Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Karnowski o aferze sopockiej: Chciałem stąd wyjechać [ROZMOWA]

rozm. Jarosław Zalesiński
Tomasz Bołt
Z prezydentem Sopotu Jackiem Karnowskim o ponadczteroletnim życiu w cieniu prokuratorskich zarzutów, ostatecznie uchylonych.

Czuje Pan satysfakcję czy po tylu latach nawet tego uczucia w Panu nie ma?
Czuję raczej ulgę niż satysfakcję. Życie z piętnem człowieka, który jako prezydent miasta rzekomo czegoś żądał dla siebie, było naprawdę ciężkie, nie tylko dla mnie zresztą, także dla moich bliskich.

Dla Pana musiało to być psychicznie trudne także z tego powodu, że w Pana odczuciu cała sprawa od początku nie miała materialnych podstaw.
Bo żadnej materialnej podstawy nie było. To tak jakby ktoś przyniósł do prokuratury nóż, powiedział, że kogoś nim zamordowałem, tylko że ten nóż był podmieniony. To była absurdalna sytuacja, tak jak absurdalne są, moim zdaniem, ciążące na mnie nadal podejrzenia, że nie płaciłem za naprawy swoich samochodów. Dla mnie to jakiś matrix.

Ekspertyza fonoskopijna, zamówiona przez Pana, już na początku całej sprawy zwracała uwagę, że nagranie rozmowy ze Sławomirem Julkem budzi wątpliwości.
Przez pierwszych osiem miesięcy wszyscy byli wprowadzani w błąd, i prokurator generalny, i Ministerstwo Sprawiedliwości, i także premier i politycy. Nikt nie przypuszczał, że prokuratura nie dysponuje autentycznym nagraniem. Prokurator, redagujący pierwszą wersję oskarżenia, słowem się nie zająknął, że nagranie jest kopią z kopii. Dopiero moja mecenas, Joanna Grodzicka, która wystąpiła o ekspertyzę w czasie mojego zatrzymania, wyczytała w materiałach śledztwa, że prokuratura nie dysponuje oryginalnym nagraniem. Czyli w świetle prawa karnego nie ma na mnie nic.

Jak w takim razie było możliwe, że postępowanie trwało tyle lat?
Bardzo dobre pytanie. W ogóle jest wiele innych pytań, dotyczących nagrań, dokonanych wówczas przez Sławomira Julkego. Zeznał on na przykład, że nie ma nagrania jego rozmowy z premierem Tuskiem. A ja czytałem w materiałach śledztwa zapis części tego nagrania, części poprzedzającej nagrania rozmów z innymi osobami, w tym ze mną. Ale CBA stwierdza: nie, takiego nagrania rozmowy z premierem Tuskiem nie ma.

W ogóle można odnieść wrażenie, że czego by nie powiedział Julke, było przyjmowane wtedy za prawdę objawioną.
Proszę sobie np. wyobrazić, że w czasie zeznań Julke mówił: Mam dyktafon, na którym nagrałem rozmowę, przyniosę go jutro. Po czym, jak teraz twierdzi, zniszczył ten dyktafon. I co, nikt nie przeprowadza u niego rewizji, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście nie ma tego dyktafonu? Od samego początku CBA nie wykazywało się odpowiednią aktywnością, by rzetelnie zbadać wszystkie wątki.

A Julke był traktowany jak świadek specjalnej troski.
Albo jak świadek koronny czy nawet ktoś jeszcze bardziej uprzywilejowany. Zeznaje, że nazajutrz dostarczy dyktafon, po czym dyktafon ponoć niszczy. I nikt go o nic nie pyta?!

Po tej pierwszej ekspertyzie, zamówionej przez Pana, powstały potem inne, już "oficjalne". Ale nadal nikt o nic nie pytał.
Przede wszystkim gdańska prokuratura przekazała nagranie ekspertowi z Wrocławia, nie informując go, że to kopia, a nie oryginał. Ekspertyzę opracował Instytut Sehna, a potem Politechnika Wrocławska stwierdziła jednoznacznie, że nagranie jest nieautentyczne.

No to wraca to samo pytanie: dlaczego postępowanie toczyło się dalej?
Trzeba to pytanie dzisiaj postawić i ja sam je stawiam, teraz, kiedy miałem już swobodny dostęp do akt, co umożliwiła mi dopiero Prokuratura Apelacyjna w Szczecinie. W Gdańsku mi na to nie pozwolono.

