Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jasnowidz do policji. Rozmowa z prof. dr. hab. Bogusławem Sygitem

Dorota Abramowicz
Zdaniem profesora Bogusława Sygita, Krzysztof Jackowski powinien dostać etat konsultanta w Komendzie Głównej Policji
Zdaniem profesora Bogusława Sygita, Krzysztof Jackowski powinien dostać etat konsultanta w Komendzie Głównej Policji fot. Grzegorz Mehring
Z prof. dr. hab. Bogusławem Sygitem, kierownikiem Zakładu Kryminalistyki w Katedrze Postępowania Karnego i Kryminalistyki Uniwersytetu Łódzkiego, rozmawia Dorota Abramowicz.

Płynie Pan trochę pod prąd, zapraszając do prowadzenia wykładów na renomowanej uczelni Krzysztofa Jackowskiego. Czy wśród naukowych dziedzin prawa karnego, kryminalistyki, kryminologii, medycyny sądowej i wiktymologii jest miejsce dla jasnowidza z Człuchowa?
Oczywiście, że jest. Zanim zdecydowałem się na karierę naukową przez blisko 30 lat byłem prokuratorem, a po 1990 roku nawet szefem prokuratury. Wiem dobrze, że trzeba wykorzystywać w praktyce śledczej wszystkie metody, które przybliżają nas do prawdy.

Przeczytaj także: Jasnowidz z Człuchowa o Euro 2012

Niektórzy twierdzą, że korzystanie podczas śledztwa z pomocy jasnowidzów jest raczej cofaniem się do czasów ciemnoty i zabobonu.
Nasi przodkowie próbowali rozwiązywać zagadki kryminalne, posługując się intuicją. Potem wykorzystywano tzw. sądy Boże, wymuszano przyznanie się do winy. Stosowano magię, telepatię... Czy wie pani, że morderców wskazywano nawet za pomocą różdżki? Jak podają źródła, w 1692 r. niejaki Jakub Aymar, ścigający przestępców chłop z południowej Francji, z różdżką w dłoniach biegł przez 40 mil, jak pies, tropem mordercy. Aż w końcu go dopadł. I tak różnymi, dla nas obecnie dziwnymi, sposobami przez wiele wieków łapano sprawców przestępstw. Dopiero nieśmiało w XVIII, a śmielej już w XIX wieku wkroczyła w to nauka, medycyna sądowa, kryminalistyka. Dedukcję, myślenie kryminalistyczne wsparto naukowymi metodami. Dzięki rozwojowi nauki szybko pojawiły się spektakularne efekty. Jednak nauka jest zawsze o krok za przestępcą.

Mimo coraz lepiej wyposażonych laboratoriów i nowoczesnych metod śledczych?
Przecież to logiczne. Najpierw jest czyn przestępczy. Następny etap to jego ujawnienie. Potem trzeba znaleźć sprawcę i udowodnić mu przestępstwo. Dlatego właśnie nauka "idzie" za sprawcą". Paradoksalnie można powiedzieć, że rozwój nauk chemicznych, biologicznych, medycznych, prawnych "zawdzięczamy" przestępcom. Tworząc nowe metody naukowe czynimy postępy, ale i tak nie jesteśmy w stanie rozwiązać wszystkich spraw. Wobec tego w XXI wieku zaczynamy znów sięgać po metody nienaukowe, stosowane w czasach dawnych. Po jasnowidzenie i telepatię. Historia zatoczyła krąg.

Zobacz również: Krzysztof Jackowski o swojej samotności

Opowiada Pan o tym, jak o najzupełniej naturalnym zjawisku. Czy nie jest to jednak powód do wstydu dla organów ścigania, że muszą sięgać po pomoc jasnowidza?
Skądże! To żaden wstyd, przecież ważny jest efekt. Nieistotne, jaką metodą osiągnięty, byle sprawa znalazła rozwiązanie. Przecież o to nam wszystkim chodzi, prawda?

Jackowski w swojej książce "Umarli mówią" pisze o Panu, dziękując za odwagę w głoszeniu poglądów.
A czego ja mam się wstydzić? Że Krzysztof Jackowski pomaga ludziom? Przecież to fakt. Negatywne opinie wypowiadają ludzie, którzy się z nim nie zetknęli i nie korzystali z jego pomocy. To tak, jak zapyta pani ludzi na ulicy, czy są za karą śmierci. Ci, którzy wskutek zbrodni stracili bliską osobę, będą w większości za. Ci, którzy tego nie doświadczyli, przeważnie będą mówić o swoim sprzeciwie ze względów humanitarnych.

Od czego zaczęła się Pana współpraca z jasnowidzem z Człuchowa?
Jechałem kiedyś z przyjacielem do Łodzi, w rozmowie padło nazwisko Jackowskiego. I wtedy przyjaciel opowiedział mi taką historię. W jego firmie pracowała sekretarka, która zachorowała na raka prawej piersi. Ból, rozpacz, przerażenie. Czekało ją ciężkie leczenie, kobieta była w depresji, spodziewała się najgorszego. Wtedy jej szef, a mój przyjaciel, postanowił zadzwonić do Jackowskiego. Powiedział tylko do telefonu: "Mam problem" i usłyszał: - Niech pan nic nie mówi, zaraz powiem panu, o co chodzi. Pana sekretarka ma raka prawej piersi. Proszę jej przekazać, żeby się nie martwiła. Wszystko skończy się dobrze, przeżyje.

Przeżyła?
Tak, choroba została powstrzymana. W momencie naszej rozmowy w samochodzie do Łodzi była już siedem lat po wyleczeniu. Tego samego dnia spotkałem się z oficerami Centralnego Biura Śledczego. Przyznali, że korzystają z pomocy Jackowskiego. Poszukiwano dwóch chłopców, którzy zaginęli pod Warszawą. Jasnowidz dostał zdjęcia chłopców, potem narysował mapkę, przedstawiającą pewną wieś z wyschniętym jeziorem w środku. Pojechali, zaczęli kopać, wydobyli ukryte ciała dzieci. Uznałem, że coś w tym wszystkim jest. Jednak, jako były prokurator, nie mogłem opierać się tylko na ustnych relacjach. Kiedy spotkałem się z Jackowskim, pokazał mi dokumenty - konkretne podziękowania od organów ścigania, ludzi, urzędów. Ostatecznie doprowadziło to do powstania pod moim kierownictwem dwóch prac magisterskich na temat Jackowskiego.

Teraz pora na doktorat?
Dr Marzena Anna Wasilewska z Katedry Kryminalistyki i Kryminologii Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego napisała pracę na stopień doktora habilitowanego pt. "Percepcja pozazmysłowa jako niekonwencjonalna metoda w praktyce śledczej", w której spośród 12 badanych jasnowidzów najwyżej oceniła umiejętności Krzysztofa Jackowskiego.

Niektórych zdziwi poważne traktowanie zjawiska jasnowidzenia przez ludzi z tytułami naukowymi.
Muszę przyznać, ze Krzysztof Jackowski mnie urzekł.

Czym?
Rzecz najistotniejsza - człowiek ten, mając taki dar, nie wywyższa się, jest skromny, dokumentuje badane przypadki. Nie czuje się lepszy od innych. Widząc to, co widzi, sam chce dowiedzieć się, dlaczego tak się dzieje. Godzi się uczestniczyć w badaniach, przyjął zaproszenie do wrocławskiego Salonu profesora Dudka. Co więcej, uważa, że może nauczyć innych ludzi robienia wizji. Jackowski twierdzi, że może być związek między uniesieniem oczu do góry, a aktywizacją płata czołowego mózgu.

Już widzę te sceptyczne spojrzenia neurologów...
Oczywiście, że jest to niezrozumiałe dla dzisiejszej nauki. Trzeba jednak pamiętać, że ci sami naukowcy twierdzą, iż człowiek wykorzystuje zaledwie 20 procent mózgu. Może odpowiedź na pytania o zdolności Jackowskiego tkwi w pozostałych 80 procentach?

Czy słyszał Pan o rzetelnych badaniach zjawiska percepcji pozazmysłowej?
Takie badania prowadzili m.in. Amerykanie i Japończycy, znane są np. eksperymenty Brinksa, Reisera, czy Wagnera. Amerykanin Vernon J. Geberth oficjalnie stwierdził w dziale dotyczącym śledztw w sprawach o zabójstwa, że "z wykrywczego punktu widzenia wszystko, co może okazać się przydatne dla śledztwa, nie powinno być a priori odrzucane jako nienaukowe. Zaś, jak pokazuje praktyka, dokonywane do tej pory próby współpracy policji z mediami nie były bezowocne". Stąd np. nie dzi- wi fakt, że np. CIA, ale i KGB finansowały swego czasu badania nad tymi metodami.

A przyczyny powstawania wizji?
Wśród powstałych na ten temat teorii interesująca jest na przykład koncepcja związana z zapachem.

Przeczytaj też: Krzysztof Jackowski odpowiada na listy

Zapach wpływa na wizje?
Chociaż od dawna człowiek wiedział, że pies może doprowadzić, korzystając ze zmysłu węchu do poszukiwanego człowieka lub przedmiotu, to dopiero w latach 60. XX wieku zaczęto wykorzystywać zapach w badaniach kryminalistycznych. Powstała nauka zwana osmologią. W maju tego roku studenci koła kryminalistyki UŁ zaprosili jasnowidza z Człuchowa na Ogólnopolską Konferencję Naukową "Zwłoki ludzkie jako przedmiot badań kryminalistycznych". Obserwując Jackowskiego podczas przeprowadzania wizji, zauważyłem, że on wącha przedmioty. Jackowski wprawdzie twierdzi, że w ten sposób pobiera ich energię, ja jednak uważam, że może być to związane z zapachem.

Od zapachu zegarka, swetra, koszuli do widoku ciała, zakopanego gdzieś w lesie na drugim końcu Polski, droga daleka...
Wielce możliwe, że to działa na zasadzie: nadajnik - odbiornik.

A jak wytłumaczyć fakt, że nie wszystkie wizje znajdują potwierdzenie? Jackowski sam przyznaje, że może się pomylić. Ta nieprzewidywalność sprawia, że wielu śledczych podchodzi do jego umiejętności z dystansem.
Tak jak w przypadku innych odbiorników, może dojść do zakłóceń. Pojawiają się szumy, trzaski, przeniesienie głosu i obrazu.

O ile jeszcze mogę sobie wytłumaczyć wizje dotyczące przeszłości i teraźniejszości, to już prorokowanie przyszłości jest zjawiskiem bardzo niepokojącym.
Niektórzy nie rozróżniają przewidywania przyszłości od wpływania na przyszłość. Stąd strach, że jasnowidz, mówiąc o chorobie, po prostu ją wykracze.

Może byłoby inaczej, gdyby Jackowski był jednym z wielu. Tymczasem jasnowidzów mamy jak na lekarstwo...
W Polsce przed wojną żył wyjątkowo utalentowany Stefan Ossowiecki. Po wojnie przyszłość przewidywał ojciec Czesław Klimuszko, a teraz mamy Jackowskiego. Rzeczywiście to rzadkość.

Dla wielu Jackowski jest postacią niejednoznaczną. Mówiąc o nim dobrze, osoby z tytułami, na stanowiskach, boją się utracić autorytet...
Niepotrzebnie. Przy analizowaniu postaci Krzysztofa Jackowskiego, ucieka nam wiele informacji. Te dramatyczne wizje, jakie przekazuje zrozpaczonym rodzinom, nie pozostają przecież bez śladu. Ów człowiek bardzo często robi to absolutnie bezinteresownie. A przecież przez ponad 20 lat odnalazł już z 800 zwłok. Dlatego, gdybym był szefem MSW, to ściągnąłbym Krzysztofa Jackowskiego do Warszawy i zatrudnił na etacie w resorcie, by można było z jego pomocy w majestacie prawa korzystać.

Jeśli zatrudnić, to w jakim charakterze? Konsultanta?
Może być i konsultanta. Nie jest ujmą dla organów ścigania korzystanie z różnorodnych metod, których celem powinno być zatrzymanie sprawcy zbrodni, porwania, kradzieży. Wsparcie Jackowskiego pozwoliłoby na zaoszczędzenie czasu i pieniędzy. A tak policjanci się krępują, wysyłają więc po cichu rodzinę, by ta dopytała się o to, co widział Jackowski.

Zobacz również: Przepowiednie jasnowidza z Człuchowa

Nie trafi raz, drugi i zacznie się awantura, że resort wyrzuca pieniądze.
Oczywiście, że nie trafi w stu procentach. Każdą taką wizję trzeba sprawdzić, ale to nie znaczy, że nie warto z takiej możliwości - jako jednej z wielu - skorzystać. Co więcej, nieskorzystanie to niejednokrotnie niewyjaśnienie do końca okoliczności zdarzenia, a w konsekwencji obniżenie poczucia bezpieczeństwa i zaufania do organów. Prawda jest taka, że gdyby skuteczność organów ścigania była stuprocentowa, to odpadłaby konieczność uciekania się do metod niekonwencjonalnych. Skoro tak nie jest - i to po części na skutek bezsilności organów w konkretnych przypadkach przestępstw - nieuniknione jest odwoływanie się do metod pozanaukowych.

A jak to będzie wyglądało przed sądem?
Z punktu widzenia prawa nie istnieje, jako dowód, wizja jasnowidza. On może pomóc, ale równocześnie należy przedstawić także zebrany konwencjonalnie materiał dowodowy.
Pan Jackowski ma dar. Znajduje ciała zmarłych ludzi, rozmawia "ze zwłokami", przewiduje wydarzenia gospodarcze i polityczne, znajduje osoby poszukiwane, samochody, zgubione skarby itd. Póki co, umysł nasz nie rozumie tego daru, mimo że jego efekty są realne i sprawdzalne. Nie jest więc wstydem korzystanie z niego na potrzeby praktyki śledczej. Społeczeństwo bowiem oczekuje na efekty ścigania przestępstw. Wypracowywanie metod ich poprawy leży mi na sercu w moich dociekaniach naukowych, w tym m.in. poznanie sensu i genezy jasnowidzenia

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki