Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iwona Majewska-Opiełka: Nie tylko kretyni mogą być szczęśliwi ROZMOWA

Gabriela Pewińska
Iwona Majewska-Opiełka: W Polsce za dużo mówi się o wojowaniu "za wolność waszą i naszą", a za mało o miłości dla siebie i dobru jednostki
Iwona Majewska-Opiełka: W Polsce za dużo mówi się o wojowaniu "za wolność waszą i naszą", a za mało o miłości dla siebie i dobru jednostki Maciej Roszkowski
Rozmowa z psycholożką Iwoną Majewską-Opiełką o trudnym poczuciu obfitości w dzisiejszym świecie, o tym , że najważniejszym przedmiotem w szkole powinno być nauczanie dzieci godności, i o tym, że nie tylko kretyni mogą być szczęśliwi.

Co zrobić, by być szczęśliwym?
Ludzie myślą, że uszczęśliwią ich rzeczy z zewnątrz. Dlatego zabiegają, by je mieć, by otaczać się nimi. Tymczasem, co widać choćby podczas psychoterapii, ludzie mają wszystko, a szczęśliwi nie są.

Co zatem?
Szczęśliwy będzie tylko ten, kto potrafi myśleć pozytywnie, kto ma poczucie własnej wartości, a przez to dobry kontakt ze sobą. Ten, kto kocha siebie, dba o siebie, ale nie kupując sobie kolejny złoty łańcuszek, tylko na przykład robiąc sobie, tak od serca, na ładnym talerzyku zdrową kanapeczkę, czy pijąc rano kawę w pięknym kubku. Szczęśliwy poczuje się tylko człowiek, który ma poczucie obfitości, który potrafi cieszyć się tym, co ma, nawet jeśli ma niewiele, i odczuwać wdzięczność.

Łatwo powiedzieć.
A jeśli ktoś nie jest dla siebie dobry, to choćby miał wszystkie skarby świata, nie będzie szczęśliwy. Jeśli nie ma poczucia obfitości, to koncentruje się na tym, czego nie ma, a Kowalski już ma.

Potrzeba rzeczy rośnie w Polsce. Coraz trudniej o poczucie obfitości.
Paul Zan Pilzer, twórca ekonomii obfitości, radzi, by traktować świat jako wiecznie odnawiający się tort, którego dla każdego wystarczy. A wielu ludzi w Polsce zachowuje się tak, jakby właśnie mieli swoje pięć minut, jakby wszystko miało się zaraz zmienić i trzeba szybko się nachapać na przyszłość. Człowiek zamiast cieszyć się życiem, obserwuje tylko, czego nie ma, a co powinien mieć, bo inni już mają. Przez to czuje się gorszy. Bywa, że wpada w depresję. Warto to tonować, uczyć ludzi czerpać z siebie. Logodydaktyka, koncepcja, według której pracuję i żyję, może w tym pomóc. Ja sama często wprowadzam ludzi w zdziwienie. Nie mam samochodu...

Człowiek sukcesu nie ma samochodu?
Każdy się dziwi. Otóż samochód nie jest mi do szczęścia potrzebny.

Dla niektórych nie ma życia bez samochodu.
Ewidentnie jest! Nie mam też mieszkania na strzeżonym osiedlu. Często słyszę: Jak to, wracasz do tego blokowiska? A ja kocham to blokowisko, bo jest ładne, bo nie ma domu przy domu, poza tym mieszkam sama, na co mi te wszystkie nieprawdopodobne metraże?! Szczęście daje dobry kontakt z samą sobą, to jest podstawa. I to, żeby człowiek nie musiał być uzależniony od innych ludzi. No i życzliwi, serdeczni bliscy dookoła, przyjaciele, rodzina.

Ludzie pytają Panią, czy jest Pani szczęśliwa?
Nie pytają, bo to widać, gdy człowiek jest szczęśliwy. Przecież ja nawet się nie przeziębiam, a zdrowie też jest objawem szczęśliwości. Jeden mój kolega, który zajmuje się opracowywaniem różnych raportów dla organizacji walczących o prawa kobiet, spytał mnie kiedyś: Jak ty możesz być taka szczęśliwa, skoro tyle zła dzieje się na świecie?

Co mu Pani odpowiedziała?
Że trzeba zrobić wszystko, by ten świat był lepszy, a czerpać z tego, co już jest, by samemu być szczęśliwym, w przeciwnym wypadku tego świata się nie zmieni. Ty jesteś, tłumaczyłam mu, w punkcie, który cię nastraja pesymistycznie, a ja za godzinę wychodzę na spotkanie z grupą kobiet, a spotykamy się po to, byś ty później nie musiał pisać takich drastycznych raportów. Kobietom trzeba pomóc budować poczucie własnej wartości, trzeba im uświadomić prawo do godności. A jeśli kobieta ma poczucie godności, to niemożliwe, żeby ktoś ją uderzył. Poza tym ona nigdy nie dopuści do siebie mężczyzny, który śmiałby podnieść na nią rękę. Dlatego trzeba wychowywać dzieci w poczuciu godności, żeby później nie narażać ich na cierpienie w życiu dorosłym. To jest kwestia profilaktyki, wychowania od początku, od szkoły. Ale wracając do szczęścia...

Właśnie...
Eustachy Rylski w swojej książce "Po śniadaniu" pisze, że tylko kretyn może być szczęśliwy. Wielu polskich intelektualistów tak uważa, bo, mówią, z czego tu się cieszyć, gdy tak wiele się przeżyło. Sama nie miałam życia usłanego różami. Ale nie od tego zależy szczęście, co się przeżyło, ale jak się na to patrzy. Psychologia pozytywna udowadnia to badaniami.

Szczęście to stan umysłu?
Mnie świat nieustannie zachwyca. Jedyna melancholia, jaka mnie nachodzi, to to, że nie zdążę przeczytać wszystkich książek, nacieszyć się tym wszystkim.

Pisze Pani wiersze.
Piszę, zawsze pisałam, nawet myślę, żeby je wydać. Bardzo lubię poezję, nie ma dnia, żebym nie przeczytała choć jednej strofy. Traktuję ją jako pożywkę dla obszaru emocjonalnego człowieka.

Osobom, które przychodzą do Pani na terapię, też poleca Pani poezję?
Owszem. Ja w ogóle radzę ludziom różne dziwne rzeczy. Na przykład uważam, że oglądanie seriali przez kobiety w pewnym wieku, szczególnie przez te samotne, jest zupełnie zrozumiałe.

Naprawdę?!
To lepsze niż patrzenie w okno. Dla samotnych kobiet rodzina Mostowiaków staje się namiastką rodziny. Niebezpieczeństwo jest wtedy, gdy taką "rodzinę" stwarza sobie młoda kobieta, której znudzony mąż śpi na kanapie, a dzieci biegają nie wiadomo gdzie. Bo przecież ona, zamiast siedzieć przed telewizorem, mogłaby zadbać o swoją osobistą operę mydlaną, o swój prywatny serial.

Starsi ludzie są w Polsce bardziej nieszczęśliwi niż młodzi. To stereotyp?

To nie stereotyp, to prawda. Ale nie dlatego są bardziej nieszczęśliwi, że mają mniej pieniędzy niż młodzi, nie dlatego że są bardziej samotni. Są nieszczęśliwi, bo wizję złego świata czerpią z telewizji. Nie wiedzą, jak jest naprawdę. Wierzą w to, co tam widzą! A tymczasem badania pokazują, że ten świat nigdy nie był tak dobry jak jest teraz, tak bezpieczny. Nigdy nie było takiego miłosierdzia, troski o ludzi.

Z czym przychodzą do Pani młodzi ludzie?
Szukają sensu życia, chcą, by pomóc im znaleźć głębszy cel w tym, co robią. Nie tylko chodzi o życie zawodowe. Głównym problemem jest, jak się odnaleźć w czasie. Skąd go wziąć na wszystkie ważne rzeczy.

Mają dylematy: miłość czy nadgodziny?
Te rozterki biorą się stąd, że żyją za mocno. Nie mają równowagi. Brak równowagi zaczyna się już w szkole. Za dużo się od dzieci wymaga. Trzeba odpuścić. Bo jako dorośli nie będą umieli zadbać ani o emocje, ani o ciało, o intelekt i ducha tym bardziej. A człowiek tylko wtedy jest szczęśliwy, gdy wszystko to funkcjonuje prawidłowo, wówczas nie grożą mu depresje, świat mu się podoba i nie ma potrzeby psychoterapii.

Jak dbać o ducha?
Trzeba znaleźć dla niego czas. Dbanie o ducha to bycie ze sobą samym, słuchanie pięknej muzyki, to piękna sztuka, kontakt z przyrodą, medytacja, modlitwa. Pójście do kościoła raz w tygodniu nie wystarczy. Rozwijać ducha trzeba uczyć już w szkole.

Jak?
Na przykład poprzez siedzenie w ciszy. To ważniejsze niż wprowadzanie nowej technologii. Ona o siebie zadba sama. Szkoła ma być łącznikiem kulturowym. Powinna sprawić, by dziadek umiał rozmawiać z wnukiem. Nie może dopasowywać się do dzieci, bo one są "dziś takie", ale je kształtować. Ich układ nerwowy jest taki sam jak układ nerwowy dzieci sprzed pół wieku. Tylko że dziś atakuje go zbyt wiele bodźców. Dlatego dzieci nie potrafią się skupić. Trzeba je w szkole uczyć myśleć pozytywnie, wychowywać w poczuciu własnej wartości, godności, poczuciu obfitości, odpowiedzialności za własne życie, żeby od początku wiedziały, na co mają wpływ. Trzeba wychowywać w spójności wewnętrznej. Ta spójność to w ogóle jedno z naszych narodowych wyzwań. Nie jesteśmy w tym specjalnie mocni.

Nie mamy do siebie zaufania.
Tak. Jednak mamy wiele cech godnych podziwu. Jesteśmy pełni entuzjazmu. Gdybyśmy tak jeszcze umieli - jak pisał Hemar - robić systematycznie to, co robimy spontanicznie! Ustrój zmienić, proszę bardzo, ale już go zbudować, trudniej... Świat się nami zachwyca! Tylko nie my sami.

To też wynika z braku poczucia własnej wartości, ważności, godności.
Z tym nie jest dobrze u nas od dawna. Jeśli się żyje w kraju, który wciąż wojuje, gdzie na czoło wysuwają się hasła "Bóg, Honor, Ojczyzna" oraz "Za wolność naszą i waszą", a nic nie mówi się o miłości dla siebie i o dobru jednostki, to nie jest łatwo dbać o godność. Przecież walka to naruszanie godności drugiego człowieka. Tak jak bicie dzieci. To wszystko trzeba zmieniać. Staram się w tym uczestniczyć.

Logodydaktyka to ułatwia?

Logodydaktyka dotyka wszystkiego, o czym tu mówimy. Jednym z ważniejszych jej elementów jest tożsamość człowieka, którą buduje się głównie za pomocą słowa. To jakich słów się używa w odniesieniu do siebie i innych ma olbrzymie znaczenie. Ważna też jest tożsamość narodowa, korzenie. Polacy zbyt łatwo rezygnują z języka polskiego na rzecz innych języków, boję się, że za chwilę nie będziemy wiedzieli, kim jesteśmy. Młodzi czasem już nie wiedzą. A przecież tożsamość daje poczucie bezpieczeństwa. A poczucie bezpieczeństwa jest potrzebne, żeby dobrze pracować, uczyć się, rozwijać, by być szczęśliwym.

[email protected]

Iwona Majewska-Opiełka psycholog, mówca motywacyjny, trener rozwoju osobistego, doradca kadry kierowniczej. Wspiera rozwój jednostek i firm. Autorka 16 książek, m.in. "Sukces firmy", "Wychowanie do szczęścia", "Siła kobiecości", "Logody-daktyka. Droga rozwoju".

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki