Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Jassem: Bez pomocy społeczeństwa nie wygramy wojny z rakiem [ROZMOWA]

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
archiwum DB/ A.Warżawa
Z prof. dr. hab. Jackiem Jassemem, kierownikiem Kliniki Onkologii i Radioterapii GUMed, rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz.

To, co nas czeka, jest przerażające, za kilkanaście lat na raka chorować będzie co czwarty mieszkaniec Polski....
To już teraz się dokonało - obecnie co czwarty Polak umiera na raka, a przy obecnych trendach epidemiologicznych jeszcze w tym stuleciu będzie umierał co drugi. To przede wszystkim efekt starzenia się społeczeństwa - po prostu żyjemy na tyle długo, że nowotwór ma czas, aby się rozwinąć. Równocześnie w wyniku rozwoju medycyny coraz mniej ludzi umiera na choroby sercowo-naczyniowe, które w większości rozwiniętych krajów świata były w XX wieku najważniejszą przyczyną zgonów. W niektórych krajach Europy Zachodniej już teraz więcej ludzi umiera na nowotwory niż na serce, u nas nastąpi to za kilkanaście lat.

Czy ten czarny scenariusz jest nieuchronny?
Ależ nie, wcale nie jesteśmy skazani na raka. Około 2/3 wszystkich zachorowań związanych jest z naszym stylem życia i dietą i w tej grupie można o około połowę zmniejszyć ryzyko zachorowania. Przypomnę, że najważniejszymi czynnikami, na które mamy wpływ, są: palenie tytoniu (przyczyna około 1/3 wszystkich zgonów nowotworowych), właściwa dieta i aktywność fizyczna (nadwaga i otyłość stają się plagą XXI wieku), nadużywanie alkoholu i słońca oraz zakażenia (tych najgroźniejszych można uniknąć poprzez szczepienia ochronne). Inne nowotwory można wcześnie wykryć i skutecznie leczyć. Trzeba zachęcać ludzi, aby uczestniczyli w badaniach profilaktycznych - to może uratować życie. Jeśli społeczeństwo zrozumie, jak wiele może dla siebie zrobić, epidemia raka może zwolnić tempo. My staramy się wykorzystywać wszystkie dostępne możliwości, leczyć chorych jak najskuteczniej, i tych sukcesów jest coraz więcej, bo onkologia jest jedną z najszybciej rozwijających się dziedzin medycyny. Bez pomocy społeczeństwa nie wygramy jednak tej wojny.

Czy polski pacjent jest w gorszej sytuacji od pacjentów z innych krajów UE?

Na pewno mamy znacznie mniejsze środki na opiekę onkologiczną, a przecież ceny leków, aparatury czy materiałów medycznych są w całej Europie podobne. Co gorsza, te skromne środki wydajemy nie najlepiej z powodu złej organizacji systemu opieki onkologicznej, a to można by poprawić niewielkim kosztem. W efekcie nie jesteśmy w stanie sprostać oczekiwaniom chorych. Niedawno opublikowaliśmy w renomowanym międzynarodowym czasopiśmie medycznym wyniki ankiety przeprowadzonej wśród chorych na nowotwory w Polsce i Austrii. Satysfakcję z leczenia onkologicznego wyraziło 20 proc. chorych polskich i 80 proc. austriackich, a opinię, że dostępność do leczenia onkologicznego jest porównywalna z międzynarodowym standardem wyraziło w obu krajach odpowiednio 18 proc. i 62 proc. chorych.

Do czego polscy pacjenci - w odróżnieniu od "zachodnich" - nie mają dostępu, np. do nowoczesnych leków, nowych terapii?
Teoretycznie mają dostęp do większości metod stosowanych na Zachodzie, może z wyjątkiem najdroższych metod leczenia farmakologicznego. Ale choć chcielibyśmy je mieć, to nie one mają największy wpływ na ogólne wyniki leczenia nowotworów. Głównym problemem jest zła organizacja systemu opieki onkologicznej w Polsce - nieskoordynowanie poszczególnych etapów diagnostyki i leczenia, brak zespołowego podejmowania decyzji, nadmierne rozproszenie leczenia czy nieprzestrzeganie standardów diagnostyczno-leczniczych. Ale walka z rakiem to nie tylko opieka onkologiczna - to także edukacja społeczeństwa, profilaktyka, aspekty społeczne i ekonomiczne, skuteczne wychodzenie z choroby, właściwe szkolenie kadr medycznych czy rozwój badań nad rakiem, czyli to, co się składa na kompleksową strategię walki z rakiem. Jeden z moich chorych napisał mi niedawno: "Szkoda, że w Polsce brakuje strategii, która łączyłaby cele zdrowotne i społeczne, pokazując, że zdrowie i choroba to jest wspólna sprawa, a nie problem techniczny czy administracyjny". Jakie mądre słowa! Niestety, nie wszyscy to rozumieją.

Rzeczywiście w Polsce nie ma takiej szeroko pojętej strategii?
Nie ma. Polska jest jednym z czterech państw Unii Europejskiej, które nie spełniły dotychczas tego wymogu Komisji Europejskiej. Szkoda, bo taki narodowy "Cancer Plan" powstał - stworzyło go grono 200 ekspertów w dziedzinie onkologii, zdrowia publicznego, ekonomii i prawa, a także duża grupa reprezentująca chorych na nowotwory. Jest dostępny także w wersji angielskiej i otrzymał za granicą bardzo dobre oceny. Złożyłem go osobiście w Ministerstwie Zdrowia pół roku temu. Niestety, nadal tam zalega - ministerstwo było tak zajęte wdrażaniem tzw. pakietu onkologicznego, że nie starczyło czasu, aby równocześnie zająć się tym projektem. A pakiet onkologiczny to zaledwie kilka procent działań, które proponujemy w "Cancer Planie", do tego z innymi pomysłami na ich realizację i fatalnym wykonaniem. Przed rokiem, jako ówczesny prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego, zwróciłem się z dramatycznym listem do premiera i ministra zdrowia o zniesienie limitów w onkologii. Szybka i pozytywna odpowiedź obydwu adresatów dała chorym dużą nadzieję na zmiany. Nie chciałbym, aby teraz poczuli się rozczarowani, a niestety takie zagrożenie istnieje.

Mówił Pan kiedyś, że polski pacjent jest pozostawiony sam sobie, sam musi organizować sobie diagnostykę i leczenie.
Nadal tak uważam. Polski chory otrzymuje plik skierowań i sam musi zadbać, aby sprawnie przejść przez krętą ścieżkę diagnostyki i leczenia. Co chwilę spotyka na niej bariery, kolejki, limity, czasem nie do przejścia. Chorzy młodzi, zaradni, ze wsparciem rodziny, jakoś sobie radzą, pozostali zniechęcają się i wypadają z "systemu", a w onkologii te straty są często nieodwracalne. Niestety, niski jest też poziom zaufania do lekarzy, często jego miejsce zastępuje "dobra rada" sąsiada czy wiedza czerpana z internetu, w którym aż roi się od "niekonwencjonalnych" metod. Na ogół prostych, łatwych i znacznie przyjemniejszych od tego, co oferuje medycyna, ale często ostatecznie niweczących szanse na sukces.

Powstający pod Krakowem ośrodek terapii protonowej nie ma na razie widoków na finansowanie z NFZ. Co Pan na to?
Z pewnym zaniepokojeniem śledzę medialną wrzawę wokół tej sprawy. W ostatnich tygodniach wielu chorych dopytuje o tę formę leczenia. Myślę, że warto spokojnie wyjaśnić, o co chodzi. Terapia protonowa jest formą radioterapii; różnica w stosunku do obecnie stosowanej metody polega na tym, że zamiast fotonów lub elektronów wykorzystuje się wiązkę protonów. Wskazania do jej stosowania są takie same, np. nie używa się jej w odniesieniu do rozsianych nowotworów. Wydaje się, że w kilku nowotworach, zwłaszcza wieku dziecięcego, pozwala ona uzyskać nieco lepszy efekt (głównie w postaci mniejszego narażenia zdrowych tkanek) w porównaniu z tradycyjną radioterapią, choć nie jest to dotychczas poparte mocnymi dowodami. W przypadku większości pozostałych nowotworów skuteczność tej metody jest jednak taka sama lub nawet niższa niż tradycyjnej radioterapii, a w wielu innych nigdy nie została oceniona. Jest to przy tym metoda bardzo kosztowna i wiele krajów, w tym znacznie bogatszych od Polski, w ogóle zrezygnowało z jej rozwijania, bowiem uznano, że nie jest warta swojej ceny. Nie oznacza to, że jestem przeciwny powstaniu w Polsce takiego ośrodka, bo rozszerza to możliwości terapeutyczne. Nie jest to jednak żaden przełom, tak jak próbuje się go pokazywać w mediach.

Czego Pan życzy Polakom z okazji Światowego Dnia Walki z Rakiem?
Od kilku lat chorym niezmiennie życzę tego samego: aby nie czuli się osamotnieni i zagubieni w swojej walce o zdrowie. Żeby oprócz fachowości i empatii swoich lekarzy czuli także wsparcie własnego państwa. Żeby wiedzieli, że mogą na nie liczyć. A moim koleżankom i kolegom lekarzom życzę, aby mogli w pełni wykorzystać możliwości współczesnej medycyny. Żeby mogli poświęcić więcej czasu swoim chorym i byli mniej nękani innymi obowiązkami.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki