Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak zamek w Malborku był wpisywany na Listę UNESCO. Historia działa się na oczach byłego już kustosza

Anna Szade
Anna Szade
- Jestem przejęty, bo Malbork jest tam, gdzie powinien być – mówi Marek Stokowski, kustosz, który przepracował w Muzeum Zamkowym cztery dekady i właśnie odszedł na emeryturę. W jego życiu zawodowym jednym z najważniejszych wydarzeń był udział w przygotowaniach do wpisania zamku na prestiżową Listę UNESCO, co nastąpiło ponad 25 lat temu. Można przyjąć, że nadal jesteśmy w okresie tego jubileuszu, bo oficjalne przekazanie Certyfikatu UNESCO dyrektorowi muzeum nastąpiło w czerwcu 1998 r.

847 pozycja wśród 1154 ze 167 państw to nie wynik w znanym maratonie. To numer porządkowy malborskiego zespołu zamkowego na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. Jako że nie jest to wyścig ani konkurs piękności, wszystkie wpisane dobra cieszą się takim samym splendorem i prestiżem. Jest wśród nich 17 polskich obiektów, w tym: „Zamek krzyżacki w Malborku”. Opiekunowie budowli zdecydowanie woleliby, aby oficjalna nazwa wpisu brzmiała nieco inaczej, na przykład: „Malborski zespół zamkowy”.

- Kilka dobrych lat temu staraliśmy się zmienić tę nazwę, wysyłaliśmy propozycje do Komitetu Światowego Dziedzictwa, sugerując, jak zamek powinien być określany zarówno po polsku, jak i po angielsku. Wcale nie walczyliśmy z „krzyżackością”, tylko z niefortunnym sformułowaniem - wspomina Marek Stokowski, kustosz, który właśnie pożegnał się z Muzeum Zamkowym w Malborku po czterech dekadach pracy.

Zamek w Malborku na prestiżowej liście. Najpierw były lata w „przedpokoju” UNESCO

Ponad 25 lat temu, gdy zapadała ta fundamentalnie ważna dla malborskiego zamku decyzja, Polska nie była jeszcze członkiem Unii Europejskiej. W drugiej połowie lat 90. była raczej biedniejszą siostrą w rodzinie państw Starego Kontynentu. Natomiast zamek nad Nogatem nigdy nie był uboższym krewnym w familii europejskich obiektów zabytkowych, tak samo jak nie byli nimi polscy konserwatorzy.

Trzeba pamiętać, że polskie środowisko konserwatorów i architektów liczyło się w świecie nawet w czasach PRL. Zyskało tam prestiż i uznanie po wielkiej pracy, którą Polacy wykonali po drugiej wojnie światowej, podnosząc z ruin kraj, a zwłaszcza obiekty kultury - tłumaczy Marek Stokowski.

Jedną z najbardziej rozpoznawalnych w świecie osobistości polskiej ochrony i konserwacji zabytków przełomu XX i XXI wieku był prof. Andrzej Tomaszewski. Co ciekawe, takich liczących się postaci reprezentujących jeszcze przedwojenną szkołę konserwacji było w Polsce więcej.

Ci wspaniali ludzie, którzy cudem przetrwali wojnę, wykonali w latach 60. i 70. ogromną pracę dla dobra kraju i - co bardzo ważne - kształcili swoich uczniów. Mieliśmy ogromne szczęście, że istniało tak znakomite pokolenie świetnych fachowców, którzy w dodatku mieli siłę przebicia za granicą - uważa nasz rozmówca.

Choć prof. Tomaszewski był niekwestionowanym ambasadorem polskiej kultury na świecie, a jego słowo bardzo wiele znaczyło w międzynarodowych gremiach, to zespół zamkowy w Malborku trochę się naczekał w przedpokoju UNESCO.

- Grupa świetnych architektów i konserwatorów tamtego pokolenia od początku wiedziała, że Malbork jest pewnym kandydatem do wejścia na Listę Światowego Dziedzictwa. I tu zdradzę tajemnicę: był to argument... przeciwko Malborkowi. Co to znaczy? Polacy zdawali sobie sprawę z tego, że nasz zamek zostanie przyjęty do światowej elity z pocałowaniem ręki, że nikt nie przeciwstawi się tej kandydaturze ze względu na klasę owego obiektu i jego znaczenie dla dziejów Europy. Uznano zatem, że taki skarb należy trzymać w odwodzie, a skupić się na promocji mniej oczywistych zabytków z Polski - opowiada Marek Stokowski.

Wpis na Listę UNESCO nie ma jednego bohatera

Pierwsze wpisy na Listę UNESCO pojawiły się już w 1978 r., gdy za światowe dziedzictwo w pierwszej grupie obiektów uznano Stare Miasto w Krakowie i kopalnię soli w Wieliczce. W 1979 r. na liście UNESCO znalazły się Auschwitz-Birkenau, niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny i zagłady, oraz Puszcza Białowieska. Rok później dopisano Stare Miasto w Warszawie, a w 1992 r. - Stare Miasto w Zamościu.

- My, gospodarze zamku Malbork, przede wszystkim ówczesny dyrektor Mariusz Mierzwiński, staliśmy się niecierpliwi. Przy czym nikt nie wyrażał tego zniecierpliwienia poprzez nieeleganckie krzyki przez telefon czy pisanie gniewnych listów. Zamiast robić awantury, Muzeum Zamkowe organizowało konferencje międzynarodowe, na które zapraszało wpływowe postacie z Europy. To wówczas wykuła się idea: „Ruszmy wreszcie z tym Malborkiem” - wspomina Marek Stokowski.

Lata 90., choć mogą wydawać się raczej technologicznie zaawansowane, nie były jeszcze czasami mediów społecznościowych, publicznych apeli i petycji. W tamtej epoce naciski przybierały postać niekończącego się przekonywania polskich decydentów, aby poparli wniosek o wpis zamku Malbork. Kandydatury, nawet tak oczywistej jak malborska, zgodnie z procedurami nie mógł złożyć dyrektor obiektu czy burmistrz miasta, albowiem dokumenty tego rodzaju składa państwo-strona, sygnatariusz Konwencji o Światowym Dziedzictwie UNESCO.

Pomnikowa postać polskiego środowiska konserwatorów architektury - prof. Tomaszewski zawyrokował w końcu: „Tak, dobrze, działamy”. Dyrektor Mariusz Mierzwiński, bez którego energii i starań nie doszłoby do tego przełomu, podjął się opracowania dokumentów, służących sformułowaniu ostatecznego wniosku Rzeczpospolitej Polskiej o wpis na Listę UNESCO - wspomina Marek Stokowski. - Przy tworzeniu tego dokumentu znaczącą rolę odegrał też Bernard Jesionowski.

Wniosek do UNESCO jak... kronika szkolna

W Bibliotece Muzeum Zamkowego przechowywana jest księga, która ostatecznie trafiła do Komitetu Światowego Dziedzictwa. Dzisiaj jego członkowie dostaliby pewnie drogą elektroniczną rozbudowany plik z dużą liczbą zdjęć w załącznikach. Wtedy bardziej przypominało to... kronikę szkolną.

To oprawiona w skórę księga z fotografiami naklejonymi jak w typowym albumie i tekstem w trzech językach: polskim, angielskim i francuskim. Takie to były czasy. Teraz wydaje się, że to wszystko wygląda nieco zgrzebnie - przyznaje Marek Stokowski.

Owa księga-przewodnik, choć prezentowała zamek z jak najlepszej strony, nie wystarczyłaby nawet największym przyjaciołom malborskiego obiektu, by uznać go za cud świata.

- To nie jest tak, że ktoś przewertował ten materiał i powiedział: „Tak”. Decyzja międzynarodowego grona uczonych opierała się również na opiniach niezależnych ekspertów, którzy wizytowali Malbork. Wspomniani eksperci przekazywali później swoje wnioski w sposób niejawny. Suma owych materiałów i opinii zapaliła zamkowi Malbork zielone światło. W grudniu 1997 roku, podczas XXI plenarnej sesji Komitetu Światowego Dziedzictwa UNESCO w Neapolu, nastąpił wielki finał. Grupa reprezentująca 21 państw-członków komitetu poddała kandydaturę zamku Malbork pod głosowanie. Zgłoszenie zostało przyjęte przez aklamację! Nie każdy obiekt jest tak oceniany; czasem toczą się zażarte dyskusje - przyjąć, czy nie przyjąć. Co do Malborka nikt nie miał wątpliwości - opowiada Marek Stokowski.

Zamek na światowej liście! I bez internetu wieść dotarła

Dzisiaj, po plenarnej sesji Komitetu Światowego Dziedzictwa UNESCO, zapewne spodziewalibyśmy konferencji prasowej, która byłaby transmitowana na żywo. 4 grudnia 1997 r. takiego publicznego wystąpienia, tym bardziej online, nie było. Zresztą w owym czasie wyczynem byłoby nawet wysłanie SMS-a. Ta usługa funkcjonowała w Polsce dopiero od kilku miesięcy. Jedna wiadomość mogła liczyć 160 znaków, więc zdanie: „Zamek krzyżacki w Malborku został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO” by się w niej zmieściło.

- Nie, nie było tak, że my tu przy telefonach czekaliśmy na decyzję, która zapadała w Neapolu. Nie mogę budować takiej legendy - mówi Marek Stokowski i przyznaje, że kompletnie nie pamięta, jak dowiedział się, że komitet jednogłośnie opowiedział się za wpisaniem Malborka na listę. Jest przekonany o tym, że wtedy dla pracowników Muzeum Zamkowego najważniejszy był sam fakt wpisu na Listę, a nie prędkość biegu posłańca z dobrą nowiną.

Samo uzasadnienie zawiera trzy najważniejsze argumenty.

- Nam zamek kojarzy się z niezwykłą klasą architektoniczną. Naturalnie, to był i jest pierwszy powód obecności Malborka na Liście. Wszakże uznanie wyjątkowości tego obiektu nie opiera się wyłącznie na przekonaniu o jego walorach estetycznych i geniuszu rozwiązań konstrukcyjnych - podkreśla Marek Stokowski. - Obiekt jest absolutnie wyjątkowym zamkiem-klasztorem, zespołem architektonicznym, który, pomimo wszystkich zniszczeń wojennych, jakim ulegał w różnych stuleciach, a zwłaszcza w roku 1945, zachował swoją spójną strukturę. Wiele elementów zespołu Zamku Wysokiego, Średniego i Przedzamcza miało ogromny wpływ na architekturę europejską w ogóle. Rozwiązania architektoniczne, pomysły, które narodziły się w Malborku, czyli ówczesnym Marienburgu, były potem stosowane gdzie indziej. Nie bez znaczenia dla wpisu na listę jest także fakt, że ta wielka budowla z czerwonej cegły przez stulecia stanowiła arenę bardzo ważnych wydarzeń historycznych, miejsce, gdzie rozgrywał się dramat europejskiej cywilizacji.

- Ktoś powie: „Ale przecież Malbork to prowincja Europy”. Niezupełnie - kontynuuje Marek Stokowski. - W wieku XIV, a zwłaszcza na przełomie XIV i XV zamek był jednym z głównych europejskich centrów kultury rycerskiej. Tu urzędowali władcy państwa, które w sensie terytorialnym nie było zbyt wielkie, ale w sensie politycznym, ekonomicznym i militarnym miało ogromne znaczenie. Może nie dla całej Europy, ale dla środkowej z całą pewnością. Nie można też pominąć faktu, że w okresie Rzeczpospolitej przez ponad 300 lat zamek był czasową siedzibą królów polskich. Nic zatem dziwnego, że miały tu miejsce znaczące wydarzenia natury politycznej, społecznej czy kulturalnej. Znaczące dla Rzeczpospolitej i dla znacznej części kontynentu.

Marek Stokowski, który przez cztery dekady codziennie bywał na zamku, ma świadomość wagi trzeciego fundamentu decydującego o wpisie na Listę UNESCO.

Międzynarodowa społeczność uznała, że zamek nad Nogatem jest też świadectwem rozwoju myśli konserwatorskiej, swoistym laboratorium praktyk konserwacji architektury, funkcjonującym od początku wieku XIX aż do dzisiaj. Owe praktyki stanowiły i stanowią nadal wzór dla wielu prac konserwatorskich prowadzonych i w Polsce, i w znacznej części Europy - tłumaczy Marek Stokowski.

Ten wpis był potwierdzeniem „szlachectwa” zamku Malbork

Pół roku od grudniowej decyzji, dokładnie 6 czerwca 1998 r., w Letnim Refektarzu Pałacu Wielkich Mistrzów odbyła się uroczystość oficjalnego przekazania Certyfikatu UNESCO dyrektorowi Muzeum Zamkowego. Przed bramą zamku, gdy odsłaniano tablicę upamiętniającą wydarzenie, przemawiał m.in. Peter Strasser, przewodniczący Komitetu Światowego Dziedzictwa. Wiele się tego dnia działo, a Malbork, jak za najwspanialszych czasów rezydencji polskich królów, gościł wtedy znakomite postacie.

Marek Stokowski nie ukrywa, że z tamtego czerwcowego dnia pamięta jednak niewiele.

Świadomość wagi tego, co się wydarzyło w roku 1997, przychodziła z czasem. To nie jest tylko moje doświadczenie, dotyczy to również moich kolegów z muzeum. Dopiero z czasem, stopniowo zaczęliśmy sobie zdawać sprawę z istoty nowego statusu zespołu zamkowego. I zaczęliśmy głębiej rozumieć, że miejsce na Liście UNESCO to nie tylko zaszczyt, ale przede wszystkim zobowiązanie - dzieli się wspomnieniem Marek Stokowski.

- Myślę, że szlachectwo Malborka jest przyrodzone. Zamek nie potrzebował nadania mu tytułu przez jakieś międzynarodowe gremia, on miał go od zawsze - uważa Marek Stokowski. - W Neapolu nastąpiło tylko potwierdzenie owego szlachectwa. Wszelako bez tego potwierdzenia nazwa „Malbork” i wiążąca się z nią historia nie dotarłyby do powszechnej świadomości. Przed wpisem Malbork był szlachetny, ale nie tak znany. Po wpisie zaczął być rozpoznawalny w skali globalnej. Ludzie w wielu zakątkach świata zaczęli się zastanawiać: „Może warto się tam wybrać?”. Większa rozpoznawalność wydaje się być wielką wartością obecności w elitarnym gronie obiektów Światowego Dziedzictwa.

ZOBACZ TEŻ: Na "dachu Malborka". Niesamowite widoki z wieży zamku

Mimo upływu lat ważkość tamtej decyzji wcale nie powszednieje.

Cieszę się, że zamek Malbork jest tam, gdzie powinien być, na Liście UNESCO, to znaczy, że jest uznany za jedną z najważniejszych opowieści o życiu człowieka na planecie Ziemia - podkreśla Marek Stokowski.

Czy obecność na Liście okazała się w czymś pomocna, na przykład w zdobywaniu funduszy na kolejne wielkie wyzwania, jak choćby późniejsza odbudowa kościoła czy inne inwestycje i działania konserwatorskie oraz naukowe?

- Gdyby nie nastąpił wpis na Listę, zamek i tak byłby znakomicie utrzymywany i pielęgnowany. Wszakże ten wpis traktowaliśmy jako wsparcie moralne. Prof. Tomaszewski w 1998 r. powiedział, że obecność na Liście UNESCO nie daje automatycznego dostępu do skrzyni ze złotem, jest jednak rodzajem złotego klucza. Ten klucz pomaga w zdobywaniu zainteresowania i wsparcia - przypomina Marek Stokowski. - To wcale nie znaczy, że patent UNESCO sprawia, iż wszyscy z miejsca padają przed zamkiem na kolana i rzucają pliki banknotów. Prawdą jest jednak, że ten obiekt bywa traktowany bardziej uważnie i poważnie od tych, które nie mają tej rangi.

Zamek Malbork - „wyjątkowa i uniwersalna wartość” dla pokoleń

To, że muzealnicy podchodzą z tak wielkim pietyzmem do budowli, nie zawsze jest rozumiane poza zamkowymi murami.

Od momentu wpisu obiekt powinien podlegać pracom opiekuńczym i zachowawczym, które w możliwie najbardziej ograniczony sposób będą zmieniać jego substancję. Ma pozostać w nienaruszonym stanie - wyjaśnia Marek Stokowski.

W przypadku wpisu na listę UNESCO istnieje pojęcie „wyjątkowej i uniwersalnej wartości” danego dobra. Każdy obiekt posiada zatwierdzony przez Komitet Światowego Dziedzictwa zwięzły, precyzyjny tekst określający te jego elementy, które nie mogą ulegać żadnym zmianom.

- To jest twarde jądro tego dobra. Po wpisie na Listę UNESCO kończy się czas swobodnych działań budowlanych. To, co przeszłoby od biedy w zamku Gniew, w zamku Malbork absolutnie nie może być brane pod uwagę. Każda planowana inwestycja musi być rzetelnie konsultowana z ekspertami polskimi i zagranicznymi - Marek Stokowski uświadamia zakres odpowiedzialności i ograniczeń gospodarzy obiektu.

Lista UNESCO, choć tak prestiżowa, jest trochę jak... lista przebojów. Okazuje się, że można z niej wypaść. Przekonał się o tym Liverpool, który w 2021 r. został oficjalnie pozbawiony statusu światowego dziedzictwa. Zabytkowe portowe nabrzeże Maritime Mercantile City w tym mieście zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w 2004 r. Doki doceniono jako cenny relikt XVIII- i XIX-wiecznych miejskich zabudowań w jednym z największych portów tamtych czasów, zapis ważnego etapu w rozwoju europejskiej cywilizacji, handlu, a przede wszystkim przestrzeni zurbanizowanych. Ale nowe inwestycje w sposób nieodwracalny zmieniły unikatowy charakter tego miejsca.

- Nieodpowiedzialny ruch ze strony gospodarzy dobra może spowodować skreślenie obiektu, co zdarzyło się nie tylko w Liverpoolu, ale i w Dreźnie. My nie chcielibyśmy, by do tego doszło w żadnym z 17 obiektów w Polsce, to oczywiste. W sumie nie chodzi o formalności, prestiż czy famę. Chodzi o to, żeby nasze dzieci i wnuki przejęły od nas niesfałszowane i nienaruszone materialne teksty naszej wielkiej rodzinnej historii - podsumowuje Marek Stokowski.

Zamkowe lektury Marka S.

Marek Stokowski przez 40 lat w Muzeum Zamkowym odpowiadał za kontakty zagraniczne. Do jego zadań jako kustosza należało m.in. oprowadzanie po zabytku klasy światowej ważnych tego świata, np. ambasadorów, konsulów, ministrów, prezydentów.

Ale przypomnijmy, że Marek Stokowski to również ceniony poeta i prozaik. Na pożegnanie z zamkiem zostawił nagrania, na których czyta fragmenty trzech swoich książek. W serwisie YouTube znajdziemy fragment pt. „Ulryk i Konrad” z powieści „Błazen” (wydana w 2003 r.) - to Malbork w 1406 r. Jest opowiadanie pt. „Oblężenie” z powieści „Święty Leonard z pól” (2022), którego akcja toczy się mroźną zimą 1945 r. podczas walk o zamek. Marek Stokowski czyta też fragment współczesnej powieści „Kino krótkich filmów” (2014).

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki