Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jako ministranta molestował mnie ksiądz - twierdzi. Po latach pozwał kapłana, parafię i diecezję, bo dla prokuratury sprawa się przedawniła

wie
Ksiądz miał molestować Marka Mielewczyka jako nastolatka w jednej z pomorskich parafii w latach 1982-87. Tak mówi były ministrant, który po latach zdecydował się pozwać kapłana, byłą parafię i Diecezję Pelpińską. Zdjęcia z rozprawy w Sądzie Apelacyjnym 25.09.2019
Ksiądz miał molestować Marka Mielewczyka jako nastolatka w jednej z pomorskich parafii w latach 1982-87. Tak mówi były ministrant, który po latach zdecydował się pozwać kapłana, byłą parafię i Diecezję Pelpińską. Zdjęcia z rozprawy w Sądzie Apelacyjnym 25.09.2019 Przemysław Świderski
Ksiądz Andrzej S. miał molestować Marka Mielewczyka jako nastolatka w jednej z pomorskich parafii w latach 1982-87. Tak mówi były ministrant, który po latach zdecydował się pozwać kapłana, byłą parafię i Diecezję Pelpińską. W pierwszej instancji mężczyzna wywalczył tylko przeprosiny księdza. W środę jego sprawą w drugiej instancji zajął się Sąd Apelacyjny w Gdańsku.

- Katechezy odbywały się na górze, a ksiądz zawsze prosił mnie by w czymś pomóc, coś przenieść. Samochodem zabierał mnie do wynajętego domu, który pełnił funkcję plebanii. Tam w sposób nachalny, zdecydowany, zaczynał mnie dotykać i dochodziło do wykorzystywania seksualnego – relacjonował Marek Mielewczyk w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” w czerwcu 2015 roku, kiedy sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Gdańsku. Więcej na ten temat przeczytasz tutaj, gdzie zobaczysz też fragment wywiadu z mężczyzną, który zdecydował się pozwać kapłana, byłą parafię i Diecezję Pelpińską.

W toczącym się w znacznej mierze za zamkniętymi drzwiami procesie Marek Mielewczyk bezskutecznie domagał się również niemal 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia, które – jak zapowiadał – wydać zamierzał na wsparcie ofiar księży pedofilów.
Ostatecznie po ponad 2 latach procesu w I instancji, sąd nakazał pozwanemu kapłanowi wysłanie autorowi pozwu własnoręcznie podpisanego listu stwierdzającego:

„Ja Andrzej S[...] przepraszam Marka Mielewczyka za naruszenie jego dóbr osobistych w postaci godności oraz nietykalności cielesnej, które nastąpiły w okresie trwania mojej posługi kapłańskiej w Parafii […].”

- Z uwagi na wyłączenie jawności w niniejszej sprawie nie mogę przedstawić motywów z uzasadnienia wyroku Sądu Okręgowego w Gdańsku – poinformował nas odnosząc się do tamtego orzeczenia sędzia Łukasz Zioła, rzecznik prasowy ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Gdańsku.

W środę 24 września 2019 roku, apelacją w tej sprawie rozpatrywał Sąd Apelacyjny w Gdańsku.

Mecenas Kazimierz Wlazło reprezentujący parafię i diecezję wniósł o wyłączenie jawności ze względu na kwestie poruszane w sprawie.
Jednak sędzia Dorota Gierczak, przewodnicząca 3-osobowego składu orzekającego nie zdecydowała się by uwzględnić ten wniosek i procedować sprawę za zamkniętymi drzwiami.

- Jeden z podstawowych zarzutów podnoszonych przez pozwanych to było przedawnienie roszczenia pieniężnego - tłumaczyła sędzia Dorota Gierczak, która omawiała efekty pracy sądu I instancji: - Sąd ustalił, że pozwany Andrzej S. w okresie 1983-87 pełnił posługę kapłańską w parafii […], gdzie powód był ministrantem. Sąd wskazuje, że księża zamieszkiwali w jednym domu, sąsiednich pokojach, że pozwany Andrzej S. uczył dzieci i młodzież, zapraszał powoda do swojego pokoju, a wykorzystując jego zaufanie i autorytet, jakim darzył go powód nakłonił go do zbliżeń cielesnych. Sąd ustala, że takie sytuacje zachowań seksualnych ze strony Andrzeja S. w stosunku do powoda trwały przez kolejne lata. Sąd wskazuje na leczenie, które podjął pan powód. Wskazuje na list, który został wystosowany do diecezji przez lekarkę leczącą powoda i odpowiedź ówczesnego biskupa z dnia 8 stycznia 1988 roku, w którym tenże wskazał, że sprawa jest mu znana, ksiądz został skierowany na rekolekcje i po tych rekolekcjach na inną placówkę z zagrożeniem, że w razie powtarzania się przestępstw będzie pozbawiony możliwości wykonywania obowiązków kapłańskich

Przewodnicząca składu orzekającego wyjaśniła, że ksiądz Andrzej S. rzeczywiście został przeniesiony, a Marek Mielewczyk leczył się psychicznie, ma problemy z nawiązaniem relacji z najbliższymi, podejmował próby samobójcze, a przyczyną jego problemów ma być uwiedzenie i zgwałcenie przez kapłana oraz jego następstwa.

Kwestia pieniężnego zadośćuczynienia za wykorzystywanie nastolatka miała przedawnić się po 10 latach - w 1997 roku.

Wiemy doskonale, że ten człowiek był przenoszony do wielu parafii

Adwokat Jarosław Głuchowski, pełnomocnik Marka Mielewczyka, powołując się na prawo kanoniczne i twierdzenia samego ks. Andrzeja S. przekonywał, że „księdzem jest się zawsze”, a odpowiedzialność przełożonych kapłana, który miał seksualnie wykorzystać ministranta ocenia się „na zasadzie ryzyka” (czyli niezależnie od tego czy mieli oni wiedzę na temat tego, co działo się w parafii). Zastrzegł, że wobec S. używano słowa „pedał” (co w tamtych czasach „miało konotacje bliższe relacjom z chłopcami, a nie z mężczyznami) oraz że jego klient próbę samobójczą podjął jeszcze na 9 lat nim zdecydował się pozwać kościół, a więc na długo po czasie, kiedy teoretyczny czas przedawnienia minął, a to z kolei wskazywać miało na brak wcześniejszej możliwości złożenia pozwu przez ofiarę.

- Wiemy doskonale, że ten człowiek był przenoszony do wielu parafii, wiemy - bo to zeznawał powód – że po pierwszym reportażu, który był odtwarzany przedzwonił do niego mężczyzna, który był skrzywdzony przez Andrzeja S. już w czasie, gdy ten był dopiero wikarym na pierwszej parafii i, w mojej ocenie najważniejszy świadek, pan Kazimierz T. zawnioskowany przez pozwanych diecezję i parafię powiedział o tym, że słyszał, że Andrzej S. przyszedł do powstałej parafii dlatego, że w poprzednich parafiach lubił chłopców. Tak to zostało powiedziane. To nie jest prawidłowe zachowanie. To nie jest likwidacja problemu. To jest przeniesienie problemu z jednego miejsca do drugiego – zastrzegł wskazując nie tylko na odpowiedzialność, ale wręcz „winę” biskupa – tłumaczył mec. Jarosław Głuchowski.

Adw. Kazimierz Wlazło reprezentujący diecezję i parafię skoncentrował się z kolei na kwestii przedawnienia i tego, że by nie zostało one uznane, potrzebne jest jednoczesne wystąpienie trzech przesłanek: szczególny charakter zdarzenia, szczególne okoliczności uzasadniające opóźnienie i nienadmierny wymiar tego opóźnienia.

- Jeżeli w pierwszym z tych punktów można rozważać bo strona pozwana konsekwentnie, wbrew twierdzeniom powoda uznawała te zdarzenia i uważała, że były naganne jak orzekł sad I instancji. Poza tym te zdarzenia miały rzeczywiście charakter szczególny to jednak okoliczności, dla których nastąpiło to opóźnienie wystąpienia z powództwem, z żądaniem, aż tyle lat trwające nie znajduje zdaniem strony pozwanej usprawiedliwienia – przekonywał mec. Kazimierz Wlazło.

Z kolei aplikant adwokacki Bartosz Smoleń reprezentujący Andrzeja S. wskazywał, że nie zgadza się on z rozstrzygnięciem Sądu Okręgowego w Gdańsku: - Nie chciałbym tu wchodzić we względy merytoryczne. Pan S. kwestionuje swoją winę co do całości zdarzenia. Nie uznaje rozstrzygnięcia sądu I instancji, które nakazuje mu przeprosić i w związku z tym apelacja została wywiedziona.

Sędzia Dorota Gierczak po wysłuchaniu argumentacji pełnomocników obu stron sporu zdecydowała, że prawomocny wyrok ogłosi 8 października.

Ksiądz miał molestować Marka Mielewczyka jako nastolatka w jednej z pomorskich parafii w latach 1982-87. Tak mówi były ministrant, który po latach zdecydował się pozwać kapłana, byłą parafię i Diecezję Pelpińską. Zdjęcia z rozprawy w Sądzie Apelacyjnym 25.09.2019

Jako ministranta molestował mnie ksiądz - twierdzi. Po latac...

POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki