Cóż, można na to odpowiedzieć w tym samym niewyszukanym stylu. Policzono przecież także to, ile miasto może zarobić na takiej masie pielgrzymów. Wyszło, że ze dwa razy tyle... Madryt zatem tak naprawdę na papieżu zarobi. Ale to riposta równie głupia jak hasło "z moich podatków zero dla papieża". Wyobraźmy sobie, że w podobny sposób negowalibyśmy sens zaproszenia do Polski w 1979 roku Jana Pawła II, kiedy to na placu Zwycięstwa padły słowa o duchu, który ma zstąpić i odnowić ziemię. No i odnowił. Tego, co się dokonało w duchowym wymiarze, nie wyliczylibyśmy w złotówkach.
Zwolennicy świeckiego państwa powiedzą może, że co innego dyktatura, a co innego demokracja. Co innego, ale czy to znaczy, że religię należy dziś odstawić do kąta? Zajrzałem sobie do przesłania Benedykta XVI do uczestników madryckich dni. Już w haśle znalazłem słowa o wartości zakorzenienia. A w tekście np. słowa o wyzwoleniu od zwyczajności, zagubieniu wynikającym z hołdowania chwilowym modom, szukaniu pełni życia.
Myślę, że młodzi londyńczycy wywołali zamieszki m.in. z nudów, dla mocnych wrażeń. Taki naiwny to ja nie jestem, aby wierzyć, że gdyby tylko posłuchali papieża, nie tłukliby szyb. Ale w to, że wiara potrzebna jest w demokratycznym społeczeństwie jako propozycja sensu życia ciekawszego niż nowy telewizor, wierzę bez wahania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?