Obecna wiedza pozwoli Panu postawić pewne pytania Julkemu w procesie cywilnym?

Na podstawie mojej wiedzy twierdzę, że istnieje ewidentny dowód, że Julke zmontował nagranie.

Szczecińska prokuratura mówi jedynie, że nagranie nie ma waloru autentyczności, a nie że dokonano w nim celowych ingerencji. Jak wszedł Pan w posiadanie tego dowodu?

Nie mogę tego jeszcze powiedzieć. Mogę tylko przypomnieć, że w prokuraturze gdańskiej zawieszono niegdyś postępowanie przeciwko Julkemu w sprawie fałszowania dowodów. Zawieszono je do czasu zakończenia postępowania w mojej sprawie.

Czyli teraz można by je po prostu odwiesić?
Według mnie, Sławomir Julke kłamał i fałszował dowody.

Jeśli tak było, powinno to zostać ustalone nie w ewentualnym cywilnym procesie Pana z Julkem, tylko w postępowaniu prokuratorskim.
Problem polega na tym, że teraz Julke zasłania się niepamięcią. Odpowiednie pytania należało mu postawić cztery lata temu.

Dzisiaj należałoby postawić pytania nie tylko Julkemu, ale i prokuraturze: dlaczego działała w taki, a nie inny sposób.
Według mnie, za prowadzenie tej sprawy odpowiadało przede wszystkim CBA. Prokuratura zachowywała się bardzo biernie, jak przedłużenie CBA.

Postępowanie toczyło się wiele lat. Pojawia się pytanie, kto ma za nie zapłacić. Podatnik? Czy może funkcjonariusze państwowi, którzy przedłużali je, mimo że nie dysponowali autentycznym nagraniem?
To pytanie do prokuratora generalnego. On ocenia swoich podwładnych. Pozostaje ocena moralna, zwłaszcza ówczesnego szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Na pewno warto byłoby wycenić, ile kosztowały wszystkie te akcje specjalne i co z nich wynikło.

Nawet same tylko akcje specjalne związane z Jackiem Karnowskim. Choćby ogromny raport na temat Centrum Haffnera, odrzucony potem w całości przez prokuraturę.
Albo tajne operacje CBA "Mewa" i "Berło". Jest komisja do spraw służb specjalnych, ona mogłaby to ocenić. Ja tego zrobić nie mogę.

Ale zrobić by to należało?
Absolutnie. A działania prokuratury powinien ocenić prokurator generalny.

Może też powinien poprosić prokuraturę, by wróciła do nagrań Julkego. Wiadomo np., że Julke nagrał mecz z udziałem premiera Tuska.
Istnieje czterdzieści parę minut nagrania meczu, natomiast nie ma samej rozmowy z premierem, jest tylko zaszumiony fragment. A na końcu jest rozmowa między mną i Julkem. Według zeznań Julkego, ten zaszumiony fragment odpowiada momentowi, kiedy podchodzi on do premiera.

Ten fragment jest zaszumiony, a mecz jest nagrany tak znakomicie, że pojawia się pytanie, skąd Julke miał tak wysokiej jakości sprzęt do nagrywania.
Takie pytanie sugerował biegły. Przypuszczam, że sytuacja polegała na tym, iż Julke nie osiągnął w rozmowie z premierem tego, co chciał osiągnąć, bo premier zachował się jak premier, nie powiedział np.: pogódźcie się czy jakoś podobnie. Sądzę, że chodziło wtedy o pogrążenie premiera Tuska. Po co by inaczej Julke wybrał się do niego?

Przypomina mi to trochę inną "aferę" z udziałem CBA. Weroniki Marczuk, oczyszczonej potem przez sąd ze wszystkich zarzutów. Tam, jak się zdaje, chodziło o dotarcie nie do Tuska, tylko do Aleksandra Kwaśniewskiego.

Bardzo cenię sobie panią Weronikę Marczuk, ale według mnie nie chodziło wtedy o nią. Można podejrzewać, że ja także miałem być jakimś ogniwem pośrednim. Albo może najpierw chodziło o mnie, ale z czasem pojawiła się okazja, żeby ustrzelić o wiele grubszą zwierzynę.

My możemy sobie na ten temat tylko luźno dywagować.
Więcej mogłaby zdziałać komisja do spraw służb specjalnych, gdyby tylko zechciała.

A co będzie chciał dalej robić w tej sprawie Jacek Karnowski?
Nie zapominajmy, że ciążą na mnie jeszcze dwa inne zarzuty, dla mnie tak samo absurdalne. Zarzuca mi się, że załatwiałem sobie za półdarmo naprawy samochodów. Zarzuca się to Jackowi Karnowskiemu czy prezydentowi Sopotu? Przecież nie udowodniono absolutnie żadnych korzyści, jakie diler miałby z tego tytułu dostać od miasta. Było odwrotnie - ów diler płacił różne kary za niewywiązywanie się z umów.

Biegli wskazywali, że w tej sprawie nie dokonano właściwych wycen wartości wykonanych na Pana rzecz usług.
Opracowano ekspertyzy tylko w sprawie zakupów samochodów, a co do napraw już nie. To ja takie zamówiłem! Tak jak w sprawie nagrania Julkego, tak i w sprawie napraw samochodów prokuratura "popychała" postępowanie bez ekspertyz biegłych. Ten sam schemat.

Nie ma ekspertyz, a postępowanie się toczy?
A nawet akt oskarżenia kierowany jest do sądu. Powtarza się też to, że w tych sprawach nadal jestem pozbawiony dostępu do akt.

W sprawie Weroniki Marczuk ona sama i inny poszkodowany po uniewinnieniu przez sąd wystąpili o milionowe odszkodowania. Pan też o tym myśli?
Jeszcze nie ochłonąłem po ogłoszeniu decyzji prokuratury szczecińskiej. Poza tym - nie wszystkie postępowania przeciwko mnie się zakończyły. Chciałbym teraz udowodnić, że sytuacja nie na tym polega, iż zostałem oczyszczony z zarzutów tylko dlatego, że Sławomir Julke nie dostarczył oryginalnego nagrania. Chciałbym, by został wyjaśniony cały mechanizm tej sprawy. To jest dla mnie najważniejsze.

Tylko jak do tego wyjaśnienia chce Pan doprowadzić?
Dysponuję ewidentnym dowodem, że nagranie Julkego zostało sfabrykowane. Zawiadomienie w tej sprawie złożyłem w prokuraturze już w 2008 roku.

Już wtedy dysponował Pan tymi dowodami?
Nie, zdobyłem je dopiero teraz, kiedy miałem pełen dostęp do akt. Te dowody przedstawię w prokuraturze, bo uważam, że sprawa powinna być do końca wyjaśniona. Nie chodzi tylko o historię Julkego z Karnowskim, z domem towarowym w tle.

Chodzi o to, czy nie żyjemy w kafkowskim państwie, w którym samo postępowanie ma zmienić się w winę.
Czasem ja sam już się zastanawiałem: może ja jednak coś zrobiłem, może jestem winien? Moja prawniczka, Romana Orlikowska-Wrońska, na teczce, w której nosiła materiały mojej sprawy do sądu i prokuratury, napisała "Józef K". Przyznam ze wstydem, że wcześniej nie czytałem powieści Kafki. Ale kiedy je poznałem, pomyślałem: faktycznie, jaka podobna historia.

Zgodzi się Pan z tym, że dzisiaj zamyka się pewien rozdział sprawy Jacka Karnowskiego, a powinien otworzyć się drugi, w którym powinny zostać postawione pytania o postępowanie CBA i prokuratury?
Według mnie, tak. Mimo że już tyle lat rządzi Platforma Obywatelska, nie zostało w pełni wyjaśnione patologiczne funkcjonowanie CBA za czasów Mariusza Kamińskiego. Ja tego nie pojmuję.

Cztery i pół roku życia w kafkowskim matriksie - jak to jest?
Wielokrotnie zastanawiałem się, czy nie spakować się i stąd nie wyjechać. Ale postanowiłem zostać i walczyć, głównie ze względu na moje dzieci i na moich bliskich.

Teraz czuje się Pan zrehabilitowany.

Nie - mam jeszcze trzy sprawy. Według mnie, tak samo niedorzeczne, nieoparte na dowodach.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki