Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeździ 70-metrową ciężarówką, a kiedyś miała być nauczycielką i startowała w Miss Polonia! Iwona Blecharczyk: "To mój dom"

Ryszarda Wojciechowska
Ryszarda Wojciechowska
Miała być nauczycielką. Startowała w konkursie Miss Polonia. Dziś w ekstremalnych warunkach prowadzi ważącą 63 tony ciężarówkę. Iwona Blecharczyk to w Europie jedna z niewielu kobiet pracujących w tym zawodzie.

Kobieta młoda, ładna, jeździ po świecie 70-metrową ciężarówką. Nie traktowano pani na początku trochę jak dziwoląga w tej branży?

Kierowcy transportu specjalistycznego, który polega na przewożeniu gabarytów, czyli ładunków tak wielkich, że nie mieszczą się na standardowych naczepach, stanowią dość zamknięty światek. I wszyscy się znamy albo przynajmniej o sobie słyszeliśmy. Osobowości truckerów są kolorowe. Nie ma tutaj takich zwyczajnych ludzi. Bo żeby wykonywać tę pracę trzeba mieć charakterek.
Kiedy przyszłam do tej pracy, na początku nastawienie kierowców - wiadomo samych mężczyzn - było nieufne. Chwilami nawet prześmiewcze. Co ona potrafi? - myśleli. Nie wykazywali entuzjazmu, ale dali mi szansę. I co najważniejsze - uczyli mnie. Przyjęli do swojego grona. I teraz jeśli kogoś dziwi moja praca, to tylko ludzi spoza naszej branży.

Nie uciekniemy od pytania - jak to się zaczęło? Chciała pani być nauczycielką, startowała w konkursie Miss Polonia...

Żeby człowiek odnalazł swoją drogę, musi szukać ścieżek, by do niej dojść. Miałam wiele pomysłów na życie. One zresztą szybko przychodzą do głowy. I tak jak brzmi fraza ze "Shreka" - staram się je urealnić, zanim do mnie dotrze, że to jest głupie (śmieje się).

Jazda ciężarówką to był dobry pomysł?

Najlepszy. Zakorzenił się w moim życiu i za nic nie zmieniłabym mojej pracy. Kocham ją. Tak jak napisałam w swojej książce "Trucking Girl" - droga mnie wołała, upomniała się o mnie.

Chodziło o przygodę, zwiedzanie świata?

O to również. Wychowałam się na wsi. Nie jeździliśmy z rodzicami po świecie, nie zwiedzaliśmy. Rodzice ciężko pracowali i nauczyli mnie tej ciężkiej pracy. Ale we mnie kiełkowała od najmłodszych lat taka ciekawość świata. Po maturze zaczęłam jeździć ze swoim chłopakiem busami. Najpierw przyglądałam się jak on to robi, a potem już jeździłam na równi z nim. Zauważyłam dla siebie szansę na to, żeby połączyć swoje pasje; motoryzację i zwiedzanie świata, zarabiając przy tym na życie. Zawsze fascynowały mnie amerykańskie ciężarówki. Podczas studiów na anglistyce miałam zajęcia z amerykańskiej kultury podczas których zgłębiłam ten temat.

Ale po studiach zaczęła pani pracę jako nauczycielka.

Poszłam drogą rodziców, którzy też uczyli w szkole. Ale ta praca ogromnie mnie męczyła, drenowała z energii. Po roku czułam się tak wypalona, jakbym w szkole spędziła co najmniej trzydzieści lat. Zrozumiałam, że to życie nie dla mnie. Że nie chcę być takim żywym trupem. Że trzeba zaryzykować i wziąć sprawy w swoje ręce.

Jazda taką ciężarówką po świecie to przygoda, ale też strach. Młoda kobieta sama w wielkim aucie...

Starałam się tak nie myśleć, bo wiedziałam, że to by mnie tylko zablokowało. Powiedziałam sobie, przecież już jakieś kobiety jeżdżą takimi ciężarówkami. Wejdę w to środowisko i zobaczę jak mężczyźni to ogarniają. Skoro oni to ogarniają to ja też dam radę. Były sytuacje niebezpieczne, w których się bałam. Ale nauczyłam się ufać intuicji, no i unikać niebezpieczeństw. Tam, gdzie było ryzykownie, starałam się maskować. Ubrać tak, żeby nie było widać, że pod tym kapturem kryje się kobieta.

Jeździ 70-metrową ciężarówką, a kiedyś miała być nauczycielką i startowała w Miss Polonia! Iwona Blecharczyk:
Artur Mulak

Podczas tych kilku lat jeżdżenia po świecie, zwiedziła pani kilkadziesiąt krajów, pewnie z wieloma przygodami.

Przygody zdarzały się na początku mojej pracy. Brak doświadczenia, często pewnych umiejętności i intuicji co do poruszania się po drogach, przynajmniej na początku mojej pracy, sprawiał, że tych przygód było wiele. W transporcie zawsze coś się dzieje i w zależności od wykonywanej pracy i kierunków, w które się jeździ, doświadcza się różnych przygód. Gdy jeździłam do Hiszpanii, kilka razy skradziono mi paliwo na postoju. Zawsze zamykałam drzwi na dodatkowe zamki mechaniczne, kiedy szlam spać, ale i tak naprawdę nigdy nie czułam się do końca bezpiecznie. Za to uwielbiałam "na pauzie" wyrywać się do centrum Barcelony i zwiedzać. Po trasie zjeżdżać na małe, lokalne, stacje benzynowe na kawę i pączka w czekoladzie, próbować lokalnych dań czy nawet kupować ręcznie robione oficerki z hiszpańskiej skóry na stacji benzynowej. Pokonywanie skrzyżowań, rond czy zjazdów z autostrady zestawem długości czterech - potocznie zwanych - TIRów, nieraz wymaga całkowitego blokowania ruchu, ciągania i jazdy pod prąd. Natomiast w Ameryce pierwszym wyzwaniem okazało się operowanie niezschynchronizowaną skrzynią biegów.

Przemierzała pani lodowe szlaki Kanady, odbierała ładunki z kopalni diamentów. Przeżywała chwile grozy na francuskim parkingu.

Jeżdżenie po zamarzniętych jeziorach Kanady z ładunkiem było gigantycznym przeżyciem. Większość ciężarówek takich 63-tonowych woziła paliwo. Ja przewoziłam przeróżne ładunki; począwszy od kontenerów - cysterny z chemikaliami, po elementy konstrukcyjne do budowy nowej hali. Na początku sezonu przewoziliśmy niewielkie tonaże, ale kiedy stopniowo lód się wzmacniał, ładunek był coraz cięższy. Poza tym praca przy minus 40 stopniach Celsjusza, to też było dla mnie nowe doświadczenie, którego nie oddaje żadna kamera. Przypominam sobie, że kiedy wrzucałam filmy z kopalni diamentów, w której odbezpieczałam ładunek przy minus 40 stopniach, to niektórzy internauci pisali, że mam tempo żółwia i oni by mnie zwolnili, gdybym u nich tak wolno pracowała. Ale nikt z nich nie zdawał sobie sprawy z tego, jak to jest poruszać się przy tak niskiej temperaturze. Dla wyobrażenia dodam, że na nogach miałam specjalistyczne buty, odporne na mróz do -100 stopni Celsjusza. Podobnie było z ubraniem.

Z kolei wiosną i latem jeździłam po polach naftowych, wożąc piasek potrzebny do odwiertów. To był ciągnik, który ma dwie naczepy. I z takim sprzętem poruszałam się przez pola i lasy, w trudnych warunkach. W dodatku w większości nocą. Tak się złożyło, że wtedy noce były deszczowe. A jak padał deszcz, to trzeba było zakładać łańcuchy, bo by się ugrzęzło w tym błocie. Teraz żartuję, że w Kanadzie nauczyłam się łańcuchy na koła zakładać latem. Tak, to była ciężka przeprawa w błocie.

Jeździ 70-metrową ciężarówką, a kiedyś miała być nauczycielk...

Ciężarówka jest dla pani drugim domem, można powiedzieć.

Powiedziałabym, że to raczej dla mnie pierwszy dom. Bo tak naprawdę nigdzie nie mieszkam. Kiedy mam wolny weekend, to jadę do mojej siostry w Krakowie albo staram się odwiedzić rodziców na Podkarpaciu.

No i ma pani własny kanał na YouTube, który subskrybuje ponad 300 tysięcy osób, a najpopularniejszy film ma ponad 10 milionów wyświetleń. Z pasją i poczuciem humoru opisuje pani życie truckera.

Internet zbliża ludzi. Moje filmiki oglądają internauci na całym świecie. Zwłaszcza, że każdy mój filmik ma też anglojęzyczne napisy. Można więc przeczytać komentarze mieszkańców Meksyku, Indii, a także z krajów, o których wcześniej nie słyszałam. Wielu kierowców nagrywa filmiki i wrzuca do sieci, ale tylko ja jestem z tego świata specjalistycznego. U mnie można podejrzeć kulisy przewożenia tych wielkogabarytowych rzeczy. Niektórych interesuje, na przykład to, jak gotuję w trasie. Przyznają, że nawet korzystają z moich przepisów.

Jeździ 70-metrową ciężarówką, a kiedyś miała być nauczycielką i startowała w Miss Polonia! Iwona Blecharczyk:
Artur Mulak

Gotuje pani w tej ciężarówce?

Oczywiście. Mam kuchenkę turystyczną, blender. Był czas, że woziłam ze sobą prodiż. Robiłam nawet sushi w trasie, nagrywając to. Naprawdę można zrobić wszystko, jak się chce.

No tak i udowadnia pani kobietom, że mogą być tym, kim chcą. Za to firma Mattel przyznała pani prestiżowe wyróżnienie Barbie Shero 2019.

To dla mnie niewyobrażalny zaszczyt. Ale to jeszcze do mnie tak naprawdę nie dociera. Mam nawet wrażenie, jakby tego nie było. Przyjęłam tę statuetkę i od razu pojechałam w trasę. Nie było czasu, żeby się tym zaszczytem delektować. Myślę, że jak zwolnię w życiu, to zacznę to rozpamiętywać. Rok wcześniej to wyróżnienie dostała Martyna Wojciechowska. Ja je ogromnie doceniam, ale nie czuję się przez to inną osobą.

Ciężarówką nie da się jeździć do końca życia. Pewnie kiedyś będzie chciała pani założyć rodzinę.

Zawsze sobie pół żartem pół serio mówię, że od tej ciężarówki będzie mogła mnie odciągnąć tylko jeszcze większa miłość. Ale na razie żyję według swojego scenariusza. Moja babcia zawsze mawiała: co komu przeznaczone, na środku drogi rozkraczone.

Za co pani tak lubi ten zawód truckerki?

Bo daje mi wszystko, czego teraz potrzebuję. Jestem w ciągłym ruchu, nie potrafię siedzieć w jednym miejscu. Pracuję w świetnym zespole i rozwijam się.

Ale jednak w tej ciężarówce w długiej trasie człowiek jest sam.

Dla jednych taka praca to przekleństwo, dla innych błogosławieństwo. Ja należę do tej drugiej grupy. Lubię samotność. A jeśli zatęsknię za ludźmi, to mam telefon i wolne weekendy na spotkania. Poza tym chciałam zwiedzić Stany Zjednoczone i Kanadę. Dzięki tej pracy mogłam się tam na rok przeprowadzić. Ten zawód daje ogromną wolność i niezależność człowiekowi, który chce poznawać świat. A to dla mnie w tej chwili najważniejsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki