Jasnowidz z Człuchowa, Krzysztof Jackowski odpowiada na listy [PRZEPOWIEDNIE DLA CZYTELNIKÓW]
Barbara L.: - Piszę do Pana zaniepokojona stanem zdrowia mojego męża. Specjalistyczne badania, na które pojechaliśmy do odległego o kilkadziesiąt kilometrów miasta wykazały zmiany nowotworowe w jelitach. Kiedy po trwających cały dzień badaniach wróciliśmy do mieszkania (mieszkamy w bloku) z przerażeniem stwierdziliśmy, że zostaliśmy okradzeni. Zginęły cenne zbiory numizmatyczne mojego męża oraz moja stara, zabytkowa biżuteria, którą odziedziczyłam po mojej matce.
Sam Pan rozumie, że oprócz realnej wartości, pamiątki te mają dla mnie ogromną wartość sentymentalną…
Zastanawiamy się intensywnie, kto dokonał tej zuchwalej kradzieży. Złodzieje weszli do naszego mieszkania otwierając trzy zamki, w jakie wyposażyliśmy jesienią ubiegłego roku drzwi wejściowe. Fakt, że tego dnia nie będziemy obecni w mieszkaniu, był znany jedynie najbliższej rodzinie.
Czy ktoś z tego grona dokonał kradzieży? Nie chce mi się w to wierzyć. Może jednak przypadek sprawił, że złodzieje weszli do nas właśnie w tym dniu?
Krzysztof Jackowski: - Jeśli chodzi o zdrowie Pani męża, to rzeczywiście jest to nowotwór, ale uważam, że leczenie będzie skuteczne. Na szczęście jest to bardzo wczesne stadium. Mąż przeżyje, wyleczy się i będzie miał się dobrze. Co do kradzieży numizmatów i biżuterii, to nie było zdarzenie przypadkowe. To było działanie zaplanowane, dokonało tego dwóch młodych chłopaków, nastolatków, spokrewnionych z państwem młodych ludzi. Przynajmniej jeden z nich. Nie powiem, czy to ten chłopak, którego zdjęcie Pani mi dostarczyła, ale też nie wykluczam jego udziału