Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jazz Jantar 2009 w Gdańsku. Festiwal muzycznych indywidualności [PODSUMOWANIE]

Tomasz Rozwadowski
W sali koncertowej Polskiej Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance w Gdańsku wystąpił The "New" Branford Marsalis Quartet
W sali koncertowej Polskiej Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance w Gdańsku wystąpił The "New" Branford Marsalis Quartet Tomasz Bołt
Piotr Iwicki, konferansjer ostatniego weekendu zakończonego właśnie w Gdańsku festiwalu Jazz Jantar, nie mógł się nachwalić światowego poziomu tegorocznej imprezy. Można brać poprawkę na jego najemniczy status, ale można także kierować się autorytetem Piotra jako muzyka i dziennikarza muzycznego.

W każdym razie nie ulega wątpliwości, że cały listopad dzięki festiwalowi był miesiącem niezwykle udanym dla trójmiejskich fanów jazzu.

Zwłaszcza data 22 listopada 2009 roku zapisze się na długo w pamięci melomanów. Właśnie wtedy w sali koncertowej Polskiej Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance w Gdańsku wystąpił The "New" Branford Marsalis Quartet. Sprowadzenie na jeden występ muzyków z absolutnego szczytu współczesnej jazzowej hierarchii jest samo w sobie osiągnięciem, a trzeba do tego dodać klasę samego koncertu, daleko wykraczającą poza ramy objazdowej rutyny. Założę się, że od tego wieczoru co najmniej kilkanaście osób z tłumu szczelnie wypełniającego filharmonię rozpocznie wielką przygodę z jazzem, może niekoniecznie tylko w charakterze biernego słuchacza. A do tego koncertu trzeba przecież doliczyć kilka równie dobrych, przedstawiających jazz od nowej strony, oraz festiwalową całość, złożoną z koncertów kilkunastu.

Trzeba pochwalić szefującego festiwalowi od kilku lat Borysa Kossakowskiego, że układany przez niego program pokazuje jazz z kilku nakładających się na siebie perspektyw - od amerykańskich gwiazd począwszy, przez wybitnych muzyków europejskich i polskich, aż do jazzu tworzonego w najbliższej okolicy, przez artystów uznanych i tych na dorobku. W programie mieszają się również estetyki i stylistyki, co daje słuchaczowi przyjemność poznawania rzeczy nowych, poszerzających horyzonty pojmowania jazzu. Wielka była także liczba premier - poznawaliśmy nowych artystów i muzykę z właśnie wydanych płyt, co dawało wrażenie obcowania z twórczością aktualną, przekazującą ducha naszych czasów.

Festiwal potrafi być równocześnie nadzwyczajnie międzynarodowy - tu się kłaniają Marsalis, Steve Coleman i wyśmienite, związane z nowojorską awangardą Trio M, i lokalny, w daleki od stereotypu sposób. Muzyczna "tutejszość"według Jazz Jantar 2009 to nie tylko światek pomorski czy polski, ale także nasze bezpośrednie sąsiedztwo, czyli Niemcy i Skandynawia. Tu bogactwo propozycji było ogromne, a pod względem artystycznym okazały się one porównywalnej klasy z produkcjami amerykańskimi.

Ostatnim wykonawcą festiwalu było pochodzące z Berlina trio Johnny La Marama, z fińskim gitarzystą Kalle Kalimą, niemieckim perkusistą Erikiem Schaefferem oraz amerykańskim gitarzystą basowym i kontrabasistą Chrisem Dahlgrenem. Ich występ był idealnym zakończeniem miesiąca spędzonego z najróżniejszymi odmianami muzyki, bowiem śmiało pokazywał , jaką ścieżką może pójść jazz w przyszłości. Słuchając koncertu, można było się zastanawiać, czy jest to impreza jazzowa, rockowa, transowa, a może nawet spektakl teatralny? Na każde z tych pytań możliwa była odpowiedź twierdząca, lecz czy warto się zastanawiać nad etykietkami, jeśli obcujemy po prostu ze sztuką na bardzo wysokim poziomie? Co ciekawe, popisy szalonego Johnny'ego oklaskiwali równie gorąco jazzfani po pięćdziesiątce, jak i z natury spragniona nowości - publiczność studencka. Grający bezpośrednio przed berlińskim trio duński Hans Ulrik Quartet to jazz "normalny", ale lider przeplatał solówki w stylu Sonny'ego Rollinsa (niesłusznie zapomnianego) a to z awangardowymi improwizacjami, a to z bezwstydną pop-music, zaś wspaniały gitarzysta Niclas Knudsen specjalizował się w dźwiękach, których na jazzowej gitarze nigdy jeszcze nie zagrano.

Muzycznych indywidualności było na festiwalu znacznie więcej. Polski saksofonista altowy Maciej Obara, który grał bezpośrednio przed światowej sławy alcistą Stevem Colemanem, zdaniem wielu słuchaczy, był ciekawszy od amerykańskiego kolegi. Do tego trzeba doliczyć fantastyczne koncerty Olafa Ruppa, Tomka Sowińskiego i dwa nowe tria fortepianowe z Polski i Niemiec. No i z niecierpliwością czekać na jesień roku przyszłego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki