Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Franciszek Kulczycki. Nocą ruszył do obozu wroga

Grażyna Antoniewicz
Tadeusz Kulczycki, gdański restaurator, szuka śladów swojego sławnego przodka w Europie i z dumą opowiada o losach rodziny
Tadeusz Kulczycki, gdański restaurator, szuka śladów swojego sławnego przodka w Europie i z dumą opowiada o losach rodziny Karolina Misztal
Wiedeń przed Turkami uratował Jerzy Franciszek Kulczycki, tłumacz, dyplomata, arcyszpieg na usługach księcia Lotaryngii, człowiek, który nauczył wiedeńczyków pić kawę.

Wokół jego postaci narosło wiele legend, ale jak było naprawdę? Jeden z potomków Jerzego Franciszka mieszka w Gdańsku, a jest nim Tadeusz Kulczycki, herbu Sas.

Walcząc z Polakami

- Mamy w rodzinie historyka, który od lat zajmuje się dziejami naszej rodziny - opowiada pan Tadeusz. - Pochodzimy z Jadźwingów, były to plemiona pogańskie. Nasze rodzinne grodzisko, Szurpiły, leży koło Suwałk. Stąd Jadźwingowie wyruszali na podboje Polski, Prusów itd., toporem zdobywając łupy i ziemie. Komat (Kumat), wódz plemienia Jadźwingów był księciem, w 1264 roku podczas bitwy pod Brańskiem jego wojska zostały rozbite przez Polaków, Prusów i Krzyżaków, którymi dowodził książę krakowski Bolesław Wstydliwy.

Komat został zabity, ale jego synom udało się uciec i doszli na Ruś Czerwoną, w okolice dzisiejszego Lwowa, Sambora. Tam zostali przez księcia rosyjskiego rozpoznani i dostali jakieś dobra. Tak świetnie gospodarowali, że wkrótce wokół miejscowości Kulczyce mieli trzysta wsi i miasteczek. Od miejscowości Kulczyce przyjęli nazwisko.

Potem było wiele zawirowań, różnie potoczyły się losy potomków Komata. Jak podają źródła, „Panowie Kulczyccy była to szlachta z temperamentem”.

Najsłynniejszy z nich Jerzy Franciszek Kulczycki, założyciel pierwszej kawiarni we Wiedniu, urodził się w Kulczycach lub miejscowości Sambor na terenie Rzeczypospolitej w 1640 roku.

- W rodzinie katolickiej, a nie jak się pisze prawosławnej lub grekokatolickiej. Uważał się za „rodowitego Polaka”, pochodzącego z „królewskiego polskiego wolnego miasta Sambora” - opowiada pan Tadeusz. - Był zdolnym człowiekiem, bo w wieku dwudziestu lat został tłumaczem na dworze tureckiego baszy. Potem, ponieważ znał język turecki, dostał intratną posadę tłumacza w austriackim oddziale Wschodniej Kompanii Handlowej (stowarzyszenie kupców wiedeńskich do handlu ze Wschodem). Zajął się też handlem. Miał dużą łatwość uczenia się języków, znał węgierski, serbski, rumuński i turecki, co wówczas było wielką rzadkością.

Niewolnik przyjacielem

W tym czasie Istambuł stanowił centrum handlu niewolnikami, tam właśnie Franciszek wykupił z niewoli Polaka, który został jego służącym. Polak nazywał się Jan Michałowicz i wkrótce został jego przyjacielem. Kiedy Franciszek Kulczycki wrócił do Wiednia, książę Lotaryński zwerbował go do pracy w dyplomacji austriackiej. Jako że w tym samym czasie tworzona była pierwsza ambasada polska w Istambule, został tam zatrudniony jako dyplomata.

- A wiadomo, że dyplomacja to było szpiegowanie, więc po prostu był zwyczajnym szpiegiem. I obaj (razem z Michałowiczem) pracowali dla rządu austriackiego - dodaje pan Tadeusz.

Tureckie oblężenie

Kiedy rozpoczęła się wojna z Turcją, Kulczycki był w Wiedniu. Pierwsze oddziały armii wezyra Kara Mustafy dotarły pod mury miasta 7 lipca, natomiast oblężenie rozpoczęło się 14 lipca 1683 roku. Jerzy Franciszek w randze austriackiego porucznika wraz ze swym służącym przyłączył się do ochotniczego oddziału miejskiego. Sytuacja była krytyczna, rozważano nawet możliwość poddania miasta. Szukano jednocześnie ochotnika, który dotrze do ks. Karola V Lotaryńskiego, dowódcy wojsk austriackich, z listami wzywającymi do natychmiastowej pomocy i fachowo rozpozna siły tureckie oraz ich rozmieszczenie. Poza Kulczyckim nie zgłosił się nikt.

13 sierpnia wieczorem Jerzy Franciszek przebiera się w turecki strój, zakłada czerwony fez i razem z Michałowiczem wyrusza. Przed północą jest już w obozie tureckim, pada deszcz. Jakiś aga zaprasza go do swego namiotu, częstując kawą. Zapytany, skąd pochodzi, gość wyjaśnia, że jest kupcem z Belgradu. Szczęśliwie Michałowicz i Kulczycki docierają na brzeg Dunaju. Tam miejscowy wójt przewozi ich łodzią do kwatery wojsk sprzymierzonych. Wracają 17 sierpnia, w mieście witają ich owacyjnie, przynoszą bowiem dobre wieści o zbliżającej się odsieczy. Wkrótce ponownie była potrzeba wysłania kuriera do księcia, istnieje jednak podejrzenie, że Turcy rozpoznają Kulczyckiego. Tego dnia bowiem w Wiedniu odbyła się egzekucja dwóch szpiegów, z których jeden zeznał przed śmiercią, że dostarczył Turkom rysopis Kulczyckiego. Z misją wyruszył Michałowicz.

Jerzy Franciszek podczas walk na murach i okopach miasta został ranny, kula trafiła go rykoszetem. Opiekowała się nim Leopoldyna Meyer (później została jego drugą żoną).

Po zwycięskiej bitwie, 12 września, Kulczycki dostał od księcia około 200 dukatów, co w tamtych czasach było olbrzymią sumą, i kamienicę w centrum, a od króla Sobieskiego, jako specjalne wyróżnienie, możliwość wybrania sobie łupów wojennych, bo po Turkach zostało sporo różnych rzeczy.

Turecka pszenica

Ku zdziwieniu wszystkich zabrał worki z kawą, jedne źródła podają, że worków było 20, inne, że 500. Nikt nie wiedział, co to jest. Myśleli, że to pasza dla wielbłądów, Austriacy nazywali ją też „turecką pszenicą”.

Według innych źródeł, Kulczycki zgodę na zabranie worków z kawą otrzymał od komendanta miasta. Czy rzeczywiście nasz bohater zetknął się z polskim królem na polu bitwy i później, nie wiadomo.

- Ale faktem jest, że monarcha od czasu wiedeńskiej batalii 1683 roku stał się entuzjastą picia kawy - dodaje pan Tadeusz. - Kulczycki, jako że mieszkał w Turcji wcześniej, znał technologię parzenia kawy, dlatego o nią poprosił, a w budynku, który dostał na własność, otworzył pierwszą w Wiedniu kawiarnię. Prowadził ją z wielkim sukcesem.

- Chociaż kawa na początku przyjmowała się nie za dobrze, bo była za gorzka, więc Franciszek Jerzy wpadł na pomysł, żeby dosładzać ją miodem oraz mlekiem - mówi pan Tadeusz.

Pod błękitną butelką

Według niektórych źródeł, kawiarnia znajdowała się na Singerstrasse 9. Po pewnym czasie Kulczycki przenosi się do większego lokalu, w którym otwiera słynną do dzisiaj kawiarnię Pod Błękitną Butelką. Skąd ta nazwa? Podanie mówi, że Leopoldyna Meyer rannego Kulczyckiego leczyła preparatem otrzymanym od swego ojca lekarza, który przechowywała w błękitnej flaszce. Dzisiaj w tym miejscu znajduje się nowoczesny futurystyczny gmach o nazwie Haas-Haus.

Jaki był nasz bohater? Podobno jowialny i sympatyczny, łatwo nawiązywał kontakty i zawsze osobiście obsługiwał gości w swojej kawiarni, przebrany w strój turecki. Zresztą na wszystkich portretach czy pomniczkach funkcjonuje w tureckim przebraniu

- Oprócz obrazu, na którym widnieje w stroju hrabiego, bo też naszej rodzinie został nadany dziedziczny tytuł hrabiowski - przypomina Tadeusz Kulczycki. Ten obraz znajduje się w praskim muzeum.

Lokal Pod Błękitną Butelką był przestronny, a półmrok w wielkim pomieszczeniu rozświetlał sześcioramienny wenecki żyrandol ze świeczkami. Pod pomalowanymi na biało ścianami i przed prostą sceną ustawiono drewniane ławy z dębowymi stołami. Pośrodku kawiarni goście rozmawiali na stojąco. W bocznym pomieszczeniu palono i gotowano kawę na wielkim ogniu w baniakach, miedzianych kotłach i zaparzaczach. Kawiarnia szybko stała się sławna w całym Wiedniu. Goście zachodzili do niej nie tylko na kawę, ale przede wszystkim żeby zobaczyć Kulczyckiego, który wśród wiedeńczyków cieszył się wielką popularnością. Często można było u niego spotkać hrabiego Rüdigera Starhemberga i księcia Eugeniusza Sabaudzkiego. Odwiedzających wabiła również żona Kulczyckiego, piękna Maria Ursula.

Jerzy Franciszek Kulczycki zmarł na gruźlicę 19 lutego 1694 r., mając ledwie 54 lata. W pamięci wiedeńczyków żyje do dnia dzisiejszego, przede wszystkim jako patron wiedeńskich właścicieli kawiarni.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki