Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak organizowano obronę Wybrzeża? Kartka z historii

Kmdr Eugeniusz Koczorowski
Pułkownik Stanisław Dąbek na tle mapy pokazującej jednostki Lądowej Obrony Wybrzeża
Pułkownik Stanisław Dąbek na tle mapy pokazującej jednostki Lądowej Obrony Wybrzeża Kmdr Eugeniusz Koczorowski
W ostatnich miesiącach przed wybuchem II wojny światowej Polska rozpoczęła gorączkowe przygotowania do obrony przed agresją ze strony hitlerowskich Niemiec. Zdawano jednak sobie sprawę z własnej słabości.

Wybuch II wojny światowej we wrześniu 1939 r. dla nikogo nie był zaskoczeniem, zważywszy że atak na Polskę był kolejnym aktem agresji Hitlera. Wcześniejsze „pokojowe” zajęcie terytoriów Czechosłowacji i Kłajpedy tylko go rozzuchwaliło, tym bardziej że odbywało się przy milczącej aprobacie państw zachodniej Europy.

Biorąc Polskę na cel, Niemcy skierowali prowokacyjne żądanie, aby przez terytorium Rzeczpospolitej przeprowadzić eksterytorialną autostradę łączącą Rzeszę z Prusami Wschodnimi. Hitler zapewne liczył, że i tym razem uda mu się w sposób „pokojowy” zrealizować swój plan, choć jego żądania były niczym innym jak pretekstem do wszczęcia wojny. Wciąż jeszcze słaba gospodarczo i militarnie Polska nie mogła się przeciwstawić potędze niemieckiego lotnictwa i zagonów pancernych.

Pokonanie tak słabego przeciwnika w wojnie błyskawicznej miało stanowić formalność, zwłaszcza że Niemcy podpisując pakt o nieagresji ze Związkiem Radzieckim zapewnili sobie spokój na granicy wschodniej. Gdy zaś chodziło o Zachód (Wielką Brytanię i szczególnie mocno wykrwawioną podczas I wojny światowej Francję), Hitler przewidywał, że nie przyjdzie on z pomocą zaprzyjaźnionej Polsce, a ograniczy się do dyplomatycznych protestów. Sygnałem, który za tym przemawiał, była sprawa Wolnego Miasta. W społeczeństwach zachodnich powtarzano hasło, że nie warto „umierać za Gdańsk”. Tym razem jednak Hitler się przeliczył. Na krótko przed wybuchem wojny Polska zdołała podpisać porozumienia sojusznicze zarówno z Wielką Brytanią, jak i Francją, na mocy których państwa te - w razie agresji ze strony Niemiec - miały natychmiast wypowiedzieć wojnę Niemcom i przyjść państwu polskiemu z pomocą. Takiego obrotu sprawy Hitler się nie spodziewał. Postraszono go, choć niestety nie na tyle, aby zaniechał zaplanowanej agresji na Polskę. To, że sojusznicy podpisali stosowne dokumenty nie oznaczało bowiem, iż poza formalnym wypowiedzeniem wojny przyjdą oni Polsce z natychmiastową pomocą militarną. Oba państwa nie były w owym czasie przygotowane, zwłaszcza Francja, która na początku konfliktu podejmowała działania określane „dziwną wojną”, kryjąc się za żelbetową linią Maginota.

Jako dziewięcioletni chłopiec byłem naocznym świadkiem euforii, z jaką polskie społeczeństwo przyjęło wiadomość o pozyskaniu sojuszników. Wszędzie - w domach i na ulicach - słychać było radosne okrzyki, a co niektórym wydawało się, że niebawem pojawią się pierwsze czołgi i samoloty sojuszników, aby bronić polskiej ziemi i polskiego nieba. Naiwności nie było końca. Jakież zatem było rozczarowanie, gdy okazało się, że przybyłe czołgi i samoloty zaznaczone są czarnymi krzyżami i niosą śmierć.

Na straży Wybrzeża
Żeby zrozumieć, jak niekorzystne było położenie obrońców Wybrzeża, należy spojrzeć na przedwojenną mapę Polski z wysuniętą na północ gardzielą Pomorza, na której z obu stron zaciskają się pazury niemieckiego wroga. W takiej właśnie sytuacji teoretycy wojskowości musieli analizować możliwości obrony Gdyni i Helu w pierwszych dniach wojny i zapewnienia odpowiednich baz dla działalności pozostałej w kraju floty. Duże okręty nawodne i podwodne nie miały szans działania na Morzu Bałtyckim zarówno przeciwko flocie niemieckiej, jak i radzieckiej, dlatego czekała je ewakuacja na Zachód, do portów państw sprzymierzonych. W istocie w 1939 r. brakowało sensownej doktryny wojennej tyczącej obrony Wybrzeża i wykorzystania floty polskiej. Po uzyskaniu zgody Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych Szef Kierownictwa Marynarki Wojennej kontradm. Józef Unrug zarządził wykonanie planu Pekin, na mocy którego niszczyciele Błyskawica, Grom i Burza 30 sierpnia 1939 r. opuściły Gdynię, aby udać się do szkockiego portu Leith. W zasadzie nie było innej alternatywy, gdyż niemieckie jednostki morskie w postaci 3 lekkich krążowników, 9 niszczycieli, 10 kutrów torpedowych, 4 dozorowców, 15 trałowców oraz 8 okrętów podwodnych rozmieszczonych na linii dozoru pomiędzy Półwyspem Helskim a krańcem Zatoki Gdańskiej de facto uniemożliwiały podjęcie przez polskie okręty jakichkolwiek indywidualnych działań na Bałtyku. Koniem trojańskim można zaś nazwać okręt liniowy Schleswig-Holstein, którego pod pretekstem wizyty kurtuazyjnej w Wolnym Mieście Gdańsku usadowiono w porcie naprzeciwko polskiej Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte.

W przygotowaniach obrony polskiego wybrzeża nastąpiła reorganizacja sił. Istniejące od 1938 r. Dowództwo Obrony Wybrzeża Morskiego rozdzielono na Dowództwo Morskiej Obrony Wybrzeża i Dowództwo Lądowej Obrony Wybrzeża. Dowódcy Morskiej Obrony Wybrzeża kmdr. Stefanowi Frankowskiemu podporządkowano Rejon Umocniony Hel oraz pozostałe w kraju okręty: stawiacz min ORP Gryf, kontr- torpedowiec ORP Wicher, 6 trałowców i 2 kanonierki, nie licząc jednostek pomocniczych. Dowództwo Lądowej Obrony Wybrzeża objął od końca lipca 1939 r. płk Stanisław Dąbek, któremu podporządkowano: 1 Morski Pułk Strzelców, 2 Morski Pułk Strzelców, 1 baon rezerwowy, 2 baon rezerwowy, Morską Brygadę Obrony Narodowej i inne jednostki, w tym 1 Morski Dywizjon Artylerii plot i baterię nadbrzeżną Canet. Nieco później sprowadzono na Hel z dalekiego Wołynia 4 baon 7 pułku piechoty Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP). Obowiązki Dowódcy Floty, a zarazem Obrony Wybrzeża, pełnił w tym czasie kontradm. Józef Unrug. W ciągu miesięcy letnich rozbudowano też obronę przeciwdesantową, organizując na Półwyspie Helskim (pod Władysławowem i w okolicy Jastarni) baterie artylerii i stanowiska najcięższych karabinów maszynowych. Wobec nadciągającego ze strony Niemiec zagrożenia wszystkie przygotowania do odparcia ataku czyniono w pośpiechu, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że wiele rozpoczętych umocnień nie uda się ukończyć na czas. Wprawdzie liczebność sił Lądowej Obrony Wybrzeża (żołnierzy i marynarzy) urosła do 15 tys., lecz i tak były one niewystarczające i niedostatecznie wyposażone w broń maszynową, moździerze, a nawet w broń strzelecką oraz amunicję. Wszędzie widać było niedobory, jednak tym najistotniejszym był brak broni pancernej i lotnictwa, które mogłyby wspierać i osłaniać w walce jednostki piechoty, a także chronić port gdyński i okręty od strony morza. Nadzieje skutecznej obrony - jeśli takowe w ogóle były - wyglądały zgoła nierealnie, tak więc płk Dąbek miał powody do zmartwień.

Niestety, także te same niedostatki i braki występowały również na Półwyspie Helskim, zarówno gdy chodzi o umocnienia obronne, jak też wyposażenie w broń artyleryjską, maszynową i strzelecką. Stan osobowy obrony na Półwyspie Helskim podległej Dowódcy Rejonu Umocnionego Hel komandorowi Włodzimierzowi Steyerowi wynosił około trzech tysięcy, w tym zarówno żołnierzy, jak i marynarzy. Gdy chodzi o uzbrojenie artyleryjskie, stanowiła go przede wszystkim nowoczesna bateria im. Heliodora Laskowskiego złożona z 4 dział kal. 152,4 mm, która podczas późniejszych działań wojennych odegrała znaczącą rolę. Pozostałe zaś uzbrojenie stanowiły przestarzałe baterie „grecka” i „duńska” razem liczące 4 działa kal. 105 mm i trzy baterie przeciwdesantowe. Morski Dywizjon Artylerii Przeciwlotniczej stanowiły zaś trzy baterie (łącznie 6 dział) kal. 75 mm. Obronę przeciwlotniczą wzmacniało także 10 dział Boforsa 40 mm oraz jednostki karabinów maszynowych plot. Bateria Laskowskiego skutecznie w trakcie działań wojennych zagroziła okrętom niemieckim. Natomiast artyleria przeciwlotnicza miała nikłe szanse, aby przeciwstawić się niemieckim stukasom.

Enklawa na Westerplatte

Polską enklawę na terenie Wolnego Miasta Gdańska stanowiła Wojskowa Składnica Tranzytowa na Westerplatte, która była zadrą dla niemieckich gdańszczan. Od 1933 r. nasilały się prowokacje przeciwko składnicy, a już na początku 1939 r., wobec jawnego zagrożenia ze strony hitlerowskich Niemiec, dążących do utworzenia „korytarza” poprzez polskie Pomorze do Prus Wschodnich, stało się jasne, że pierwszy atak napastnika skierowany będzie właśnie na polską składnicę. W tej sytuacji podjęto działania obronne na terenie składnicy w postaci tworzenia rowów, zasieków, zapór przeciwczołgowych z pni drzew. Usytuowano też na terenie składnicy kilka placówek drewniano-ziemnej konstrukcji, które miały bronić dostępu nieprzyjacielowi do budynków, murowanych warsztatów i koszar. Przyznać trzeba, że w sposób profesjonalny i przemyślany wykonano cały pierścień umocnień obronnych, które - jak się okazało - pozwoliły przetrwać bohaterskiej załodze siedem dramatycznych dni walki. Gdy chodzi o stan osobowy załogi, zmieniał się on wielokrotnie, aby w przeddzień wojny osiągnąć 210 osób, z cywilami włącznie. Natomiast ich uzbrojenie stanowiło: 1 działo kal. 75 mm, 2 działka przeciwpancerne kal. 37 mm, 4 moździerze kal. 81 mm, 43 karabiny maszynowe oraz oczywiście osobista broń strzelecka obrońców. Nikłe to były siły, nieporównywalne wobec zgromadzonych już na terenie Wolnego Miasta sił niemieckich w postaci oddziałów SS, SA i policji, liczące w sumie 30 tys. napastników i dysponujące bronią ciężką. No cóż! Kolejna dysproporcja sił, którą mogłaby zniwelować jedynie w jakimś niewielkim stopniu postawa bojowa uczestników walk strony polskiej w zbliżającej się szybkimi krokami II wojnie światowej. Nie zmieniło to jednak faktu, że Marynarka Wojenna, zresztą jak i pozostałe rodzaje sił zbrojnych Polski, nie były do tej wojny przygotowane.

TU kupisz e-wydanie "Dziennika Bałtyckiego"!

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki