Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ja cię kręcę, ale power jest na scenie

Ryszarda Wojciechowska
Flinstonowie na scenie. Podczas kolejnych prób "Wilma" i "Betty" decydowały się na coraz odważniejsze skracanie tunik
Flinstonowie na scenie. Podczas kolejnych prób "Wilma" i "Betty" decydowały się na coraz odważniejsze skracanie tunik Sebastian Dadaczyński
Trudno powiedzieć, co gorsze do pokonania - ból w krzyżu, strzykanie w kolanie, problemy z sercem czy naturalny wstyd i lęk przed ośmieszeniem się. Jednak ci, którzy się przemogli, mówią, że ubyło im po kilkadziesiąt lat.

Kiedy na scenę weszła pani Felicja, na widowni pojawił się wielki transparent z napisem: "Fela, wyginaj śmiało ciało". I Fela wyginała. Mimo swojej osiemdziesiątki w metryce. Potem się przyznała, że gdyby jej ktoś wcześniej powiedział, że się zgodzi na takie "fikołki", uznałaby go za wariata.

Felicja Olżyńska nie wygląda na swoje lata. A moje zachwyty nad zwinnością kwituje z nieco szelmowskim uśmiechem: Wie pani, ile było prób, żeby mi te cycki tak latały? Ale w końcu latały. Musiały, bo byłam księżniczką z tysiąca i jednej nocy...

W garderobie tczewskiego Domu Kultury i Sztuki unosi się zapach pudru, kawy i faworków. Dookoła panuje nerwowy rejwach. W jednym kącie rajstopy lecą w dół, w drugim bluzka wędruje w górę. Smurf szuka swojej czapeczki. Wilma Flinstone przymierza krótką do połowy uda tunikę. W tym radosnym gwarze nagle przebija się prośba:
- Przepraszam, zróbcie przejście, bo księżniczka chce do toalety...

77-letnia księżniczka, Teresa Ziółkowska, próbuje przecisnąć się przez fotoreporterów. Ale nie jest to łatwe. Zwłaszcza że dół jej sukni przypomina olbrzymi klosz - szeroki i sztywny od fiszbinów.

W sąsiedniej garderobie Stanisław Wieliński cierpliwie znosi ruchy pędzla na twarzy. Charakteryzatorka nie żałuje pudru.

Pan Stanisław to kandydat na mistera. Wiek - 73 lata. Stan posiadania - żona, pięciu synów i kilkoro wnucząt.
Za chwilę kurtyna pójdzie w górę i na scenie stanie jedenaścioro kandydatów na Miss i Mistera Złotego Wieku.
Tym razem pomysł nie przyszedł z Europy czy Ameryki. To my byliśmy pierwsi. W Tczewie nie mają wątpliwości. Kiedy przed sześcioma laty w tutejszym Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej narodziła się idea integrowania starości z młodością, pisały o tym europejskie gazety.

Julita Jakubowska, dyrektor tczewskiego MOPS i sprawczyni tej corocznej zabawy, tłumaczy, że chodziło o to, aby wyrwać starszych ludzi z ich przezroczystości i stereotypowego wizerunku moherowych babć i dziadków.

Sam pomysł zrodził się w głowie Julity, kiedy w Tunezji zobaczyła wybory miss z półeczki czterdzieści i plus. Postanowiła, że w Tczewie pójdą na całość. Pierwszą edycję przygotowano dla osób powyżej 80 roku życia. Kolejne już obejmowały także siedemdziesięciolatków.

Niedawno wybierano Miss i Mistera Złotego Wieku po raz szósty. Tym razem tematem wyborów była "Podróż do świata bajek". Ryzykowne, kiedy starsi ludzie stają się smurfami czy Guciem i Pszczółką Mają. Ale udało się. Zabawa była przednia. Widownia tczewskiego Domu Kultury i Sztuki wypełniona po brzegi reagowała życzliwym śmiechem i gorącymi oklaskami.
Stanisław Wieliński wziął udział w tych wyborach i jeszcze namówił żonę. To było jedyne małżeństwo w szóstej edycji.
Czemu się zgodził?

- Jak ładnie poprosili, to powiedziałem - tak. Zupełnie jak z małżeństwem. Też mnie uwiedli - tyle że na krócej.
Żona, Teresa Wielińska, jest już upudrowana i umalowana.

- Kandydatka na miss powinna się charakteryzować odwagą. Bo z siebie trzeba się umieć śmiać. Zwłaszcza w tym wieku - tłumaczy.
Oboje z mężem długo się nad propozycją wzięcia udziału nie zastanawiali. Poszli na casting. I przeszli.
- Bo w życiu najprościej usiąść w domu i myśleć, czy mnie tu zaboli, czy tu. A tak, jak człowiek musi wyjść, ubrać się, ogarnąć, to nie myśli o chorobach - mówi Teresa.

Oni starość mają nie najgorszą. Na emeryturze, a czasu niewiele. Ona chodzi na zajęcia informatyczne z komputerem. Umie już przez skype'a rozmawiać, na gadu gadu. Nie było wyjścia. Musiała się nauczyć. Bo syn jest żołnierzem w Afganistanie, synowa z wnukiem w Londynie. Więc jak usiądzie do komputera, to chociaż przez chwilę może być blisko swoich dzieci. Oboje z mężem próbują żyć na przekór stereotypowej starości. Mają czwartkowe i piątkowe spotkania w kawiarenkach, czasami nawet z "baletami".

- No, z tańcami - dodaje, widząc, że nie do końca rozumiem.
Początkowe próby przed wyborami miss i mistera nie były dla nich jednak łatwe.
- Jak człowiek ostatni raz na scenie był muchomorkiem czy Królewną Śnieżką w dzieciństwie, to może sobie pani wyobrazić. Ale ja się zgodziłam, żeby udowodnić, że starość może być ładna, uśmiechnięta i z poczuciem humoru. Nie musi być smutna, ciężka i chora - twierdzi Teresa.

Do wyborów Miss i Mistera Złotego Wieku przygotowywali się dwa miesiące. W grudniu przychodzili na zajęcia raz w tygodniu, w styczniu poszło już galopem. Bywało, że i trzy razy w tygodniu mieli próby.

Felicja Olżyńska: Mnie w to wrobili, ale teraz nie żałuję. Jestem między ludźmi i ten czas jakoś szybciej leci.
Na początku się opierała. Mówiła im, że jest za stara. Potem musiała się jeszcze przyzwyczaić do obcego partnera w tej zabawie. Pokonać taki zwyczajny, ludzki wstyd. A teraz...

- O, jest mój partner, przyszedł już "zaklejony", czyli przypudrowany w naszym żargonie. Józuś, chodź tu, pokaż się - ponagla Józefa Kopickiego, 77-latka.

- Smurf jestem - przedstawia się wdzięcznie Czesława Pączek, 72-latka, kiedyś maszynistka biurowa. Potem salowa w szpitalu. O sobie opowiada niemal jednym tchem. Zachorowała na dobre i siedziała w domu na rencie. Po drodze była operacja nerki. Mąż zmarł, syn zginął. Ciąg nieszczęść. Słaba wola życia. Zahamowała się na wiele lat. Mijały dni, tygodnie, lata. Niewiele z tego pamiętała. Ale potem wyzdrowiała. Stanęła na nogi. I teraz, proszę, nawet fika na scenie. Zrozumiała, że to jeszcze nie koniec. Że nie jest sama. Że ma dla kogo żyć - dla dwóch synów i sześciorga wnucząt.

- Aby tylko dalej żyć i zdrowym być. Już znowu lgnę do ludzi. I te wybory mi na to pozwalają. Tu mam przyjaciół - mówi.
Pani Teresa Ziółkowska, księżniczka w ziarnku grochu (nie na ziarnku, proszę nie pomylić, tłumaczy), przez wiele lat była kucharką. Kiedy przeszła na emeryturę, proboszcz z parafii św. Józefa zaproponował, żeby była gospodynią. Przez kilkanaście lat gospodarzyła na parafii. Wiodła nobliwe, wdowie życie, pracowite. Nie oglądała się na świat. Ale w lipcu ubiegłego roku wyszła za mąż. Jej obecny mąż był misterem złotego wieku przed dwoma laty. Ale wraz z tym małżeństwem pani Teresa odżyła. Nabrała apetytu na życie. Jest jego trzecią żoną, ale stanowią piękną parę. Chodzą na tańce, są aktywni. On ją namówił na udział w wyborach, woził na próby. Uwierzyła, że coś poza gotowaniem jeszcze potrafi.
Już po wyborach przyszła do Julity Jakubowskiej i powiedziała: Proszę pani, chcę uczestniczyć we wszystkich wystąpieniach, teatrach, programach, które pani będzie przygotowywała. Bo ja to kocham.

- Teraz to taka nasza miss gracja - chwali ją Julita.

Danuta Lewandowska, na co dzień terapeutka w Środowiskowym Domu Samopomocy przy MOPS, przygotowywała jedną z grup do wyborów. Pracowała z nimi nad scenkami, szyła stroje.

- Pamiętam, że kiedy próby się zaczynały, to słyszałam - tu mnie boli, tam strzyka. Jedna miała problem z sercem, druga rwę kulszową. Ale po kilku spotkaniach zaczęły mówić, że czują się lepiej. Ruch poprawił im kondycję fizyczną. Trudniej przełamać się facetom. W mojej grupie był były wojskowy. I to wojsko mu tak zostało w kręgosłupie, że nie chciał się zgiąć za Chiny. Dopiero za którymś razem się udało. Ale to ich odmładza. Ale potem wszyscy mokrzy, spoceni po tańcu widzieli, że ciało może być posłuszne. Ja cię kręcę, ale power jest na scenie - mówili ze śmiechem.

Danuta pamięta, jak jej panie z grupy przygotowywały się do scenki z Flinstone'ami. Najpierw chciały tuniki, które by zakrywały kolana, a później same podnosiły je w górę. Aż doszły do połowy uda. Z radością obserwuje, jak się jej podopieczni zmieniają. Mają przede wszystkim inne oczy. Żywsze. Śmiejące się. Chcą się już umawiać na kawkę, na basen, do kina.

- To się tak rozkręciło, że pomyślałam w którymś momencie - matko kochana, dokąd to zajdzie - śmieje się, opowiadając.
Julita Jakubowska zbiera po każdej edycji ankiety, w których oni informują, jak wybory wpłynęły na ich życie.

- Teraz, na jedenastu kandydatów, mieliśmy jeden przypadek rodziny, która nie zaakceptowała wybryku swojej mamy. To się nam do tej pory nie zdarzyło. A mamy już 80 laureatów. Córka tej pani jest nauczycielką. Uważała, że mama wystawiła się na pośmiewisko i spowodowała, że nikt z rodziny nie przyszedł na wybory. Musieliśmy za kulisami czynić cuda, żeby zrozpaczona kobieta mogła grać dalej.

Julita zapamiętała tylko dwa przypadki kandydatów na misterów, ukrywających swój udział przed żonami. Aż do gali żony nie wiedziały, dokąd ich mężowie wychodzą. Zawsze znaleźli sobie jakąś wymówkę.
W jednym przypadku okazało się, że żona była wybitnie zazdrosna. I nigdy w życiu by się na występy z innymi paniami nie zgodziła. A w drugim - nie pamięta, co było nie tak. Ale w następnym roku ten pan namówił swoją żonę do występów i ona została miss.

Te wybory - szefowa MOPS nie ma wątpliwości - mają jakąś czarodziejską moc, energię, która się uaktywnia jak wulkan. Oni są potem szczęśliwsi.

- Rodziny nie zdają sobie sprawy z tego, jak ich matki czy ojcowie zdrowieją, jak stają się dla siebie ważni. Jak się w nich odradza chęć do życia. Przez te zajęcia i potem wspólne wychodzenia na kawkę czy herbatkę nie mają czasu na kwasy czy grymasy w domu. Mają też inne relacje z wnukami, którzy widzą, że babcia czy dziadek stają się chociaż na chwilę popularni. Pisze się o nich i mówi w mediach, w internecie. Już nie mówiąc o tym, że po wyborach akcje panów wdowców wzrastają. Stoi do nich kolejka pań. Znajdują sobie żony. Ale to opowieść na inny raz... - śmieje się Julita Jakubowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki