Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Paweł II zostawił nam ważne intuicje

Redakcja
O.Maciej Zięba
O.Maciej Zięba
Z ojcem Maciejem Ziębą, dominikaninem, znawcą nauczania Jana Pawła II, rozmawia Jarosław Zalesiński

Niektórzy, próbując zrozumieć, z czego wzięło się obecne finansowe tąpnięcie, zaczęli sobie przypominać, że coś tam Jan Paweł II mówił, co się stanie, jeśli wolny rynek będziemy budować tylko na chęci jak najszybszego wzbogacenia się.
Kapitalizm powstawał jako system producentów. Ale kulturowo niesłychanie silnie przesunął się teraz w stronę konsumentów. O tym właśnie papież bardzo jasno pisał w encyklice "Centesimus annus", która wolnorynkową gospodarkę w sumie chwali, ale dowodzi też, że kultura konsumizmu jest zła, bo zapętla się w spirali konsumpcji. To tak jakby ogon zaczął kręcić psem.

Słuchano papieża pobłażliwie. Że nie rozumie wolnego rynku.
Że to takie ładnie wygłoszone, ale księżowskie gadanie. A papież zawsze patrzył na człowieka. Według papieża socjalizm musiał upaść, bo u jego korzenia tkwił błąd antropologiczny. Socjalizm w zbyt małym stopniu widział w człowieku osobę, a w zbyt dużym element społecznej układanki.

A kapitalizm?
Kapitalizm z kolei może zbaczać w stronę indywidualizmu, zaprzeczania wartości więzi społecznych. Papież pokazywał, że jeśli jakiś system źle rozeznaje sytuację człowieka, to potem każdego dnia, na wszystkich szczeblach, podejmuje się miliardy maleńkich nietrafnych decyzji, których skutki mogą odłożyć się w czasie, ale się kumulują.

Na przykład tworząc rozdętą bańkę kredytów?
Na przykład. Można to było odwlekać, tłumaczyć sobie, że to tylko pojedyncze wypadki, ale jak się skumulowało, to w końcu gruchnął system.
George Weigel w swojej książce o Janie Pawle II twierdził, że papież patrzył poza swój czas także w innej dziedzinie - ciała i płci. I że jeszcze wyjdzie na jego.
Weigel nazwał to teologiczną bombą zegarową. Jej zegar już tyka. Papież jest myślicielem, który konsekwentnie przemyślał, znaczenie ludzkiej płciowości. Co to znaczy, że jestem mężczyzną, kobietą, w perspektywie tej prawdy, że człowiek został stworzony przez Pana Boga? Budowanie wspólnoty kobiety i mężczyzny jest dla papieża i cielesnym, i psychicznym, i duchowym wyzwaniem, w którym fizyczność przenika się z mistyką.

Kto tak dzisiaj o tym myśli?
Niestety, powszechnie nie doceniamy własnej płciowości, nie wnikamy w jej głęboki sens. Idziemy za doznaniami i impulsami.

Za jakiś czas pokażą się tego skutki?
Już się pokazują. Liczba nerwic czy uzależnień szybko narasta. Trzeba dodać, że papież pomógł też Kościołowi wyzbyć się dawnej kulturowej otoczki, która narzucała często represywne patrzenie na ludzkie ciało i seksualność. Ale wiedział, że postawa: "wolno się zgodzić na wszystko", może tragicznie okaleczyć psychikę i rujnować ludziom życie. Cała kultura, nie tylko chrześcijańska, powinna sprawę płciowości przemyśleć raz jeszcze.
Tymczasem my, mówiąc o wielkości Jana Pawła II, coraz łatwiej zadowalamy się stereotypem papieża, który obalił komunizm i tylko jakby zamknął XX wiek.
A papież zostawił wiele bardzo ważnych intuicji, takich właśnie jak wspomniana teologia ciała. Inną jego intuicją jest rozróżnienie wiary i ideologii. Od oświecenia mamy w Europie kłopot ze zrozumieniem roli religii w życiu społecznym. Staramy się ją eliminować...

Traktujemy jako zagrożenie wolności.
A kiedy próbujemy ją eliminować, owocuje to agresywnym sekularyzmem lub jako reakcją - fundamentalizmem. Przemyślenie przez papieża roli religii w życiu publicznym to pokazanie jej konstruktywnego charakteru, a zarazem tego, że nie jest ona ideologią, czyli nie odbiera nam wolności, do niczego nie przymusza.

Tak samo jak mówienie, że jest jakaś jedna prawda.
Nauczyliśmy się już trochę tak myśleć - że każdy ma swoją prawdę, prawdy są różne, wielkie narracje są agresywne i odchodzą w przeszłość, i tak dalej. Papież przywrócił pojęcie prawdy w życiu publicznym. Ale właśnie prawdy nieideologicznej, nie takiej, która staje się zamknięta, tylko takiej, która szuka. Bez budowania na prawdzie łatwo zbudować społeczeństwo nieludzkie.

W tym myśleniu papież nie był chyba jednak całkowicie odosobniony.
Również taki myśliciel jak Karl Popper, choć z innej planety niż papież, mówił, że gdzie nie ma prawdy, tam zaczyna obowiązywać prawo pięści. Wtedy rządzą silniejsi, na przykład ci, którzy mają więcej pieniędzy albo lepsze możliwości przebicia się mediach. To ich prawda jest narzucana, a prawda słabszych eliminowana. Prawo prawdy jest więc także prawem obrony słabszych, jest obroną solidarności.

Na to słowo czekałem. Ojciec, komentując encyklikę papieża "Sollicitudo rei socialis", napisał kiedyś, że słowo "solidarność", które zaczęło się od ruchu społecznego, papież odnosił także do innych dziedzin.
Po pierwsze, papież często uczył na podstawie tego, co w Polsce przeżywaliśmy. Dzięki papieżowi polskie słowo "solidarność" zrobiło potem taką furorę w świecie.

Ale właśnie odnoszone tylko do spraw społecznych czy politycznych.
Solidarności papież rzeczywiście uczył już od tego momentu, kiedy pojawia się ona w rodzinie, między mężem i żoną, między rodzicami i dziećmi. Aż po solidarność w wymiarze globalnym, niezbędną w erze internetu i CNN. Powinno nas dzisiaj obchodzić to, co dzieje się w Tybecie czy na Kubie.
Czy wszystkie te ważne także dzisiaj intuicje papieża dałoby się ułożyć w rodzaj dekalogu jego pontyfikatu?
Czegoś takiego jednak bym się obawiał. Papież nie tworzył zamkniętych systemów. Podstawowym jego twierdzeniem było to, że człowiek jest osobą.

To by było pierwszym papieskim przykazaniem?
Z niego można by wyprowadzać twierdzenia kolejne, dotyczące ekonomii czy polityki. Zaś jeszcze głębiej leżało myślenie teologiczne Jana Pawła II. Kiedy słuchałem trzydzieści lat temu słów papieża, że nie da się zrozumieć człowieka bez Chrystusa, przyjmowałem je jednak trochę jak poetycką frazę. Dzisiaj lepiej widzę, że bez Boga nie można człowieka zrozumieć jako osoby.

Ciekawe, czy to się w XXI wieku przyjmie. Kiedy Richard Neuhaus, dobry znajomy ojca, powiedział raz papieżowi, że wyprzedza swój czas, papież zażartował, że teraz wie, dlaczego złamał nogę. Ale może coś w tym stwierdzeniu Neuhausa było z prawdy.
Trzeba uczciwie uznać fakt, że w swoim myśleniu papież wyprzedzał i przewidywał wiele rzeczy, których teraz doświadczamy, albo będziemy doświadczać. Dlatego twierdzę, że epoka Jana Pawła II ciągle jest jeszcze przed nami.

Maciej Zięba
Dominikanin, teolog i publicysta. W 1981 roku wstąpił do zakonu dominikanów.
Jest znawcą nauczania Jana Pawła II. Od 1995 roku kieruje założonym przez siebie w Krakowie Instytutem Tertio Millenio, zajmującym się badaniem spuścizny Jana Pawła II. Od 2007 roku jest dyrektorem Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki