Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Inne Siostry"w Gdańskiej Galerii Miejskiej RECENZJA

Gabriela Pewińska
fot. materialy prasowe ggm
Pamiętacie film Krzysztofa Kieślowskiego "Podwójne życie Weroniki" ? Tego samego dnia, o tej samej godzinie przychodzą na świat dwie dziewczynki. Jedna w Krakowie, druga we francuskim Clermont - Ferrant. Są podobne do siebie jak dwie krople wody, nic ich nie łączy, choć tyle ich łączy: imię, data urodzenia, wygląd, pasje, a przede wszystkim metafizyczna więź, niewytłumaczalna bliskość, dziwna tęsknota, gnębiący niepokój. Prawie siostry, ale jakieś inne.

Iwonę Zając i Delaine Le Bas pozornie łączy tylko błękit oczu. Ale gdy przyjrzeć się wystawie, której obie są autorkami, a nawet bohaterkami, widać, że to nie tylko błękit. Że jest coś więcej.

Delaine Le Bas. Brytyjska artystka romskiego pochodzenia. Jej rozbudowane instalacje, jak czytamy w biografii, wykorzystują haft, malarstwo, rysunek, rzeźbę, obiekty znalezione i wideo. Interesują ją kwestie narodowości, rasy, płci, dzieciństwa, rodziny czy problemów dotyczących społeczności, w której dorastała, nietolerancji, bezdomności.

Iwona Zając. Urodziła się i mieszka w Gdańsku. W swojej twórczości podejmuje problematykę społeczną i feministyczną. Ma swoją pracownię na terenach Stoczni Gdańskiej. Do najbardziej znanych jej projektów należy Stocznia - seria szablonów na murach Stoczni Gdańskiej, przedstawiających opowieści stoczniowców związane z ich życiem i pracą.

Artystki poznały się półtora roku temu. Przypadkiem. W Anglii. W kawiarni. Potem pisały do siebie długie listy, odwiedzały się, poznawały swoje rodziny, wymieniały książkami, rozmawiały, oglądały stare fotografie z rodzinnego archiwum. Szukały podobieństw, choć nic nie wskazywało na to, by mogły je odnaleźć. Iwonę i Delaine dzieli nie tylko różnica wieku, ale i sytuacja społeczno-polityczna, w której się wychowywały. Iwona w solidarnościowym Gdańsku, Delaine w cygańskiej społeczności Wielkiej Brytanii - czy intymny, na poziomie sztuki, dialog między nimi jest możliwy? Czy sztuka, którą uprawiają, może mieć jakieś cechy wspólne?

Wystawa w GGM jest opowieścią o ich drodze dochodzenia do siebie. To stacje ich wspólnej podróży. Bardzo osobiste, pełne emocji, zachwytów i ran. Wyznań i wspomnień.

Ekspozycję otwiera seria zdjęć z wędrówek artystek po stoczni. Dla Delaine ten spacer to feeria zaskoczeń. Dziwi ją, że po stoczni można poruszać się tak swobodnie. W Wielkiej Brytanii obowiązują restrykcyjne przepisy , żeby wejść na taki teren trzeba mieć dziesiątki pozwoleń. Widoczne na fotografiach cienie obu kobiet to symbol nietrwałości. Jak mówi Iwona Zając, "swoiste zaznaczanie stoczni poprzez efemeryczność cienia".

Na czas realizacji projektu Delaine mieszka w domu mamy Iwony, pracują nad wystawą w przydomowym ogrodzie, potem spotykają się w stoczniowej pracowni. Delaine zwraca uwagę na wizerunek Czarnej Madonny, który Iwona widzi codziennie przekraczając bramę stoczni. Kontekst religijny tej wystawy jest nadzwyczaj silny, mocno wyeksponowany jest zwłaszcza wizerunek Czarnej Madonny, który tak zachwycił Delaine. Zauważyła w niej podobieństwo do celebrowanej przez Romów figury Matki Opiekunki. Analizując wątek, powróciła do prywatnej historii swojej rodziny, zamkniętej społeczności Romów. Tak też rozpoczęła dialog: z Czarną Madonną jako stoczniową ikoną, a tym samym z duchowością Gdańska.

- Rozwinęła płaszczyzny, których nigdy bym nie poruszyła, choć, jak się okazuje, są one dla mnie nadzwyczaj ważne - mówi Iwona Zając. - Gdyby nie Delaine, nie podjęłabym tematu. Unikałam w mojej sztuce wątków religijnych. Delaine spowodowała, że wróciłam do archiwum mojego nieżyjącego ojca, który wychował mnie w kulturze religijno-patriotycznej. Dla mnie spotkanie z Delaine to powrót do duchowości, od której uciekłam na znak protestu czy może z przekonania, że ogranicza moją wolność.

Na wystawie Iwona eksponuje oprawione w błyszczące ramki zdjęcia - pamiątki Pierwszej Komunii św. Pod zdjęciem dopisek dziecięcej modlitwy: Święta Maryjo, Matko Boża, Módl się za nami grzesznymi, żeby nie było klasówki.

Wystawa to mapa emocji, oglądający chodzą po śladach obu bohaterek: ich dojrzewania w czasach przemian polityczno- -społecznych, relacji rodzinnych, dorastania jako kobiet i jako artystek. Trochę to też ogłoszeniowy słup. Na nim sygnały, obrazy, wiadomości, listy, okładki książek, pytania, anonse o tym, że i jak poszukujemy siebie. Czasem w sobie samych. A bywa, że uda nam się coś odnaleźć w "innej siostrze', naszym drugim ja.

Gdańska Galeria Miejska, ul. Piwna 27-29, wystawa czynna do 12 stycznia 2014 roku.
[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki