Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzmanowice. Hodowcy odebrano sześć koni. Trzymał je w skandalicznych warunkach. Były pętane łańcuchami, stały bez dachu nad głową

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Fot. Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami
Pętane ciężkimi łańcuchami konie stały na podwórku u jednego z gospodarzy w Jerzmanowicach. Sznurki obwiązane na pyskach zwierząt kaleczyły im chrapy. Tego widoku nie mogli znieść ludzie przejeżdżający obok. Interweniowali na policji. W końcu hodowcy odebrano sześć koni.

FLESZ - Australia w ogniu. Zginęło miliard zwierząt

Niemal cały dzień trwały badania zwierząt przez powiatowego weterynarza na terenie jerzmanowickiego gospodarstwa. W efekcie Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami zapowiada złożenie przeciwko właścicielowi koni zawiadomienia do organów ścigania o znęcanie się nad nimi.

- Konie, które odebraliśmy cierpiały, miały fatalne warunki - zaznacza Beata Nawalany, jedna z inspektorek Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Zaznacza, że były karmione, ale nie miały dostępu do wody.

Wcześniej w 2006 roku z tego gospodarstwa odebrano 12 koni za zaniedbania i przetrzymywanie zwierząt w skandalicznych warunkach. Jak mówią mieszkańcy wioski, człowiek odtworzył hodowlę, ale nie zmienił warunków przetrzymywania koni. Sytuacja się powtórzyła.

- Na miejscu zobaczyliśmy konie w stanie skrajnego zaniedbania - stały pod gołym niebem, nogi miały spętane łańcuchami tak ciężkimi, że nie były w stanie zrobić nawet kroku, miały pyski „zabezpieczone" sznurkami, które kaleczyły im delikatnie chrapy. Klacz w najgorszym stanie miała na policzku ogromny ropień, a stan jej tylnych nóg wołał o pomstę do nieba. Jeden z koni zamknięty był w czymś, co z trudem można było nazwać stajnią. Nie mieliśmy wątpliwości - ani lekarze z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii, ani urzędnicy z gminy, ani policjanci - zwierzęta utrzymane w takich warunkach trzeba zabrać jak najszybciej - informowała po interwencji pani inspektor.

500 plus za dobrostan zwierząt. O szczegółach mówi Ryszard Kamiński, wiceminister rolnictwa

Konie były pętane, żeby nie uciekały z podwórka, na którym raniły sobie nogi, bo wokół było pełno kawałków desek, wystających elementów metalowych. Do spętanych nóg były jeszcze przywiązywane łańcuchy lub sznury prowadzące od pysków koni i przywiązane dodatkowo do stałych elementów podwórka, żeby nie wychodziły poza jego obręb.

Właściciel hodowli po usłyszeniu informacji o odbieraniu zwierząt stał się agresywny. Jak relacjonuje inspektorka z KTOZ: wyszedł do interweniujących przedstawicieli kilku instytucji z widłami i zaciśniętą pięścią. Nikomu nie zrobił krzywdy dzięki szybkiej reakcji funkcjonariuszy z Komisariatu Policji w Krzeszowicach.

Ostatecznie zabrano mu sześć koni. Opiekę nad dwoma zapewni KTOZ, za utrzymanie czterech zapłaci gmina. - Nie jest to tanie, ale mamy obowiązek zająć się odebranymi zwierzętami. Nie mogliśmy pozwolić, żeby koniom działa się krzywda. Trzeba szukać dla nich nowego miejsca - mówi Tomasz Gwizdała, wójt Jerzmanowic-Przegini.

Jednak ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie sąd. Po zawiadomieniu ze strony KTOZ-u sprawa może być rozpatrzona w ciągu kilku miesięcy, ale może też trwać rok lub nawet dwa lata. W tym czasie zwierzęta będą na utrzymaniu KTOZ i gminy.

Żywa szopka przyciągnęła tłumy. Prawdziwy wielbłąd, kucyk, o...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki