Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacht "Inatiz" z kapitanem Maciejem Sodkiewiczem i jego załogą powrócił do Gdańska z lodowej wyprawy do północnych krańców świata

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Wideo
od 16 lat
W sobotę, 5 listopada 2022 roku witana oklaskami załoga jachtu żaglowego "Inatiz" szczęśliwie powróciła do Gdańska, cumując przy nabrzeżu Przystani Cesarskiej. Dowodzona przez kapitana Macieja Sodkiewicza grupa spełniła jedno ze swoich marzeń, docierając do niedostępnych zakątków Kanady, czyli rzadko odwiedzanych przez żeglarzy zatoki Hudsona i basenu Foxe’a.

Wyprawa Lodowe Krainy 2022: Zatoka Hudsona

- W basenie Foxe'a nigdy nie było polskiej bandery - relacjonuje kapitan Maciej Sodkiewicz. - Dopłynęliśmy do samego jego końca, odwiedzając dwie najbardziej odizolowane osady - Sanirajaq i Igloolik. Mieszkańcy Sanirajaq twierdzą, że jachtów żaglowych wcześniej nie widzieli, a w Igloolik wcześniej w całej historii były może cztery.

Łącznie na tych akwenach załoga jachtu „Inatiz” spędziła 9 tygodni, przepłynęła 4000 mil morskich i odwiedziła dziesięć osad oraz port Churchill. To o tyle niebywałe, że szacuje się, iż w ciągu ostatnich 40 lat na zatokę Hudsona wpłynęło mniej niż 10 jachtów żaglowych, w tym jeden polski - „Zjawa IV”.

Wyprawa pod nazwą Lodowe Krainy 2022: Hudson Bay expedition rozpoczęła się od pomysłu, który zrodził się w 2015 roku. Nie sposób było to wykonać na wyczarterowanym jachcie. Na wiosnę 2019 roku udało się znaleźć idealną jednostkę, którą Ewa Banaszek postanowiła zakupić. Ostatecznie ekspedycja rozpoczęła się 25 maja 2022 roku. Dowodzona przez tczewskiego kapitana Macieja Sodkiewicza grupa polarnych żeglarzy postawiła sobie za cel odkrywanie kanadyjskiej Arktyki.

- Jesteśmy szczęśliwi przede wszystkim dlatego, że projekt się udał, co nie było oczywiste. Kiedy wypływaliśmy z Polski te wody były jeszcze zamknięte z powodu covid-19, więc istniało ryzyko, że nas w ogóle nie wpuszczą do Kanady. Było to bardzo problematyczne, ponieważ oni zamknęli placówki graniczne, nie mieli tam urzędników i musieli robić dla nas specjalną procedurę. Ale się udało i zostaliśmy pierwszą jednostką żaglową obcej bandery, której pozwolili wpłynąć na wody Arktyki kanadyjskiej od początku pandemii - wyjaśnia kapitan Sodkiewicz, którego 5 listopada 2022 na Przystani Cesarskiej witała brać żeglarska. Wśród zebranych na kei nie zabrakło prezydenta Tczewa Mirosława Pobłockiego oraz reprezentującego prezydent Gdańska Adama Korola.

Cała wyprawa była bardzo złożona pod względem logistycznym. Trwała ponad 5 miesięcy. Została podzielona na dziewięć etapów, wzięło w niej udział łącznie 72 żeglarzy, a jacht pokonał łącznie ponad 11 000 mil morskich.

- Przygotowanie jachtu do wielomiesięcznej żeglugi po odległych wodach zajmują za każdym razem właśnie wiele miesięcy. Trzeba zadbać o maksymalną autonomię jachtu. Nie tylko o zbiorniki zdolne pomieścić dość paliwa na wielotygodniowe przeloty między portami, nie tylko o odsalarkę, dzięki której będzie można na bieżąco uzupełniać zapasy wody pitnej, ale i o odpowiedni zapas części zapasowych i narzędzi, który pozwoli załodze naprawić jacht nawet po środku największego pustkowia. Ponadto trzeba było zaplanować strategię aprowizacji jachtu, bo wybierając się na Zatokę Hudsona zaplanowaliśmy wymiany załogi w miejscowościach liczących ledwie 800 mieszkańców. Zatem na pokładzie "Inatiz" z Gdańska wypłynęło około 350 konserw i jakieś 150 kilo suszonej, hermetycznie pakowanej żywności - tłumaczy armator Ewa Banaszek.

Mieszkająca w Warszawie i pracująca tam pani Banaszek wiele czasu spędziła wspierając wyprawę w tzw. zespole brzegowym. Pomagała zdalnie m.in. z dostarczaniem części zamiennych do jachtu, czy rozwiązując problemy z zagubionym bagażem na lotnisku. A i samo pozwolenie na pływanie po Zatoce Hudsona wymagało dostarczenia stronie kanadyjskiej... 251 różnego rodzaju dokumentów, opisujących każdy wyobrażalny aspekt jachtu i załogi.

- Dlatego dla mnie osobiście pięć tygodni, które spędziłam na pokładzie "Inatiz", żeglując po zatoce Hudsona i basenie Foxe'a, mimo wszystkich trudów i wyzwań żeglarskich, którym musieliśmy tam stawić czoła, było czasem odpoczynku. Wiedziałam, że łódka jest doskonale przygotowana, że dowodzi wyprawą kapitan, który nauczył mnie wszystkiego, co wiem o żeglarstwie ekspedycyjnym, a w załodze mam samych przyjaciół, z którymi już nie raz żeglowaliśmy na koniec świata. W takiej sytuacji prognoza sztormu, poważna awaria czy pole lodowe zagradzające drogę to po prostu kolejne wyzwania, które trzeba podjąć i rozwiązać. W końcu w ten sposób spełnia się marzenia - kończy z uśmiechem armatorka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki