Choć się staramy: pokazy, festiwale nauki, targi pracy - staramy się, jak możemy. Szukamy coraz to nowych metod i trików. A trochę zapominamy o czymś najprostszym i wciąż chyba najbardziej skutecznym - o wzorcach.
Myślałem o tym, uczestnicząc w jubileuszu osiemdziesięciolecia urodzin profesora Bolesława Mazurkiewicza. Aula Politechniki Gdańskiej była pełna. Były prezentacje i przemówienia. Jak zwykle. Na szczęście trochę inne, mniej napuszone i sztuczne. Bo mówiono o Profesorze i efektach jego pracy. A te przemawiały do wyobraźni nawet tych, którzy jak ja pojęcia nie mają o mechanice budowli. Profesor pracował jako ekspert, konsultant przy wielu spektakularnych inwestycjach.
Suchy dok, terminal kontenerowy w gdańskim porcie, falochron w Ustce - to tylko kilka przykładów. A te najnowsze to stadion PGE Arena i przyszły tunel pod Martwą Wisłą, a także marina przy sopockim molu. Jego teoretyczna wiedza i wyobraźnia pozwoliła uniknąć wielu błędów i kosztów. Wiedza, którą dzięki pracy na uczelni dzielił się ze swymi studentami i współpracownikami. Muszę przyznać, że w Auli PG można było zrozumieć, co to znaczy stworzyć własną szkołę. Nadużywamy tego terminu, bo stworzenie "szkoły" naukowej jest warunkiem awansu na najwyższe akademickie stanowiska i tytuły naukowe. Więc ludzie, czasem na siłę, przypisują sobie różne zasługi, wyciągają z zakamarków pamięci, komu to kiedyś pomogli, kogo czegoś nauczyli. A tu tłum ludzi w sali, z których pewnie połowa to właśnie żywa szkoła Profesora.
Żałowałem, że na tym spotkaniu nie było młodzieży - studentów i uczniów zastanawiających się, jaki zawód wybrać. Żeby mogli zobaczyć, na czym polega praca inżyniera. Do czego on się "przydaje". Inżynier stoi bardzo często gdzieś z tyłu, na zapleczu, mało go widać. Wykonuje czarną robotę. Robi swoje i idzie dalej. Znamy nazwiska fundatorów średniowiecznych katedr, czasem architektów, prawie nigdy - tych, którzy naprawdę odpowiadali za budowę. Profesorowi to akurat nie przeszkadza. Robił i robi swoje. W takich czy innych warunkach, niezależnie od systemu i od polityki.
Zapotrzebowanie na takich fachowców jest zawsze. Ktoś, co prawda, wyraził żal, że stworzona przez Profesora katedra skurczyła się ostatnio, bo inwestycji związanych z morzem i wodą jest znacznie mniej niż kiedyś. Rzeczywiście szkoda. Problemy gospodarcze i polityka ekonomiczna wpływa oczywiście i na pracę inżynierów. Ale ci najlepsi zawsze sobie robotę znajdą. Trzeba "tylko" mieć pasję i dostrzegać sens tego, co się robi. No i umieć pracować. Na to też zwróciłem uwagę. Wszyscy mówili, że Profesor jest tytanem pracy. Nie padło jednak słowo "pracoholik". Bo dla niego praca to nie nałóg, który niszczy życie własne i otaczających ludzi. To pasja, która bywa zaraźliwa, dzięki której ktoś staje się przywódcą, za którym idą inni. Idą, bo chcą.
Dlatego sądzę, że spotkania z takimi osobami przyciągnęłyby nawet na najtrudniejsze studia więcej lepszych kandydatów niż jakiekolwiek inne zabiegi marketingowe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?