Podpoznańska sypialnia, osiedle liczące kilkaset mieszkań w szeregowcach i kilkadziesiąt domów w zabudowie bliźniaczej. Od poniedziałku do soboty, od rana do późnego popołudnia uliczkami kursują wozy asenizacyjne, czyli szambiarki. Do każdego mieszkania przypisany jest jeden bezodpływowy zbiornik o pojemności 8 metrów sześciennych, który przeciętna rodzina zapełnia w ciągu około miesiąca. Według raportu GUS za 2018 rok z jednego polskiego „szamba” w ciągu roku pobiera się niespełna 11 metrów sześciennych. Co zatem z pozostałymi 85 metrami sześciennymi?
IKEA otworzyła pierwszy sklep z meblami z drugiej ręki
Rozwiązanie wielu problemów
- Nieczystości z szamb niejednokrotnie pod osłoną nocy trafiają na pola, nieużytki, do dołów pożwirowych, glinianek itp. Część trafia prosto do rowów i cieków wodnych z ukrytych instalacji lub jest zrzucana tam nielegalnie bezpośrednio z beczkowozów. Niektórzy rolnicy nadal praktykują wywóz ścieków na pola i traktują je jako nawóz. Nie brakuje szamb starych, skorodowanych, nieszczelnych i niespełniających już współczesnych norm. To prawdziwa bomba ekologiczna wypełniona agresywnymi kwasami organicznymi, substancjami specyficznymi, związkami azotu i fosforu, bakteriami z grupy coli, czy paciorkowców kałowych. Wszystko trafia do gleby, wód gruntowych i powierzchniowych - mówi dr Jerzy Mirosław Kupiec, z Katedry Ekologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
- O ile dane GUS dają pewien obraz rzeczywistości to należy traktować je z pewnym dystansem, ze względu na nie do końca rzetelne odpowiedzi respondentów w ankietach. Problem gospodarki wodno-ściekowej na wsi i w podmiejskich sypialniach, mimo rozwoju odpowiedniej infrastruktury, w wielu miejscach wcale się nie polepsza, a nawet się pogarsza - dodaje.
Na tym podmiejskim osiedlu mieszka jeden z założycieli startupu Ścieki Polskie, Dawid Maus. Z informacjami o skali problemów wynikających z dziur w monitoringu obiegu wody w Polsce zderzył się późno, długo po tym jak wraz ze wspólnikiem wpadli na pomysł, by ułatwić życie sobie i sąsiadom. Stworzyli aplikację szambo.online, która upraszcza proces i pomaga zamówić usługi lokalnych firm asenizacyjnych na wybrany termin, automatycznie pobiera opłatę i dostarcza fakturę za zrealizowanie zlecania na maila zamawiającego.
- Wszystko zaczęło się od tego, że permanentnie zapominałem o sprawdzaniu poziomu szamba. Gdy sytuacja była krytyczna, to na wykonanie usługi firmy asenizacyjnej musiałem trochę poczekać, a w domu robiło się nerwowo - wspomina Dawid Maus. - Dlatego pierwszy powstał algorytm, który na podstawie historii kilku poprzedzających wywozów szacuje wypełnienie zbiornika i wysyła alert z odpowiednim wyprzedzeniem. Dodanie do tego narzędzia funkcji składania zlecenia firmie zewnętrznej i płatności za usługę to już efekt naszych doświadczeń ze świata biznesu. Przy okazji zrozumieliśmy, że możemy pomóc w rozwiązaniu istotnego problemu ekologicznego.
Czytaj też:
Czarna dziura w monitoringu obiegu wody
Okazuje się, że wraz z rozrastającą się infrastrukturą podmiejską, za którą siłą rzeczy nie nadąża rozbudowa sieci kanalizacyjnej, słupki na skali przydomowych zbiorników bezodpływowych również wyraźnie rosną. W latach 2017-2018 w Polsce przyłącze do wodociągów zyskało ponad 180 tysięcy gospodarstw domowych, a mimo to w tym okresie liczba szamb wzrosła o prawie 50 tysięcy sztuk.
- Oczywiście nie jest to równoznaczne z tezą, że zainstalowano prawie ćwierć miliona zbiorników bezodpływowych, ale te liczby i tak dają do myślenia. Nowe osiedla na przedmieściach wyrastają jak grzyby po deszczu. Jednak zanim ich mieszkańcy doczekają się kanalizacji, najczęściej przez wiele lat będą korzystać z usług firm asenizacyjnych. Gdyby zderzyć to z roczną średnią 11 metrów sześciennych na jeden zbiornik, pozostaje tylko powiedzieć że ma-my poważny problem - dodaje Wojciech Witowski, współzałożyciel Ścieków Polskich.
Mierzą się z nim głównie gminy, bo ustawy o samorządzie gminnym oraz o utrzymaniu porządku i czystości w gminach nakładają na nie obowiązek zarówno usuwania i oczyszczania ścieków komunalnych, jak i ich kontroli. A ta ostatnia możliwa jest w bardzo ograniczonym zakresie, bo samorząd dotychczas nie posiadał do tego odpowiednich narzędzi prawnych i dedykowanych organów.
- Kontrola obiegu wody dotychczas wymagała ogromnych nakładów czasu, pracy ludzi nie tylko za biurkiem, ale i w terenie. Gminy otwarte na innowacje, które szukają rozwiązań optymalizujących procesy, wraz z dostępem do tego systemu już lada moment wykonają milowy krok, a ich mieszkańcy w znacznie wygodniejszy sposób będą mogli korzystać z usług firm asenizacyjnych - mówi Piotr Woszczyk, zastępca burmistrza Obornik, jednej z wielkopolskich gmin która nawiązała współpracę ze startupem.
W pobliżu poznańskiego przedszkola pojawiły się dziki. "Smacznie spały". Zobacz zdjęcia
Nowe technologie na ratunek systemu wodno-ściekowej
Aplikacja szambo.online i połączone z nią oprogramowanie asenizacja.online pomaga zarządzać i prowadzić działalność przez firmy trudniące się wywozem nieczystości płynnych. Do pełni szczęścia, czyli domknięcia kontroli nad obiegiem wody w tej przestrzeni, potrzebny jest dedykowany system dla gmin. Prace nad nim w Ściekach Polskich prowadzone są od kilku miesięcy, a pilotaż prototypowego wdrożenia trwa już w kilku wielkopolskich gminach.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już wkrótce powstanie wiarygodny model monitorujący obieg wody w gospodarstwach korzystających ze zbiorników bezodpływowych. Możliwe stanie się zweryfikowanie nie tylko poboru wody pod danym adresem, ale także objętości nieczystości płynnych, częstotliwości ich wywozu i rzetelnego zlewania ich w miejscowych zlewniach przez firmy asenizacyjne.
- Stan wód gruntowych na terenach wiejskich, które regularnie monitoruję, jest fatalny - ostrzega dr Jerzy Mirosław Kupiec. - W wielu miejscach ścieki bez jakiejkolwiek kontroli przenikają do wód powierzchniowych i gruntowych. Dotyczy to przede wszystkim małych cieków pozostających poza jakimkolwiek monitoringiem. Badane parametry jakości wód często przekraczają kilkudziesięcio- lub nawet kilkusetkrotnie dopuszczalne normy. W tym tunelu widać jednak światełko. Świadomość dotycząca gospodarki ściekowej i problemów środowiskowych wzrasta. Coraz częściej zwraca się uwagę na zmieniający się stan wody w zbiornikach, które przez kilkadziesiąt lat były traktowane jak odbiorniki ścieków. Wzrósł też nasz poziom życia. Zaczęliśmy się interesować wodami, bo są one związane z rozwojem turystyki, rekreacją, możliwością rozwijania pasji i hobby. Dlatego objęcie pełnym monitoringiem obiegu wody musi przynieść korzyści dla środowiska.
Rozwój projektu
- Proof of concept mamy już za sobą, wiemy że nasz pomysł działa, a dziś jesteśmy w przededniu skalowania. Na początku zaufał nam właściciel jednej firmy asenizacyjnej z mojej okolicy i sąsiedzi. Potem zaczęliśmy rozmowy z gminami i dziś możemy się pochwalić dostępnością naszych usług na obszarze 11 gmin wokół Poznania, co w przybliżeniu pozwala obsłużyć 150 tysięcy mieszkańców Wielkopolski - mówi Dawid Maus.
Projekt realizowany przez Ścieki Polskie powstał w oparciu o środki własne założycieli, inwestora prywatnego i dotacje z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. - Przed nami duże wyzwanie, czyli skalowanie biznesu przy równoczesnym utrzymaniu stabilności i rozwoju produktu. Oczywiście, przygotowujemy się także na pitche i poszukiwanie inwestorów, bo naszym celem jest dynamiczne i skuteczne rozszerzenie działalności znacznie poza dotychczasowy obszar. Póki co nie zanosi się na to, by Polacy mieli zrezygnować z budowania się na przedmieściach i instalacji przydomowych szamb - kończy Wojciech Witowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?