18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaruzelski miał być Wielopolskim, tylko takim, któremu się udało. Rozmowa o powstaniu styczniowym

Barbara Szczepuła
Prof. Stegner: Brak rozwagi politycznej widać choćby w tym, że powstanie wybuchło w styczniu, kiedy są mrozy
Prof. Stegner: Brak rozwagi politycznej widać choćby w tym, że powstanie wybuchło w styczniu, kiedy są mrozy T.Bołt
O tym, czy należy czcić przegrane powstania, z profesorem Tadeuszem Stegnerem, historykiem z Uniwersytetu Gdańskiego, rozmawia Barbara Szczepuła

Senat ustanowił rok 2013 Rokiem Powstania Styczniowego. Czy to dobry pomysł?
Dobry, bo to jedna z ważniejszych rocznic w dziejach Polski. Warto ją upamiętnić. Pojawi się w związku z tym trochę publikacji, powstaną dzieła artystyczne, więcej się będzie na ten temat mówić w mediach i w ten sposób Polacy przybliżą sobie swoją historię.

Czy jednak należy czcić klęski? Przegrane powstania?
Rzeczywiście, przegranych powstań było w naszej historii więcej niż wygranych. Siłą rzeczy, zanurzamy się w martyrologii. Jeśli nie ma się zbyt dużo zwycięskich rocznic, należy obchodzić te, które mamy. Zresztą proszę spojrzeć na Czechów, których uważamy za racjonalistów i pragmatyków. Obchodzą rocznicę kończącej okres wojen husyckich bitwy pod Lipanami, która zakończyła się druzgocącą klęską! Mają też "Panoramę bitwy pod Lipanami", coś na kształt naszej "Panoramy Racławickiej".
Jak by jednak nie oceniać powstania styczniowego, to jego legenda legła u podstaw odrodzonej Polski.
Pokolenie popowstaniowe negowało powstanie, uznając, że to była niepotrzebna danina krwi, która spowodowała tylko pogorszenie sytuacji narodu polskiego, ale następne pokolenie, a więc ci, którzy bezpośrednio tej klęski nie doświadczyli, chętnie nawiązywali do mitu powstania. Mniej już pamiętano i mówiono o goryczy porażki, a podkreślano bohaterstwo powstańców. Na uznanie zasługiwało też na przykład funkcjonowanie podziemnego państwa polskiego w latach 1863-64. Był to - mimo kłótni przywódców - duży sukces. I do tego nawiązywał Piłsudski, i te wzory z czasów postania styczniowego chciał naśladować.

Mówi Pan profesor o ostatnim dyktatorze powstania Romualdzie Traugutcie?
Przede wszystkim o Traugutcie, bo poprzedni dyktatorzy byli mniej udani. Taki Ludwik Mierosławski na przykład, awanturnik, złośliwie nazywany generałem klęski, bo psuł wszystko, czego się dotknął, nic mu się nie udawało, miał jakieś dziwne pomysły, na przykład chciał puszczać na wroga wozy chłopskie, najeżone kosami na sztorc. Za czasów Traugutta, ale już i wcześniej, dobrze funkcjonowały Rząd Narodowy, sądownictwo podziemne, cała siatka kurierów. Nieźle zorganizowana konspiracja obejmowała głównie ludzi z warstw szlacheckich, bo wśród chłopów wielkiego odzewu powstanie nie miało.

O czym wiemy z przejmującej noweli Żeromskiego "Rozdziobią nas kruki, wrony".
Część ludności chłopskiej poparła powstanie w jego początkowej fazie - szczególnie myślę tu o schłopiałej szlachcie, takiej jak Bohatyrowicze z "Nad Niemnem". W schyłkowym okresie powstania dominuje już, niestety, ten obraz z noweli Żeromskiego. Są przykłady, że chłopi naprowadzali kozaków na oddziały powstańcze.

Wracając do Traugutta - wyczytałam gdzieś, że jest nawet kandydatem na ołtarze.
Tak, ale ja jestem ewangelikiem i wynoszenie na ołtarze mnie nie przekonuje. Wyniesiono przecież arcybiskupa Szczęsnego Felińskiego, metropolitę warszawskiego, który dobrą opinią w czasach powstania się nie cieszył. Powiedział wyraźnie, że kościoły nie mogą być miejscem antyrządowych manifestacji, co oczywiście się nie podobało. W czasie jednego z nabożeństw wystąpiła Lucyna Ćwierczakiewiczowa…

Autorka książek kucharskich?
Ta sama. Wyzwała arcybiskupa i przeklęła go - do czwartego pokolenia. To taki osobliwy smaczek - przekląć arcybiskupa do czwartego pokolenia! Dopiero później, gdy się nasiliły represje, Feliński zaprotestował przeciw nim w liście do cara Aleksandra. Pisał między innymi: "zaklinam Waszą Cesarską Mość... aby chciał położyć koniec tej walce eksterminacyjnej… więcej jest prawdziwej wielkości w przebaczeniu cofającym się przed rzezią niźli w zwycięstwie, wyludniającym kraj cały". Został za to zesłany do Jarosławia nad Wołgą i tam przebywał przez 20 lat.

Kontrowersyjną postacią był też margrabia Aleksander Wielopolski.
W różnych okresach rozmaicie oceniano Wielopolskiego. Miał taką koncepcję: trzeba zaprowadzić spokój w kraju, w zamian za co od Rosjan uzyskamy autonomię. Ale sytuacja w Królestwie była już napięta, nadzieje rozbudzone i jego program nie miał szans realizacji. Na końcu zdecydował się na brankę, czyli wcielenie do rosyjskiego wojska osób podejrzanych politycznie. To tylko przyspieszyło wybuch powstania, czyli klęskę jego koncepcji. Władze carskie zlikwidowały resztki autonomii.

Jego nazwisko przywoływano w stanie wojennym. Dla jednych był symbolem zdrady i ugody z Rosjanami, inni zaś uważali go za polityka pragmatycznego, który wybrał mniejsze zło.
Krążyły opowieści, że generał Jaruzelski czyta listy Wielopolskiego niemal do poduszki, w oficjalnej prasie ukazało się sporo tekstów o tej postaci, nawet Teatr Telewizji przygotował jakąś sztukę. Generał Jaruzelski miał być Wielopolskim, któremu się udało. Trzeba przyznać, że margrabia Wielopolski wprowadzał wiele potrzebnych reform: samorząd, zamianę pańszczyzny na czynsz, równouprawnienie Żydów, rozwój szkolnictwa. Większość tych reform nie weszła w życie, bo wybuchło powstanie, ale intencje miał dobre.

W stanie wojennym modna była biżuteria wzorowana na powstańczej. Do dziś mam czarny krzyżyk z orłem w koronie.
Biżuteria i stroje żałobne stanowiły w powstaniu styczniowym ważny element scenerii patriotycznej. Manifestacje patriotyczne gromadziły wielotysięczne tłumy. Pogrzeb pięciu uczestników pochodu, którzy zostali zabici przez kozaków w 1861 roku, zgromadził kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Była to, co ważne, manifestacja wielonarodowa i wielowyznaniowa. Modlił się wtedy także rabin i pastor ewangelicki Leopold Otto, zasłużony dla ruchu narodowego, więziony potem w Cytadeli.

Wróćmy do Józefa Piłsudskiego, który chętnie nawiązywał do powstania, a w II Rzeczypospolitej honorował żyjących jeszcze staruszków powstańców.
W 1918 roku weteranów już za wielu nie było, ale przywileje dostali zasłużenie. II RP nawiązywała do tradycji niepodległościowych, czyli do Napoleona, do powstań. Podkreślano z dumą i radością: tamtym się nie udało, natomiast naszemu pokoleniu - tak! Kontynuowaliśmy idee powstańcze, tamci popełniali błędy, bo może nie mieli takiego wielkiego wodza jak Józef Piłsudski, który poprowadził nas ku niepodległości!

Jak w 1963 roku obchodzono stulecie powstania?
Napisano i wydano monumentalne prace historyczne na temat powstania, myślę przede wszystkim o książce profesora Stefana Kieniewicza. Podkreślano wtedy chętnie wątek radykalnie społeczny, czyli przede wszystkim rolę "czerwonych"…

Ale to nie byli "czerwoni" w sensie rozumianym przez komunistów.
To nie byli rzeczywiście tacy "czerwoni", ale mieli radykalny jak na tamte czasy program społeczny, na przykład uwłaszczenie chłopów. Przede wszystkim jednak cechował ich radykalizm w działaniu: szybko, szybko, nadeszła odpowiednia chwila, więc do broni, powstanie nam się uda. Obóz "białych", którzy twierdzili, że trzeba się zastanowić, przygotować, wzmocnić, nazywano złośliwie millenerami, dzięki ich staraniom - mówiono - Polska odzyska niepodległość za tysiąc lat! W PRL główną postacią był Jarosław Dąbrowski, ten sam, który potem walczył na barykadach Komuny Paryskiej. Powstał nawet o nim film. Starano się nie mówić o tym, że powstanie było skierowane przeciw Rosji, ale przeciw caratowi.

A dziś jak je oceniamy?
Sadzę, że dziś warto podkreślać poświęcenie powstańców, ich tragiczny los, choć przypomnijmy - tych powstańców nie było aż tak wielu, ze 20, 30 tysięcy. W walkach bezpośrednio brało udział z 10 tysięcy (w Królestwie mieszkało około 5,5 miliona ludzi), 500 osób zginęło w egzekucjach, około 40-50 tysięcy wywieziono na katorgę, na osiedlenie na Sybir albo gdzieś bliżej, skonfiskowano około 3,5 tysiąca majątków. Około 10 tysięcy wyemigrowało, ale ta emigracja nie odegrała takiej roli jak po powstaniu listopadowym. Zaś polska skłonność do sporów nie raz uniemożliwiała działanie! Rządy narodowe bez przerwy się zmieniały, niektórzy większość energii poświęcali raczej zwalczaniu przeciwników swojego obozu niż walce ze wspólnym wrogiem, czyli z zaborcą. Brak rozwagi politycznej widać dziś jak na dłoni. Choćby na przykład w tym, że powstanie wybuchło w styczniu, gdy panują największe mrozy. Aleksander Świętochowski, guru pozytywistów, który krytykował działania powstańcze, napisał jednak w 1905 roku: "Gdyby nie powstania Polacy mogliby się lepiej utuczyć, ale byliby tylko spasionymi wieprzami".

Skłonność do swarów nam została. Kłócono się podczas powstania, kłócimy się o jego ocenę dziś.
Jeśli ktoś chce dzielić, zawsze coś znajdzie. Można się kłócić nawet o Mieszka I. Ale to nie tylko nasza specjalność. Oglądałem kiedyś film o emigracji węgierskiej po 1848 roku - też się działo! Ale przecież Polak, Węgier - dwa bratanki, więc i charaktery mamy podobne. Rzeczywiście, Polacy mają skłonność do zapiekłości, do robienia z przeciwnika wroga na śmierć i życie. Ale żyjemy dziś przecież w tak spokojnych czasach, że nie ma się o co kłócić.

Rozmawiała
Barbara Szczepuła
b.szczepuł[email protected]

***

Uczniom kazano się kłaniać

Mieczysław Filipczak z Sopotu, syn, wnuk i prawnuk obrońców Lwowa z 1919 roku: - Mam duży sentyment do powstańców styczniowych. Gdyby nie oni, nie jest pewne, czy Polska by się odrodziła. We Lwowie, gdzie się urodziłem i wychowałem, kult powstania był żywy. Moi nauczyciele zawsze podkreślali zasługi powstańców. Nakazywali uczniom ustępować staruszkom weteranom miejsca w tramwaju i kłaniać się im na ulicy. Poznawaliśmy ich po granatowych mundurach z amarantowymi wyłogami i czapkach rogatywkach. We Lwowie mieli dwa domy - jakbyśmy dziś powiedzieli - spokojnej starości.
Właściwie zbieram szable, ale jak to bywa w przypadku kolekcjonerów, trafiam czasem i na inne pamiątki, stąd te krzyżyki i medaliki powstańcze.

Patriotyczne wpisy w pamiętniku
Antoni Kurpisz, pradziadek Rosvity Stern, był powstańcem styczniowym. Prawnuczka przechowuje jego medal Wolności Niepodległości, nadany za udział i wspomaganie powstania. Ma też pamiętnik swojej krewnej, Teodozji Skrzydlewskiej, z połowy XIX wieku, z patriotycznymi wpisami przyjaciół, oddającymi atmosferę tamtych lat. Oto niektóre z nich:
"Już czas! Już czas!/ Śmierć lub zwycięstwo/Oczekuje nas. Niesiołowska", "Wieczną Twą myślą niech będzie Ojczyzna/ Jej wyzwolenie Twym pierwszym zadaniem… Wojciech", "Kogo Ojczyzna jest jedynym celem/ Ten moim bratem, moim przyjacielem. St. Wierzbiński", "Walczyć za Ojczyznę jest godnym szlachetnego człowieka/ Dla Ojczyzny śpiewać jest największym szczęściem patriotycznego serca/ Za Ojczyznę umrzeć warte jest wiecznej sławy i nagrody tamtego świata. Albertine v. Skrzydlewska".

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki