Jasnowidz z Człuchowa, Krzysztof Jackowski odpowiada na listy [PRZEPOWIEDNIE DLA CZYTELNIKÓW]
Kazimierz H.: - Mam 65 lat, wykształcenie średnie, żonaty od 43 lat. Prześladują mnie wspomnienia z przeszłości. W swoim życiu miałem dwie kobiety, które bardzo kochałem. Pierwsza na miesiąc przed ślubem wyjechała do sanatorium i mimo zapewnień, że bardzo mnie kocha, zdradziła mnie. Ożeniłem się z jej koleżanką. Pobraliśmy się w 1970 r. Po roku urodziła się nam córeczka. Kochałem żonę bardzo. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że przydałoby się większe mieszkanie. Postanowiłem wybudować dom. Były to lata gierkowskie, więc o pożyczkę nie było trudno. Żona nie była tym pomysłem zachwycona, ale mnie to nie zniechęcało, zacząłem pracować na trzy etaty.
Cztery lata po ślubie posprzeczaliśmy się z żoną. Oboje pracowaliśmy na zmiany - 12 na 24 godz. Następnego dnia żona pracowała do 19. Chciałem ją przeprosić, więc kupiłem kwiaty i pojechałem po nią do pracy. Okazało się, że już wyszła i pojechała do domu. Ja również tam wróciłem. Czekałem do 24. Wróciła trochę później, na bosaka, żebym się nie obudził. Była pod wpływem alkoholu, więc się nie odzywałem. Rano znalazłem w łazience poplamioną oraz brudną sukienkę. Zapytałem, co to znaczy i co się stało. Przyznała się, że napiła się z kolegą. Doszedłem do wniosku, że był to romans. Zresztą żona raz to potwierdzała, a drugim razem zaprzeczała. Prawdopodobnie, gdybyśmy nie mieli dziecka, doszłoby do rozwodu.
Panie Krzysztofie, w miarę możliwości proszę o wizję, dlaczego pomimo moich najlepszych chęci tak ułożyło się moje życie. Im jestem starszy, tym bardziej o tym myślę i analizuję. Zastanawiam się nawet, czy nie pójść do psychiatry lub psychologa. Nie ma dnia, abym o tym nie myślał. Proszę o wizję , dlaczego tak się stało, skoro się kochaliśmy? A może żona mnie nie kochała? Ale w to nie wierzę. Jakie popełniłem błędy?
Na koniec chcę powiedzieć, że żonę kocham nadal, tak że brak słów, żeby to opisać.
Panie Krzysztofie, wierzę, że uda się Panu wizja, chociaż w mojej miłości do żony nic się nie zmieni, ale będę wiedział, jak było - może tak, a może inaczej, bo żona w rozmowach za każdym razem mówi coś innego.
Krzysztof Jackowski: - Od lat hoduje Pan w sobie obsesję o rzekomej niewierności pańskiej żony. Piszę - rzekomej niewierności, bo w gruncie rzeczy żona była Panu wierną. Pan natomiast wyolbrzymia jakieś incydenty, doszukuje się w nich treści, jakich nie miały, no i po co? Zwłaszcza teraz, na starość, kiedy należy cieszyć się każdym kolejnym dniem życia. Pańska żona pracowała w otoczeniu mężczyzn i tego pańska wyobraźnia nie potrafiła spokojnie przeżyć, wyobrażał Pan sobie nie wiadomo jakie orgie z jej udziałem. Przez lata takimi obsesjami zmarnował Pan dobrze zapowiadające się życie żonie i sobie, a przynajmniej zatruł Pan je. Nie wiem, czy to Pana uspokoi, czy zmartwi, ale Pana żona wcale nie miała takiego powodzenia u mężczyzn, jak Pan to sobie wyobraża. Chciałbym Panu życzyć, żeby Pan tę swoją obsesję i podejrzliwość odrzucił precz, zapomniał. Co Panu z tego dociekania, jakie to ma znaczenie? Daj Pan sobie i żonie spokój. Ale czy to możliwe, skoro tyle lat Pan tę obsesję w sobie hodował? Pewnie nie, a szkoda, bo to byłoby mądre. Śmiem twierdzić: najmądrzejsze.