?Bardzo. A teraz, kiedy jestem na emeryturze, bycie strażakiem stało się dla mnie jeszcze istotniejsze. To nie tylko moja praca, ale też rozrywka. To moje hobby. Bo a to przejdę się do remizy sprawdzić sprzęt, a to umyję samochód strażacki. Lepsze to, niż gdybym siedział w domu i się nudził lub wyglądał przez okno.

Jaka była najtrudniejsza akcja, w której brał Pan udział?To było w kieleckim, w miejscowości Osa. Płonęła wioska, w której było około pięćdziesięciu gospodarstw. Po partyzantach zostało tam dużo schronów i wszystko zaczęło się walić. Strach było do tego podejść. Kiedy tam jechaliśmy, była północ. Nie mieliśmy odpowiedniego strażackiego ubioru, ani sprzętu. Złapaliśmy co mogliśmy i ruszyliśmy im z pomocą. Nie zapomnę tego nigdy.

Bał się Pan o swoje życie?Raczej nie zdawałem sobie sprawy z niebezpieczeństwa, w którym się znajdowałem. Szedłem na całego.

Późna godzina nie ułatwiała za pewne strażakom zadania?Zdecydowanie nie. Noc jest najgorsza. Kiedy zawyje syrena, a człowiek zbudzi się tak nagle ze snu, jest bardzo roztargniony. Mnie ogarnia wówczas jakieś takie nieprzyjemne napięcie. Pamiętam sytuację chyba sprzed trzech lat. Syrena wyła na całego, a ja nie mogłem się za nic obudzić. W końcu, kiedy wstałem z łóżka, zobaczyłem w oknie, że cały szczyt domu sąsiada jest w płomieniach. Wyskoczyłem z domu jak szalony. Dopiero przy remizie zorientowałem się, że jestem bosko i mam na sobie tylko majtki. Nie przejąłem się jednak za bardzo. Odpaliłem samochód i pognaliśmy sąsiadowi na pomoc.

No tak, w takiej sytuacji liczy się przede wszystkim czasSzybki wyjazd jest najważniejszy. Nasza jednostka nie ma z tym żadnego problemu. Wystarczy, że zawyje syrena, a my za dwie, trzy minuty jesteśmy już gotowi do wyjazdu.

Dlaczego warto oddać na Pana głos?Myślę, że koledzy, którzy zgłosili mnie do udziału w plebiscycie, wybrali mnie dlatego, ponieważ jestem najstarszy w jednostce.

Zagłosuj na Józefa Jagódzkiego! Wyślij na nr 72355 SMS o treści: och.5 (2,46 zł z VAT)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki