Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Szczepkowska: Naszą kulturę przejęli ludzie nie tyle utalentowani, co sprytni

Marta Irzyk
M. Irzyk
Aktorka, felietonistka i pisarka uważa, że polscy twórcy nie podołali postawionemu przed nimi zadaniu. - Naszą kulturę przejęli ludzie nie tyle utalentowani, co sprytni - mówi. Rozmowa odbyła się podczas wizyty Szczepkowskiej w Powiatowej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Pruszczu Gdańskim.

Marta Irzyk: Wokół obchodów 25. rocznicy wolnych wyborów narosło sporo kontrowersji. Czy popierała Pani np. protesty Związku Zawodowego Muzyków przeciw występowi Rolling Stonesów na Stadionie Narodowym?
Joanna Szczepkowska: Rolling Stonesi są wytworem innej historii i kultury, więc podejrzewam, że nie mają pojęcia o tym dniu i nic ich on nie obchodzi. Pojawia się tu pewien zgrzyt – od świętowania odsuwa się ludzi emocjonalnie związanych z taką rocznicą. Uważam, że tak ważny dzień powinien być dla artystów okazją do celebrowania razem z publicznością, która doświadczyła tego samego, lub zacieśniania więzi z młodym pokoleniem, które zna naszą historię z opowieści rodziców. Wtedy koncert miałby duszę związaną z tym, co rzeczywiście wydarzyło się 4 czerwca.

A czy nasza, wolna kultura, której odzyskanie mamy świętować, sprostała postawionemu przed nią zadaniu?
Nie, absolutnie nie. Uważam, że od ’89 roku naszą kulturę przejęli ludzie nie tyle utalentowani, co sprytni. Zaczęli skupować najgorsze zachodnie wzorce, które w świecie kultury są tandetne i, co więcej, już przestarzałe, np. z opóźnieniem trafiają do nas pewne marne typy sitcomów. Zamiast tworzyć naszą, swoistą kulturę, staliśmy się marnym echem czegoś, co jest kiczem. Wiele zależy teraz od młodego pokolenia, ale uważam, że polska kultura poszła w najgorszą stronę, jaką mogła pójść.

W takim razie, skoro nasza kultura poszła w jak najgorszym kierunku, to czym moglibyśmy się pochwalić przy okazji tak ważnych obchodów jak 4 czerwca? W dodatku pochwalić tak, by usłyszano o tym może również za granicą, by świat dowiedział się o tej dacie?
Być może powinniśmy poszukać nie w muzyce rozrywkowej, a poważnej? Tam z pewnością znaleźliby się odpowiedni ludzie.
Muszę przyznać, że dla mnie będzie to trudna rocznica, bo w jakimś sensie czuję się odsunięta od jej obchodów, raczej nie pyta się mnie w tej sprawie o zdanie.

Naprawdę? Przecież wypowiedziane przez Panią słynne zdanie o końcu komunizmu jest symbolem tamtego czasu.
Dopiero od niedawna mówię otwarcie o tamtej sytuacji, która była dla mnie trudna. Proszę spojrzeć, historyk tamtych dni, Norman Davies, opisując szczegółowo wydarzenia roku ’89, mimo że zna moją historię, całkowicie ją pominął. Wspomniał o tym tylko raz, mówiąc, że odczytałam odezwę napisaną przez opozycję, to jest oczywiście nieprawdą. Gdybym była walczącą feministką, może zapytałabym Normana Daviesa, dlaczego nie pochylił się nad rolą kobiet w ówczesnych przemianach, choćby na przykładzie mojego wystąpienia. Być może wywołuję zbyt dużo kontrowersji i dlatego jestem w jakiś sposób izolowana?

Tym bardziej cieszy mnie możliwość zapytania o Pani diagnozy dotyczące wolnej, polskiej kultury. Jest Pani aktywna literacko – jak się ma współczesna polska literatura?
Myślę, że można zauważyć dwa nurty: zaściankowy, bezmyślnie powielający zachodnie trendy oraz pracujący w języku, specyficzny, oryginalny. Do drugiego zaliczyłabym Olgę Tokarczuk i Dorotę Masłowską, które bardzo cenię za dążenie do kreowania własnego stylu. Nie mogę więc powiedzieć, że nasza literatura jest wtórna, ale najlepiej sprzedające się pozycje są niestety bardzo, bardzo słabe.

Literatura dla mas.
Chodzi raczej o to, co się omawia, o czym czytelnik może się dowiedzieć. Ci, którzy naprawdę piszą, a nie tylko udają, praktycznie nie mają szans na zaistnienie w mediach, oczywiście w przeciwieństwie do celebrytów. W naszej telewizji nie ma ani jednego programu o tematyce literackiej z prawdziwego zdarzenia, ani jednego, który byłby dynamiczny i miałby potencjał zainteresowania odbiorcy.


Czy ostatnim bastionem poważnej, kulturowej debaty może być publicystyka?

Zdecydowanie tak, ale jest pewien warunek – ludzie piszący felietony muszą skupić się na rzeczach wartych opisywania, ponieważ pastwiąc się ciągle nad tandetą, tylko ją promują. Wielokrotnie zdarzyło mi się też, że dziennikarz umawiający się na rozmowę o mojej książce, nie przeczytał jej i nawet się tego nie wstydził. W tym sęk – powinno się zdynamizować mówienie o pozytywnych zjawiskach kulturowych. Tylko co zrobić, jeśli o kulturze rozmawia się wyłącznie sztywno i nudno albo wcale? Coś trzeba z tym zrobić.

Niedawno w Warszawie aktorzy i dziennikarze czytali utwory Kochanowskiego. W jaki sposób? Wygłupiając się, tworząc z jego tekstów kabaret. Czy tylko tak możemy już dziś mówić o literaturze dawnej? Obśmiewając? Wierzę, że nie.

Oczekiwania masowego odbiorcy wywołują takie działania nadawcy – mediów, ludzi kultury?
Nie, jest odwrotnie. Ludzie, którzy przejęli naszą kulturę, wzięli wzorce z najtańszej kultury amerykańskiej, która zakłada, że odbiorcę trzeba traktować jak dziecko. Sama tego doświadczyłam. Przy okazji rozdawania Nagród Nike poproszono mnie, bym na żywo omówiła siedem nominowanych książek. Dziennikarka tuż przed emisją powiedziała mi: „Tylko proszę jak do dzieci, pani Joasiu” (śmiech).


W teatrze jest tak samo źle?

W teatrze jest inny problem – teatr to pole różnych eksperymentów, które nie zawsze są prawdziwe, tzn. nie wynikają z chęci poszukiwania, a z chęci udawania tzw. teatru poszukującego. Sprowadza się to do wyciągania pieniędzy od urzędników – temu „nowemu” nie odmawia się przecież środków finansowych. Tymczasem „nowe” bardzo często bywa bełkotliwe i nie wynika z pasji, w dodatku w ogóle nie liczy się z widzami. Zauważam jednak, że młode pokolenie zaczyna rozumieć tę grę i nie chce się na nią nabierać. Odbiorca jeszcze dziesięć lat temu nie miał odwagi przeciwstawić się reżyserowi czy pisarzowi, nie zgodzić się z jego koncepcją, bo myślał, że jest głupszy. Teraz to się zmienia, ludzie zaczynają mieć świadomość kultury, w której żyją.

Może już nie mamy kompleksu Zachodu?
Tak, dla obecnego pokolenia wartością nie jest już sam fakt obcego pochodzenia. Co więcej, w naszej pogoni za Zachodem jesteśmy daleko w tyle i często przejmujemy wzorce, które dawno tam już przebrzmiały.

W jakim kierunku pójdziemy – ślepego kopiowania czy kreowania własnego stylu?
Intuicja podpowiada mi, że będziemy się wygrzebywać z kompleksu Zachodu. Nawet z powodów czysto finansowych – ludzie nie będą chcieli wydawać pieniędzy na oszustwo. Puste slogany już nie działają, publiczność przyciągnie pasja i szczere emocje. A prawda sama się obroni.

Czekamy na Twój sygnał!

Wyślij do nas informację, film, zdjęcia z wypadku, którego jesteś świadkiem!


t: 502-499-006 e:[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki