Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iga Świątek: chciałam się wspiąć jak Goran Ivanisević, ale obok było łatwe przejście. Juniorska mistrzyni Wimbledonu wróciła do Warszawy

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
Iga Świątek
Iga Świątek AP/EAST NEWS
Nie ma idolek, ale kibicuje Garbine Muguruzie. Woli korty ziemne, ale największy dotychczasowy sukces odniosła na trawie. Pół roku leczyła kontuzję kostki, ale nie uważa tego za pech. - Wróciłam silniejsza mówi Iga Świątek, juniorska mistrzyni Wimbledonu.

- Może to banalne pytanie, ale jakie było Twoje pierwsze uczucie po wygraniu piłki meczowej? - zapytał Igę Świątek jeden z uczestników środowej konferencji prasowej na stadionie Legii Warszawa. - Widać było, że jesteś bardzo wzruszona, co oczywiście można zrozumieć, bo zwycięzcy robią wtedy różne rzeczy. Goran Ivanisević [seniorski zwycięzca z 2001 roku - red.] zmienił się nawet na chwilę w alpinistę i wspiął po trybunach, żeby uściskać swoich najbliższych...

- Też chciałam się wspiąć jak Ivanisević, ale tuż obok było łatwe przejście - przerwała mu z uśmiechem czwarta w historii juniorska mistrzyni Wimbledonu rodem z Polski [wcześniej dokonały tej sztuki Aleksandra Olsza i siostry Radwańskie - red.]. - Po ostatniej piłce było tyle emocji, że nie potrafię sobie teraz przypomnieć jednej konkretnej. Cały stres i skupienie nagle uleciały. Potrzebowałam dwóch dni, żeby się oswoić z tym sukcesem - dodała, już poważnie Świątek, która przed Wimbledonem nie kryła swoich obaw.

Nie jest żadną tajemnicą, że 17-latka z Warszawy pewniej czuje się na kortach ziemnych, których w Polsce nie brakuje, w przeciwieństwie do tych trawiastych. Dlatego też bardziej liczyła na sukces w Wielkim Szlemie miesiąc wcześniej, podczas Roland Garros.

W Paryżu była o krok od finału. W półfinale singla zmarnowała piłkę meczową i przegrała 6:3, 6:7(6), 4:6 ze swoją deblową partnerką Amerykanką Caty McNally. Obie wygrały później debla, ale niedosyt pozostał.

Powetowała to sobie w Londynie, choć - jak wspominała - obawy były. - W Polsce nie ma warunków, żeby przygotować się dobrze na trawę. Mieliśmy przez tydzień udostępniony kort koło Łowicza, za co jestem bardzo wdzięczna. Na turnieju starałam się już nie myśleć o presji. Trenerka [Jolanta Rusin-Krzepota - red.] powtarzała mi cały czas, że jestem tak dobra, że mogę wygrać z każdą - opowiadała Świątek.

Trenerka miała rację, bo już w pierwszej rundzie jej podopieczna pokonała rozstawioną z numerem 1 Amerykankę Whitney Osuigwe i - jak sama przyznała - to był moment, w którym uwierzyła, że stać ją na wszystko.

Iga Świątek i prawie polski koniec Wimbledonu, wielki sukces tenisistki z Warszawy, zwycięstwa Andżeliki Kerber i Novaka Djokovicia

- Słabo zaczęłam tamten mecz, potrzebowałam czasu, żeby przystosować się do nawierzchni i warunków, bo grałyśmy na takim korcie, wokół którego bez przerwy chodzili kibice. To zwycięstwo dało mi wiele pewności siebie - przyznała młoda Polka, dla której był to ostatni w karierze występ w juniorskim turnieju.

- W tym roku Iga zagra na tym poziomie jeszcze tylko w październiku, w młodzieżowych [do 18 lat - red.] igrzyskach olimpijskich w Buenos Aires - tłumaczy trener warszawianki Piotr Sierzputowski, którego zdaniem Świątek jest już gotowa na to, by całkowicie skupić się na rywalizacji seniorskiej.

- Przez ostatnie miesiące Iga zrobiła ogromny postęp. Najpierw dlatego, że weszła na kort - zaznacza, nawiązując do poważnej kontuzji kostki, która na ponad pół roku przerwała karierę Świątek. Konieczna była operacja, później rehabilitacja. Do gry wróciła dopiero w lutym. - Od tamtego czasu zrobiła ogromny postęp również jako tenisistka - dodaje Sierzputowski.

Nie są to słowa bez pokrycia, bo zaraz po powrocie jego podopieczna wygrała w lutym turniej ITF (korty twarde, pula nagród 15 tys. dol.) w egipskim Szarm el-Szejk. Później zwyciężyła również w amerykańskim Pelham (ziemia, pula nagród 25 tys. dol.).

Sama Świątek uważa, że kontuzja i długa przerwa w grze - paradoksalnie - pomogły jej stać się lepszą tenisistką. - Dużo rozmawiałam w tym czasie z psychologiem. Mój team powtarzał mi cały czas, że wrócę silniejsza i właśnie tak się stało. Rehabilitacja przeszła optymalnie, więc z kostką już nie powinno być problemów - zapewniała 336. obecnie rakieta świata.

Igę Świątek stać na wiele, choć to jeszcze nie Kim Clijsters. Nie ma sensu porównywać ją również z Agnieszką Radwańską

Pytana o idolki i porównania do Agnieszki Radwańskiej [trochę bezsensowne, bo to zupełnie inny tym zawodniczki] tylko się uśmiechnęła. - Nigdy nie miałam idolki, którą chciałabym naśladować, choć muszę przyznać, że ostatnim czasie najbardziej kibicuję Garbine Muguruzie. Sama nie wiem dlaczego, podoba mi się jej styl gry i to jak zachowuje się w kontaktach z mediami. U Agnieszki podziwiam jej czucie, ona ma najlepsze w całym tourze. Te jej skróty i spektakularne zagrania, mnie coś takiego wychodzi tylko czasami. Mam nadzieję, że z czasem będzie częściej - mówi.

Iga Świątek mistrzynią juniorskiego Wimbledonu. "Zwycięstwo w Wielkim Szlemie zawsze daje ogromnego kopa"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Iga Świątek: chciałam się wspiąć jak Goran Ivanisević, ale obok było łatwe przejście. Juniorska mistrzyni Wimbledonu wróciła do Warszawy - Portal i.pl

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki