Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jako dzieci przeżyli koszmar pobytu w obozie w Potulicach

Maciej Wajer
Był rok 1944, gdy niemieccy żołnierze wtargnęli do ich domów. Całe rodziny zostały wówczas deportowane do obozu przesiedleńczego w Potulicach.

Chociaż od tych dramatycznych wydarzeń minęło już ponad 70 lat, to w pamięci niektórych mieszkańców Łubiany, wspomnienia gehenny obozu w Potulicach są wciąż żywe.
Takich osób jak pani Agnieszka Kulas z domu Edel czy też Franciszek Breska, jest już coraz mniej. Jednak dzięki takim ludziom jak oni, młode pokolenie mieszkańców wspomnianej miejscowości, może poznać dramatyczną historię z okresu II wojny światowej.

Wywożono całe rodziny

Chociaż nasi rozmówcy gehennę potulickiego obozu przeżyli jako dzieci, to wydarzenia te na całe życie wyryły piętno w ich pamięci. Dokładnie pamiętają dzień, w których ich rodziny zostały zmuszone do opuszczenia rodzinnego domu.
- Urodziłem się w 1940 roku i wydarzenia, jakie rozegrały się w moim rodzinnym domu pod koniec II wojny światowej, bardzo dobrze pamiętam - mówi Franciszek Breska. - To był środek nocy, gdy do naszego domu w Nakli pod Bytowem przyszli esesmani. Kazali się szybko ubierać. Ja sądziłem, że moi rodzice gdzieś wyjeżdżają i zacząłem płakać, bo myślałem, że nie chcą mnie zabrać ze sobą. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, dokąd nas zabierają. Do obozu w Potulicach trafiła cała moja rodzina, matka, ojciec oraz czworo mojego rodzeństwa. Pamiętam, jak przywieziono nas do obozu, to byliśmy kąpani, a nasze głowy golono na łyso.

Pan Franciszek w swojej opowieści wspomniał również historię nastoletnich ciotek, którym udało się wymknąć z rąk niemieckich oprawców. Gdy niemieccy żołnierze przyszli do ich domu, to one dwie, widząc co się święci, uciekły przez okno na podwórze.

- Schowały się w jałowcach - dodaje Franciszek Breska. - Niemiecki żołnierz przechodził obok nich, ale na szczęście ich nie zauważył. Takim sposobem moje ciocie uniknęły wywiezienia do obozu w Potulicach. Obydwie do końca wojny musiały się ukrywać.
Podobnie jak rodzina pana Franciszka, także familia pani Agnieszki Kulas stała się ofiarą nazistowskiego reżimu. Nasza rozmówczyni również dokładnie pamięta ten moment.

- Mieszkaliśmy z całą rodziną w Gostomku - wspomina Agnieszka Kulas. - Niemcy przyszli rano. To był rok 1944, a ja miałam wówczas 8 lat. Do Potulic wywieziono całą moją rodzinę, rodziców oraz dzieci, całą szóstkę. Pamiętam, że mama miała w ręku różaniec i bardzo płakała. Z naszej wsi wywieziono zdecydowaną większość rodzin. Zostało tylko kilka. W Potulicach byliśmy przez około sześć miesięcy.
Wspomnienia z pobytu w obozie mogą zrobić na słuchaczach tych historii ogromne wrażenie. Niestety, przywoływane obrazy nie są scenami ze współczesnych filmów, ale prawdziwą historią, która pomimo upływu czasu, jest nadal żywa.
- Pamiętam, że wiele dzieci chodziło głodnych - dodaje Franciszek Breska. - Więźniowie czasami rzucali dzieciom nadgnite marchewki, które w tamtym koszmarnym miejscu były prawdziwym smakołykiem. Oczywiście, rzucali je, gdy strażnicy tego nie widzieli, bo jakby zauważyli, to więźniów spotykała kara.

- Jedliśmy nie tylko nadgnite marchewki, ale również piliśmy wodę z kałuży - wspomina pani Agnieszka. - Pamiętam, że ta z kranu była strasznie niedobra, mocno chlorowana, o smaku żelaza. Do dzisiaj mam w ustach ten smak. Jadłam też gałązki brzozy, była bardzo pyszna. W obozie robiono nam również zastrzyki, ale nie wiem dlaczego. Mój brat Leon bardzo się ich bał, chował się nawet pod łóżkiem, aby ich nie dostać. Muszę powiedzieć, że było tam bardzo źle, ale w porównaniu do tych, którzy byli w Sztuthoffie czy Oświęcimiu, to i tak mieliśmy dobrze.

Szczęśliwe zakończenie
Na szczęście historia pana Franciszka oraz pani Agnieszki miała swój szczęśliwy epizod, bo ich rodzinom udało się w komplecie powrócić do rodzinnych domów, aczkolwiek ten powrót nie należał do najprzyjemniejszych.
- Ja wróciłem z Potulic wcześniej, rodzice później - dodaje Franciszek Breska. - Mieszkałem u dziadków w Wielu. Gdy cała rodzina powróciła do domu, to praktycznie nic w nim nie było. Wszystko było rozkradzione.
Podobne wspomnienia ma Agnieszka Kulas.
- Nawet obrazów nie było - mówi pani Agnieszka. - Jednak to był efekt działań radzieckich żołnierzy, którzy brali wszystko, co popadnie. Jednak najważniejsze było to, że przeżyliśmy.
Dzisiaj, tych co przeżyli wojenny koszmar obozu w Potulicach, jest coraz mniej. Jednak, aby pamięć o tamtych dniach przetrwała, stara się dbać młodsze pokolenie, między innymi członkowie Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Łubianie.

Ważna jest pamięć
- Temat Potulic odkąd pamiętam przewijał się w moim rodzinnym domu - mówi Jerzy Skwierawski, członek ZKP w Łubianie. - Mojego dziadka brat był w Potulicach. On wracając z tego miejsca pieszo, niósł na rękach swoją żonę. Po drodze znalazł jakąś beczkę i zrobił z niej płozy, na których następnie ciągnął swoją żonę. Zależy nam na tym, by osoby, które przeżyły pobyt w Potulicach, mówiły o tym, szczególnie młodemu pokoleniu, by wiedziało ono jak było kiedyś.
Zrzeszenie Kaszubsko Pomorskie w Łubianie od minionego roku organizuje wyjazdy do Potulic. W tym roku taki wyjazd też jest zaplanowany w ostatni weekend kwietnia.
- Wizyty w tym miejscu są bardzo przejmujące - dodaje Irena Marszewska, szefowa ZKP w Łubianie. - Przez wiele lat o Potulicach w ogóle się nie mówiło, wielu więźniów nie chce nadal o tym mówić, a szkoda, bo to temat bardzo ważny. Tym bardziej, gdy tam, na miejscu, widzi się ludzi, którzy mimo upływu czasu, nadal szukają miejsca spoczynku ich bliskich, którzy w Potulicach zostali na zawsze.
Warto zaznaczyć, że dzięki żywym świadkom historii, jakimi są pani Agnieszka i pan Franciszek, najmłodsze pokolenie ma możliwość poszerzenia swojej wiedzy historycznej, co jest doświadczeniem bezcennym, co przyznają sami młodzi ludzie.
- Takich informacji nie ma w podręcznikach szkolnych - stwierdza Jakub Kwidziński, gimnazjalista z Łubiany. - Moim zdaniem, powinno się o tym mówić, bo właśnie dzięki temu poznajemy historię i możemy się czegoś nauczyć, a także dowiedzieć, jak należy postępować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki