Jasnowidz z Człuchowa, Krzysztof Jackowski odpowiada na listy [PRZEPOWIEDNIE DLA CZYTELNIKÓW]
Zbigniew P.: - Zwracam się z gorącą prośbą do Pana w swoim imieniu i moich bliskich, licząc bardzo na Pańską pomoc.
Mój syn i żona chorują na nieuleczalna chorobę andrenoleukodystrofię sprzężoną z chromosomem X. Zmagamy się z tą chorobą już ponad 10 lat. Syn leży, nie mówi, ma 24 lata, jest w stanie wegetatywnym. Potrzebuje stałej opieki, której nie mogę mu dać, bo muszę pracować. W miarę moich możliwości sam go rehabilituję, pielęgnuję, przygotowuję jedzenie, robię zakupy itp. Po prostu wszystko na mojej głowie.
Żona też jest chora, jest nosicielką tej choroby, sama się nie porusza, ma niedowład kończyn dolnych i górnych.
Pracuję zawodowo, podupadam na zdrowiu - rwa kulszowa i zwyrodnienie stawu kolanowego, a trwa to już tyle lat. ZUS odmówił mi prawa do wcześniejszej emerytury za opiekę nad niepełnosprawnym synem i żoną, choć spełniałem warunek co najmniej 25 lat pracy do roku 1998. Premier Tusk też nie pomógł, odrzucił moją prośbę o rentę specjalną. Więc zostałem sam, aby dźwigać ten krzyż. Dlatego proszę Pana, by zechciał odpowiedzieć mi na nurtujące mnie pytania. Czy dam radę jeszcze się opiekować moimi bliskimi przed końcem ich dni? Czy dożyję do emerytury, zostało mi trzy i pół roku. Czy moi bliscy odejdą przede mną z tego świata?
Panie Krzysztofie, przeraża mnie myśl, że mogłoby mnie zabraknąć, bo zdaję sobie sprawę co się stanie z moimi bliskimi.
Dołączam dwa zdjęcia syna - kiedy był zdrowy i kiedy był już chory, jedno zdjęcie żony i moje.