Janusz Woźniak: Nie ma się czym chwalić [KOMENTARZ]

Żółto-niebiescy dali się ograć w dziecinny sposób, nie będąc na boisku drużyną gorszą od Stomilu. Po tym meczu na dywanik do trenera powinni być wezwani Michał Marcjanik, Przemysław Stolc oraz Konrad Jałocha. To seria ich błędów sprawiła, że jeden z dwóch celnych strzałów olsztynian w całym meczu zapewnił im zwycięstwo. Szkoda przerwanej - po ośmiu meczach - serii spotkań bez porażki. Gdynianie w tym meczu stracili jednak nie tylko punkty. Czeka ich jeszcze kara, oby tylko finansowa, za wtargnięcie kibica na boisko i próbę kradzieży szalika Stomilu bramkarzowi z Olsztyna. A już wydawało mi się, że tego typu żenujących incydentów nie będę w Gdyni oglądał, że kibice z trybuny „górka” potrafią nie tylko dopingować, ale i myśleć.

Chojniczanka nadal na cenzurowanym. Czwarta z rzędu porażka nastrojów wokół drużyny trenera Mariusza Pawlaka i jego samego na pewno nie poprawia. A tu już w środę do Chojnic przyjeżdża na mecz Pucharu Polski Legia Warszawa. Powinno być piłkarskie święto, ale nastroju do świętowania raczej nie ma. Trener Pawlak ma pewnie dylemat, czy postawić się jutro stołecznej drużynie, czy zachować siły najlepszych zawodników na poniedziałkowe derby Pomorza z Arką. Ciekawy jestem, co w tej sytuacji zrobi?

Jeden punkt przywiozła z Kluczborka drużyna prowadzona przez Tomasza Kafarskiego. Jak przyznał sam szkoleniowiec, jego zespół lepiej zaczął grać dopiero po 30 minutach meczu, kiedy był na boisku w „dziesiątkę”, po czerwonej kartce dla Sergejsa Kožansa. To wówczas Drutex-Bytovia zdobyła prowadzenie i kwadransa zabrakło, aby do Bytowa pojechały trzy punkty. Bytovia nadal jednak ma punktowe manko, odległe, bo 14, miejsce w tabeli. Jej kibice na zwycięstwo czekają od 16 września, bo w ostatnich 7 ligowych potyczkach Bytovia wyłącznie przegrywała lub zaledwie remisowała.

Janusz Woźniak