Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inni w nas wierzą

Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Komunikat GUS o wzroście gospodarczym w Polsce w ubiegłym roku zaskoczył mnie tylko trochę. PKB zwiększył się o 4,3 proc., co jest wynikiem wyjątkowo dobrym w tak trudnych czasach. Zaskoczył mnie tylko trochę, bo moja prywatna prognoza sprzed 12 miesięcy przewidywała 4,2 proc. Byłem zatem blisko odgadnięcia.

Całkiem świadomie piszę "odgadnięcia", nie stosowałem żadnych naukowych metod prognozowania. Prawie odgadłem, podczas gdy wiele szacownych instytutów naukowych ze swoimi skomplikowanymi modelami ekonometrycznymi pomyliło się znacznie bardziej. Nie czuję z tego powodu żadnej satysfakcji. To raczej kolejny dowód zawodności ekonomii jako nauki ścisłej.

Po ogłoszeniu tej dobrej wieści przez GUS odezwały się też głosy, że to ewidentny fałsz i obłuda, kolejny kant Tuska i jego ekipy. Wszak wszyscy widzą i wiedzą, że jest coraz gorzej i gorzej. Ten typ argumentów jest trudny do zbicia, bo skoro "wszyscy"... Nawet przypomnienie tego, że w USA przed 2008 rokiem "wszyscy" widzieli, że jest lepiej i lepiej, w związku z tym zaciągali kredyty, pewni swej świetlanej przyszłości - nawet to przypomnienie nikogo przecież nie przekona.

Chcę wszakże wyraźnie podkreślić, że nie uważam, by ten dobry wynik był zasługą PO. Fakt, że obyło się w 2011 roku bez wariackich zwrotów w polityce gospodarczej, sprzyjał stabilizacji. Ale to wielki wysiłek tysięcy przedsiębiorców niewierzących, że jest gorzej i gorzej, sprawił, iż możemy mieć sporo satysfakcji z tego, co osiągnęliśmy jako kraj. Niewiara w owo "gorzej i gorzej" rozlała się, i tu znacznie większe moje zaskoczenie, na przedsiębiorców zagranicznych. Bo okazuje się, że w minionym roku inwestycje zagraniczne w Polsce wyniosły 14,2 mld dolarów. A więc w tym, zdaniem krytyków i malkontentów, fatalnym roku przypłynęło do nas o 46,7 proc. więcej kapitału niż w 2010 roku. Złożyło się na ten efekt wiele przyczyn. Felieton to nie miejsce na ich głęboką analizę. Jedno wszakże nie budzi wątpliwości - wzrost inwestycji jest sygnałem wzrostu zaufania do Polski. I to zaufania najbardziej wyrachowanego, bo opartego na kalkulacji ekonomicznej.

Co, moim zdaniem, jest bardzo ważne, to fakt, że na owe ponad 14 mld dolarów złożyło się bardzo wiele przedsięwzięć inwestycyjnych. To nie jest skutek przyjścia jednej czy dwóch wielkich korporacji multinarodowych. Wielość inwestorów średniej wielkości, przy tak dużej kwocie całkowitej, jest w Polsce czymś nowym. To dobry sygnał, bo prawdopodobieństwo, że tak wielu zagranicznych przedsiębiorców myli się w ocenie stanu i perspektyw naszej gospodarki, jest znacznie mniejsze niż prawdopodobieństwo, że mogliby pomylić się jeden, czy dwaj wielcy inwestorzy.

Nie piszę tego wszystkiego, by poprawiać nastroje sobie i innym. Jak zawsze, staram się wskazywać, że jednostkowe oceny (szczególnie tych, którzy wypowiadają je w imieniu "wszystkich") często nie przekładają się na obraz makro. Ten zaś też nie oddaje całej prawdy o gospodarce i życiu. Pozwala na nie popatrzeć z innej perspektywy, której nie należy ignorować.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki