Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jovanka Tomaszewska i Wojciech Kołyszko: Każdy z nas jest pępkiem świata

Redakcja
Wojciech Kołyszko
Wojciech Kołyszko Robert Kwiatek/Archiwum
Z Jovanką Tomaszewską i Wojciechem Kołyszką rozmawia Gabriela Pewińska

Z czym się dzieciom kojarzy słowo wolność? Co o wolności myślą?
Jovanka Tomaszewska: Przede wszystkim myślą raczej w kategoriach tego, co im wolno, a czego nie wolno. Bo generalnie niewiele im wolno bez pytania. Często na zajęciach, które prowadzimy, pytają nas o pozwolenie w każdej niemal kwestii, na przykład czy mogą wyjść zrobić siusiu albo czy mogą narysować coś po swojemu. To jest straszne, że muszą prosić o wolność w tak intymnych kwestiach.
Wojciech Kołyszko: W naszej kulturze funkcjonuje fałszywe przekonanie, że przede wszystkim musimy dzieciaki okiełznać (czyli ograniczyć ich wolność), bo jeśli tego nie zrobimy, to one wejdą nam na głowę i tym samym odbiorą wolność nam. Większość ludzi tkwi w sidłach takiego uproszczonego myślenia. W rzeczywistości pomiędzy tymi skrajnościami jest mnóstwo możliwości rozwiązań pośrednich.
J.T.: Żebyśmy my, dorośli, umieli korzystać z naszej wolności, musimy mieć doświadczenie wolności. Jeżeli naszym dzieciom to doświadczenie odbierzemy, to one, już jako dorośli, nie będą potrafiły z tej wolności korzystać w sposób sensowny, mądry i bezpieczny dla siebie i innych.

Myślę, że problem tkwi w tym, że to my, dorośli, mamy kłopoty z wolnością. Albo do niej nie dojrzeliśmy, albo jej nie mamy, albo nie wiemy, co z nią zrobić. Kiedy dziecko może mówić o wolności?
J.T.: Kiedy ma wolność wyboru. Możemy ją zapewnić każdemu dziecku, oczywiście adekwatnie do wieku. Moja siostra ma roczną córeczkę, której zawsze pozwala wybrać jedną z dwóch sukieneczek, żeby nosiła tę, która jej się bardziej podoba. Od takich prostych gestów w relacji dziecko - rodzice zaczyna się uczenie wolności, jej uświadamianie.

Często uciekamy od tematu wolności...
J.T.: Bo nas ona przeraża, bo nie umiemy wybierać. Panicznie się boimy popełniania błędów, gdyż od wczesnego dzieciństwa jesteśmy za nie karani. A przecież jeśli nie popełniamy błędów, to się nie uczymy. Robienie błędów jest twórcze. Nie jest możliwa wolność bez prawa do popełniania błędów i doświadczania ich konsekwencji.
W.K.: Niektóre ograniczenia, które odczuwamy jako dorośli, są realne, wynikają z praw fizyki, biologii, norm społecznych bądź etycznych. Jednak często nasze poczucie braku swobody bierze się właśnie stąd, że w dzieciństwie mieliśmy ograniczoną wolność działania, wypowiedzi czy nawet myślenia - byliśmy karani za niezależność. Dlatego tak ważna jest samoświadomość. Ona daje nam szansę na uniknięcie przeniesienia własnych ograniczeń na dzieci.

Chyba trudno dzieciom będzie pojąć, co to jest właściwie ta wolność...
J.T.: Gdy ktoś nas pyta, co to jest wolność, to my sami czujemy się trochę zakłopotani. Przed realizacją tego projektu w ramach Festiwalu All About Freedom przeglądałam różne jej definicje i doszłam do wniosku, że w mówieniu o wolności panuje duży zamęt. A już robi się zupełny chaos, gdy na ten temat rozmawiamy z dziećmi. Dlatego lepiej pytać dzieci nie o definicje, tylko o to na przykład, kiedy czują się wolne, które ograniczenia wolności im bardziej doskwierają, a które nie? Na przykład często fakt, iż nie mogę fruwać to nie jest coś, co odczuwam bardzo boleśnie, gorzej, gdy ktoś zakazuje czegoś, do czego mam prawo.
W.K.: O bolesnym doświadczeniu możemy mówić, na przykład wtedy, gdy dziecko widzi, że inni robią coś, czego ono nie może. Dlaczego mama kłamie - prosi by, powiedzieć nielubianej znajomej, że nie ma jej w domu, a mnie za kłamstwo karze? Rodzi się poczucie braku sprawiedliwości i pragnienie, by przestać być dzieckiem, przejść do grupy tych, którym wolno więcej.
Jak zatem rozmawiać o tym?
W.K.: Staramy się znajdować takie formy, które będą dla dzieci atrakcyjne. To co słyszą w mediach o wolności to zwykle dla nich puste pojęcia, coś potwornie nudnego, element nieciekawego świata dorosłych. Dlatego odwołujemy się do konwencji fantasy (lub bajki w wypadku młodszych dzieci). Można mówić o wartościach i realnych problemach, umieszczając je w wymyślonej, fantastycznej scenerii. Gdy posługujemy się językiem opowieści, to co abstrakcyjne i teoretyczne zaczyna być żywe, łatwiej się słucha, przyjmuje i zapamiętuje. Ale podstawowa rzecz to kwestia doświadczania wolności. Często uruchamiamy w czasie naszych warsztatów tak zwany kącik leniwca. Jeśli któreś z dzieci jest znudzone, zmęczone albo nie chce w czymś uczestniczyć, może się tam udać. Jedyny warunek - nie przeszkadzać innym. Do niczego nie zmuszamy; inaczej niż w szkole, gdzie zazwyczaj wszyscy muszą robić to samo, tak samo i w tym samym czasie. Może kogoś to zdziwi, ale kącik nigdy trwale się nie zapełnił...
J.T.: Jedynie na początku, gdy dzieci sprawdzają, czy rzeczywiście mogą, czy to działa. Ale kiedy uznają, że mają swobodę wyboru, w ogóle z tego nie korzystają.
W.K.: To jest zasadnicze pytanie: co my, dorośli, możemy zrobić, by margines dziecięcej wolności trochę poszerzyć? Nie chodzi bynajmniej o jakąś rewolucję, ale o ograniczenie absurdalnych zakazów i nakazów, których liczba w życiu statystycznego dziecka jest zdecydowanie zbyt duża. Ważne też, by dzieci miały świadomość, że wolność dorosłych również jest ograniczona. Często kreujemy się na nieomylne, niczym nieograniczone istoty, co wprowadza dodatkowy dystans i wzmacnia u dzieci nierealistyczną wizję świata.
J.T.: Zamiast podawania definicji wolności namawiamy raczej dzieci, by szukały personifikacji tego pojęcia. By się zastanowiły, czy gdyby wolność była osobą, to czy byłaby roztrzepana, czy nie, jak by wyglądała, co robiła. Gdy sama się zaczęłam nad tym zastanawiać, stwierdziłam, że solidarność na przykład kojarzy mi się z opiekuńczą starszą siostrą, która chciałaby, by wszyscy się dogadywali, a wolność to taka radykalna anarchistka. Czasem zupełnie traci kontakt z rzeczywistością - jeśli się jej nie przypomni, że jednak są pewne ograniczenia, to dopiero poszłaby w tango, bo wszystko jej się wydaje możliwe.

Wolność może nas, dorosłych, przerażać, ale dzieci chyba pociąga, inspiruje?
J.T.: Psychologowie mówią o zjawisku ucieczki od wolności. Tak naprawdę często wolimy, żeby ktoś nam coś narzucił. Żeby nad nami był ten bat. Bo tak jest łatwiej. A my chcemy zachęcić młodych ludzi, by znaleźli swoją przestrzeń wolności. Żeby mieli jej świadomość, a także świadomość tego co ich ogranicza i jak znoszą te ograniczenia.

Ale wolność to też jest szacunek dla drugiego człowieka... Może od uświadomienia, że każdy człowiek ma przestrzeń, w którą nie wolno ingerować, powinno się tę edukację dzieci zacząć?
W.K.: Jeden z naszych ulubionych pomysłów to formuła "wszyscy jesteśmy pępkami świata". Ja jestem pępkiem świata, ale pępkiem świata jest też każdy inny człowiek. Świat ma mnóstwo pępków. Powinniśmy uczyć od najmłodszych lat, że wszyscy mamy prawo do swego punktu widzenia i sposobu myślenia. Poczucie własnej wartości jednostek jest fundamentem budowy społeczeństwa obywatelskiego.
J.T.: Często mówi się, że dzieci muszą się nauczyć szanować starszych. Ale one nie będą szanować innych, gdy same nie będą traktowane z szacunkiem. Z przerażeniem obserwuję, jak często małe dzieci mają niską samoocenę. I to jest skutek braku szacunku dla dziecka właśnie, skutek odbierania mu godności.
W.K.: Wiele zależy od umiejętności partnerskiej rozmowy. Gdy zabraniamy dzieciom zadawać trudne pytania, uczymy je tym samym, że komunikacja między ludźmi polega na wydawaniu i słuchaniu rozkazów, a ich głos nie jest ważny.
J.T.: Dominuje wciąż, niestety, nurt "dzieci i ryby głosu nie mają", ale jest też na szczęście coraz więcej osób, które o wychowaniu myślą inaczej. Niesamowite, że ten Korczak, którym tak się szczycimy, nie został w naszym myśleniu o wychowaniu przyswojony. Gdy czytam dziś jego rozmyślania "Prawo dziecka do szacunku", to ten styl jest może i staroświecki, ale poglądy są wciąż rewolucyjne. Korczak właśnie mówi o wolności.

Wojciech Tomaszewski-Kołyszko - pomysłodawca i autor serii książek o uczuciach dla dzieci - bajek terapeutycznych. Współautor (z żoną Jovanką Tomaszewską) autorskich książek "Leo, Leo i lwy", "Leo, Leo i morze" oraz "Co zbroiła Zbrojownia, czyli zwariowany przewodnik po Gdańsku".
Jovanka (Joanna) Tomaszewska-Kołyszko - dr socjologii, animatorka kultury. Uczyła w gimnazjum i liceum (etyki) i na uniwersytecie (psychologii, socjologii i gender studies). Autorka opowiadań dla dorosłych, współautorka książek dla dzieci. Prowadzi liczne zajęcia edukacyjno-artystyczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki