Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jesteśmy liderem na rynku puzzli, nadszedł czas na gry

Redakcja
mat. prasowe
Z Kazimierzm Wierzbickim, właścicielem firmy Trefl SA, o rozwoju firmy, zaangażowaniu w sport i edukację oraz studiu filmowym rozmawia Grażyna Antoniewicz Kiedy razem z bratem tworzył Pan firmę, czy przypuszczał Pan, że zostanie rekinem biznesu? Rekin biznesu to raczej przesada. Trefl to średniej wielkości firma, jeżeli chodzi o polski rynek. Branża, w której operujemy jest niszowa, nie jest to ropa naftowa ani gaz ziemny, ale jest ona bardzo przyjemna, dlatego że pracuje się głównie dla dzieci i młodzieży, a to duża radość.

Jak to się zaczęło?

Skończyła się komuna, a ponieważ dziwne rzeczy działy się w moim zawodzie podjąłem decyzję, że muszę zmienić zawód. Byłem kiedyś trenerem reprezentacji Polski w koszykówce dziewcząt, juniorek. Jest to też przyjemna praca, ale postanowiłem samodzielnie zbudować coś od podstaw. Tak to się zaczęło.

Firmę założył Pan razem z bratem...

Brat jest świetnym konstruktorem, ma ciekawe pomysły. Pierwszą maszynę do cięcia puzzli skonstruowaliśmy sami. Czasy były ciężkie, nie było pieniędzy na profesjonalne maszyny ani dobre materiały. Początkowo wszystko to wyglądało bardzo siermiężnie, ale o dziwo dawało fajne efekty, a nam dużą przyjemność. Nie mieliśmy własnej drukarni, istniała cenzura, były przydziały na papiery i ogólnie ciężkie czasy, ale jak człowiek jest uparty, dąży do celu i lubi to, co robi, osiąga efekty.

 I tak krok po kroku wszedł Pan na rynki światowe. Dzisiaj Trefl na polskim rynku puzzli, gier planszowych i kart do gry to potentat. Macie własną fabrykę w Gdyni do produkcji puzzli i gier planszowych.

Lokomotywą naszej firmy są nadal puzzle, ale gry planszowe stają się coraz ważniejszym elementem naszego biznesu. Mimo że wchodzą nowe, ciekawe gry, elektronika, tablety - dzieci wciąż lubią gry planszowe. W pewnym momencie zaczęliśmy przeskakiwać z rynku lokalnego; dwa sklepiki, jedno miasto, województwo, kraj aż doszliśmy do targów międzynarodowych. Wiele lat temu zaczęliśmy pokazywać ofertę firmy Trefl na największych targach zabawek w Norymberdze i do dzisiaj prezentujemy tam co roku swoje nowości. To są największe, światowe targi branży zabawek. Uczestniczymy również w targach w Hongkongu, Nowym Jorku, Londynie i wielu innych miejscach na świecie. Zaczęliśmy się liczyć w tej branży. Jeżeli chodzi o produkcję puzzli jesteśmy liderem w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej oraz trzecim producentem puzzli w Europie.

Ostatnio gry planszowe wróciły do łask...

Rynek gier planszowych rośnie, naszych również, z czego bardzo się cieszę. W rankingu sprzedaży gier w Polsce w zeszłym roku dwie nasze pozycje znalazły się na wysokich miejscach, w pierwszej dziesiątce. To gry „5 sekund” i “Kolejka”.

Ta ostatnia przenosi graczy w czasy PRL-u, gdy były kłopoty z kupnem czegokolwiek. Jest to gra edukacyjno-historyczna, stworzona z dużym poczuciem humoru. Na uwagę zasługuje oprawa graficzna gry: znajdziemy w niej całą masę zdjęć z epoki. A jaką pozycję ze swoimi grami zajmujecie na świecie?

Nie jesteśmy jeszcze na światowych listach bestsellerów gier. Tutaj dominują gry globalnych gigantów, korporacji działających od dziesięcioleci na zachodnich rynkach. Ciężko jest się przebić, bo na reklamę tych tytułów od wielu lat przeznaczane są ogromne budżety i żadna polska firma nie jest w stanie przekazać takich środków na marketing. Ale pokazujemy swoje gry na międzynarodowych imprezach targowych i stopniowo zaczynamy budować swoją pozycję jako producent i wydawca gier planszowych.  Jako producent puzzli znanych już w Europie jesteśmy wiarygodni.

 Jak utrzymać rynki zagraniczne?

Już samo wejście na nie jest bardzo trudne i trwało wiele lat. Działamy właściwie na wszystkich kontynentach, eksportujemy nasze produkty do ponad 50 krajów. Puzzle i gry z marką Trefla można znaleźć w Afryce, Kanadzie czy na Bliskim Wschodzie. W tej chwili naszymi największymi odbiorcami są główne rynki Unii Europejskiej, takie jak Wielka Brytania, Francja czy Włochy. Duża część naszego eksportu trafia także do Niemiec. Staramy się nadążać za ciągłymi zmianami rynku, w związku z tym coraz częściej mówimy o eksporcie nie do konkretnych krajów, a do globalnie działających klientów, takich jak duże sieci międzynarodowe. Myśląc o ekspansji na rynkach zachodnich nie zapominamy o bliskim nam regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Już dziś mamy tu pozycję lidera, ale nie poprzestajemy na tym stale rozwijając bardziej zaawansowane formy dystrybucji, jakimi są własne spółki handlowe, które prowadzimy w Czechach, na Węgrzech oraz Ukrainie. Myślę, że nie jesteśmy jeszcze na końcu tej drogi.

 Co uważa Pan za swój największy sukces?

O sukcesach trudno mówić, zwłaszcza swoich, nie dlatego że jestem przesadnie skromny. Czy się udało? Tak, bo firma zajmuje wysoką pozycję, mamy dobre pomysły na promocję marki Trefl, m.in. poprzez sport. To jest taki mój konik i myślę, że ten kierunek będziemy kontynuować.  Poza działalnością biznesową firma Trefl mocno angażuje się w promocję sportu. Firma jest sponsorem trzech pomorskich drużyn sportowych: koszykarzy Trefl Sopot, siatkarzy Lotos Trefl Gdańsk, siatkarek PGE Atom Trefl Sopot. Jesteśmy szczęśliwi i dumni z tego, że mogliśmy przyczynić się do ich sukcesów, które rozumiemy jako naszą społeczną odpowiedzialność.  Jest piękna sala sportowa na Wybrzeżu - Ergo Arena, na pewno jest jedną z najpiękniejszych w Europie. Mamy swoje szkoły sportowe, współpracujemy z młodzieżą na całych Kaszubach. To jest dla nas bardzo ważne, bo sport nie istnieje tylko dla siebie, musi istnieć dla społeczeństwa, dla dzieciaków, które u nas trenują i przyjeżdżają, aby kibicować. Na ostatnim meczu z Bełchatowem było osiem autokarów dzieci z całego Pomorza.  Ale wracając do słowa sukces, jeżeli mówimy o sukcesie, to jest nim fakt, że skupiamy wokoło siebie wspaniałych ludzi, którzy tworzą i budują wszystko, co dookoła się dzieje nie tylko dla firmy, ale i dla otoczenia.

Czy w planach macie coś nowego?

Cały czas pracujemy nad nowymi pomysłami, zarówno w odniesieniu do puzzli, jak i gier planszowych. Niedawno wydaliśmy tytuł „Roar! Łap potwora”, to pierwsza dźwiękowa gra planszowa. Tworząc grę, w oryginalny sposób wykorzystaliśmy w niej nowatorskie rozwiązanie AR (Augmented Reality - rzeczywistość rozszerzona). Dzięki temu udało się w połączyć zalety klasycznej gry planszowej z możliwościami, jakie oferują urządzenia mobilne.  W tym roku wprowadzamy też zupełnie nową serię Trefl Little Planet - pierwsze puzzle i gry planszowe dla dzieci w wieku 1-3.

Realizujecie też pomysły klientów.

Każdy może się do nas zgłosić, przyjść i zaproponować swój pomysł, ale bardzo trudno jest wymyślić dobrą grę. W firmie mamy znakomity zespół, który ma wiele świetnych pomysłów, niekiedy bardzo prostych, ale w tej prostocie rewelacyjnych.

Od kilku lat Trefl zajmuje się też dystrybucją znanych światowych marek.....

Trefl od 2008 roku prowadzi dystrybucję modeli samochodzików SIKU i jest wyłącznym dystrybutorem elektronicznych zabawek edukacyjnych marki VTech w Polsce. Do naszej oferty dołączyliśmy też figurki Animal Planet i kilka innych mniejszych brandów.

Porozmawiajmy o profesjonalnym studiu Filmów Animowanych Trefl, które powstało w Sopocie.

Półtora roku temu postanowiliśmy stworzyć własne postaci. Nasze Trefliki widać na boiskach koszykarskich, siatkarskich. Są na Wybrzeżu bardzo popularne, wprowadziliśmy je do filmu, będziemy czekali na efekty. Pomalutku kończymy własny film o Treflikach. Główni bohaterowie to rodzina Treflików składająca się z Treflika, jego siostry Treflinki i rodziców. Wierzymy, że film będzie ciekawy dla dzieci. Mamy już pierwsze pozytywne opinie. Dodam jeszcze, że nad filmem pracują wybitni twórcy, zdobywcy Oskara. Serial jest produkowany w najdroższej i najbardziej pracochłonnej z technik - animacji poklatkowej. Ale nie chciałbym oceniać za szybko. Mnie film się podoba, ale ostatecznie zweryfikują go dzieci i rodzice. Nie jest to film fabularny, lecz serial animowany, trzynastoodcinkowy. Zamierzamy nakręcić następne odcinki.

Jak spędza Pan wolny czas?

Specyfika zawodu sprawia, że tego czasu nie ma w ogóle, ale nie mogę powiedzieć, że jest to praca przez dwanaście godzin na dobę, bo to zajęcie sprawia mi przyjemność. To sposób na życie.

 Ale kiedy już rodzina zmusi Pana do odpoczynku, to gdzie ładuje Pan swój akumulator ?

Na wakacje nie jeżdżę wcale. Raz w roku jeżdżę na cztery, pięć dni na narty z wnukami. Ale to tak po drodze, jadąc na targi w Niemczech, mam wolną chwilę, aby wpaść na narty i pojeździć.  

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki