Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Arka Gdynia do elity wchodziła

Patryk Kurkowski
Fot. Tomasz Bołt
Ten sezon przejdzie do historii i na długo zostanie zapamiętany przez kibiców. Był przecież wyjątkowy i to pod wieloma względami, ale najważniejszy jest awans. Upragniony powrót do ekstraklasy - to na niego czekano od pięciu lat, choć Arce zdarzały się znacznie dłuższe okresy tułaczki po niższych ligach.

Zasłużony awans

Znamienne jest to, że gdynianie wywalczyli awans, mimo że nie posiadali ogromnych pieniędzy. Żółto-niebiescy nie rzucali pieniędzmi na lewo i prawo. Wprost przeciwnie. Cały czas musieli zaciskać pasa, bo nadmierna rozrzutność doprowadziła ich niemal do ruiny.

Jeszcze raz potwierdziło się, że potrzebna jest cierpliwość. Tegoroczny sukces to nie efekt działań z ostatnich dwunastu miesięcy. To byłoby zbyt wielkie uproszczenie żmudnego procesu. Tak naprawdę to efekt kilkuletnich działań - błędów, wyciągania wniosków, wprowadzenia rewolucji kadrowej przed dwoma laty oraz stabilizacji w ostatnich okienkach transferowych. Zawodnicy, którzy wówczas zostali sprowadzeni, teraz odegrali kluczową rolę w awansie. Pomogli też ci, którzy w Arce zbierali szlify.

Nie ulega wątpliwości, że podopieczni Grzegorza Nicińskiego na awans zasłużyli. Byli zwyczajnie bezkonkurencyjni, o czym świadczy pierwsze miejsce na koniec sezonu. Ciężko na awans do ekstraklasy zapracowali i - co należy podkreślić - po raz pierwszy w tym wieku wywalczyli go uczciwie na boisku. Wcześniej bywało z tym różnie.

Spadki

Osiem lat temu żółto-niebiescy uchodzili za krezusa, bo w klub mocno zaangażowany był Ryszard Krauze. W tamtych czasach był to jeden z najbogatszych Polaków. To dzięki jego wsparciu nikt na zapleczu ekstraklasy nie był im w stanie dorównać. Budżet był kilkakrotnie większy niż obecnie (oscylował w granicach 18 milionów złotych!). Piłkarze zarabiali ogromne pieniądze i choć startowali z trudnej pozycji (pięć ujemnych punktów), to mieli z łatwością wygrać ligę.

Tego nie udało się osiągnąć. Mało tego, Arka z ogromnym trudem zajęła czwarte miejsce. Dopiero po zmianie szkoleniowca na Roberta Jończyka (zastąpił Wojciecha Stawowego) żółto-niebiescy grali na miarę oczekiwań, ale awansu jako tako nie wywalczyli.

Jak zatem znaleźli się w ekstraklasie? Aż trzy kluby zostały zdegradowane za korupcję, wskutek czego do elity weszły aż cztery zespoły. Znalazła się w tym gronie gdyńska Arka.

Pomogła korupcja

Nieco inaczej było trzy lata wcześniej. Wówczas żółto-niebieskim pomogło powiększenie ligi o dwie drużyny oraz - co wyszło na jaw nieco później - regularne ustawianie spotkań. Wiele meczów Arki było - delikatnie ujmując - nieczystych (w tym kontekście nasz klub był wymieniany niezwykle często), za co gdynianie zostali wyrzuceni z ligi oraz ukarani odjęciem pięciu punktów.

Niemniej w sezonie 2004/05 drużyna została sklasyfikowana na trzeciej pozycji, czyli ostatniej, która premiowana była awansem do - wtedy jeszcze - I ligi. Kibice czekali na powrót do elity niemal ćwierć wieku!

Czterdzieści lat minęło...

A dokładnie 23 lata. Sporo. Przez ten czas Arka błąkała się po II i III lidze. Świetnie gdynianom powiodło się w sezonie 1975/76. Podopieczni Stefana Żywotki wygrali wtedy rozgrywki II ligi grupy północnej, wyprzedzając w tabeli m.in. Lechię Gdańsk.

Podobnie jak w tym roku, żółto-niebiescy zapewnili sobie awans przed własną publicznością. Wówczas kluczem było znakomite zbilansowanie gry - nasz zespół miał nie tylko najlepszą defensywę (w 30 spotkaniach tylko 14 straconych goli), ale również ofensywę (53 trafienia, czyli o 10 więcej niż kolejna ekipa).

Później nastąpił złoty okres dla Arki. Gdynianie grali w I lidze przez sześć sezonów, a po drodze zdobyli Puchar Polski (w 1979 roku, wygrywając w finale z Wisłą Kraków 2:1). Żółto-niebiescy zagrali nawet w Pucharze Zdobywców Pucharu, ale w I rundzie dwumeczu ulegli bułgarskiemu Beroe Stara Zagora.

Historyczny awans

Zanim jednak do tego doszło nasza drużyna zaliczyła roczny epizod w I lidze. Zespół Jerzego Słaboszewskiego w rozgrywkach 1973/74 okazał się najlepszy, choć mnóstwo krwi napsuł naszej ekipie Motor Lublin.

O awansie zadecydował wtedy ostatni mecz, w którym gdynianie wygrali z Widzewem Łódź.

To był pierwszy awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w historii klubu, który powstał w 1929 roku. Debiut nie był zbyt udany, bo już dwanaście miesięcy później Arka musiała pożegnać się z I ligą, ale to nie trwało długo, bo - jak już napisaliśmy - w 1976 roku zdołała do niej wrócić.

Bilans do poprawy

Ogółem gdynianie spędzili w ekstraklasie 12 sezonów i rozegrali 360 spotkań. Bilans jest niekorzystny i wymaga poprawy. Arka zwyciężyła w 103 meczach, 106 zremisowała a 151 przegrała. Zdobyła łącznie 346 punktów, co daje jej 29 miejsce w klasyfikacji wszech czasów. Może trzynasty sezon w elicie będzie bardziej udany od poprzednich? Dotychczas najlepiej żółto-niebieskim poszło w rozgrywkach 1977/78, kiedy to zajęli siódme miejsce. Dwa lata później zostali sklasyfikowani na ósmej pozycji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki