Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inżynier od czarnej roboty jako wzór

Piotr Dominiak
Narzekamy, że młodzież nie garnie się na studia inżynierskie. Że wybiera łatwiejsze ścieżki. Że to lenistwo, brak wyobraźni itp. Po trosze prawda. Ale może nie umiemy ich do tego zachęcić. Używając dzisiejszego słownictwa - nie umiemy promować.

Choć się staramy: pokazy, festiwale nauki, targi pracy - staramy się, jak możemy. Szukamy coraz to nowych metod i trików. A trochę zapominamy o czymś najprostszym i wciąż chyba najbardziej skutecznym - o wzorcach.

Myślałem o tym, uczestnicząc w jubileuszu osiemdziesięciolecia urodzin profesora Bolesława Mazurkiewicza. Aula Politechniki Gdańskiej była pełna. Były prezentacje i przemówienia. Jak zwykle. Na szczęście trochę inne, mniej napuszone i sztuczne. Bo mówiono o Profesorze i efektach jego pracy. A te przemawiały do wyobraźni nawet tych, którzy jak ja pojęcia nie mają o mechanice budowli. Profesor pracował jako ekspert, konsultant przy wielu spektakularnych inwestycjach.

Suchy dok, terminal kontenerowy w gdańskim porcie, falochron w Ustce - to tylko kilka przykładów. A te najnowsze to stadion PGE Arena i przyszły tunel pod Martwą Wisłą, a także marina przy sopockim molu. Jego teoretyczna wiedza i wyobraźnia pozwoliła uniknąć wielu błędów i kosztów. Wiedza, którą dzięki pracy na uczelni dzielił się ze swymi studentami i współpracownikami. Muszę przyznać, że w Auli PG można było zrozumieć, co to znaczy stworzyć własną szkołę. Nadużywamy tego terminu, bo stworzenie "szkoły" naukowej jest warunkiem awansu na najwyższe akademickie stanowiska i tytuły naukowe. Więc ludzie, czasem na siłę, przypisują sobie różne zasługi, wyciągają z zakamarków pamięci, komu to kiedyś pomogli, kogo czegoś nauczyli. A tu tłum ludzi w sali, z których pewnie połowa to właśnie żywa szkoła Profesora.

Żałowałem, że na tym spotkaniu nie było młodzieży - studentów i uczniów zastanawiających się, jaki zawód wybrać. Żeby mogli zobaczyć, na czym polega praca inżyniera. Do czego on się "przydaje". Inżynier stoi bardzo często gdzieś z tyłu, na zapleczu, mało go widać. Wykonuje czarną robotę. Robi swoje i idzie dalej. Znamy nazwiska fundatorów średniowiecznych katedr, czasem architektów, prawie nigdy - tych, którzy naprawdę odpowiadali za budowę. Profesorowi to akurat nie przeszkadza. Robił i robi swoje. W takich czy innych warunkach, niezależnie od systemu i od polityki.

Zapotrzebowanie na takich fachowców jest zawsze. Ktoś, co prawda, wyraził żal, że stworzona przez Profesora katedra skurczyła się ostatnio, bo inwestycji związanych z morzem i wodą jest znacznie mniej niż kiedyś. Rzeczywiście szkoda. Problemy gospodarcze i polityka ekonomiczna wpływa oczywiście i na pracę inżynierów. Ale ci najlepsi zawsze sobie robotę znajdą. Trzeba "tylko" mieć pasję i dostrzegać sens tego, co się robi. No i umieć pracować. Na to też zwróciłem uwagę. Wszyscy mówili, że Profesor jest tytanem pracy. Nie padło jednak słowo "pracoholik". Bo dla niego praca to nie nałóg, który niszczy życie własne i otaczających ludzi. To pasja, która bywa zaraźliwa, dzięki której ktoś staje się przywódcą, za którym idą inni. Idą, bo chcą.

Dlatego sądzę, że spotkania z takimi osobami przyciągnęłyby nawet na najtrudniejsze studia więcej lepszych kandydatów niż jakiekolwiek inne zabiegi marketingowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki