Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hotel Gdynia w latach 80. zapewniał "powiew Zachodu". Jaki będzie po remoncie?

Monika Jankowska
Hotel szybko wpisał się w pejzaż Śródmieścia. Obecnie mówi się o trójkącie bermudzkim: Hotel Gdynia, Teatr Muzyczny, Multikino
Hotel szybko wpisał się w pejzaż Śródmieścia. Obecnie mówi się o trójkącie bermudzkim: Hotel Gdynia, Teatr Muzyczny, Multikino zbiory Muzeum Miasta Gdyni
Wielki bal po finale konkursu Miss Polonia, tancerki w Piekiełku, interesy z cinkciarzami, eliminacje do programu "Randka w ciemno" i Polski Festiwal Filmów Fabularnych - Hotel Gdynia, który w PRL kojarzył się ze splendorem, ma teraz nabrać kolorytu na miarę XXI wieku.

Ten hotel to legenda. W krajobraz nadmorskiej Gdyni zaczął wrastać w marcu 1978 roku, kiedy to wynajmujący robotników ze Szwecji angielski wykonawca Cementation International Limited rozpoczął prace budowlane przy ulicy 22 Lipca, dzisiejszej Armii Krajowej.

Budowę hotelu ukończono dwa lata później, ale ze względu na elewację, która nie spełniała krajowych norm budowlanych i którą trzeba było uzupełnić niepalną substancją, uroczyste otwarcie nastąpiło dopiero 14 kwietnia 1983 roku. Był bankiet z udziałem władz miejskich i wojewódzkich, były gratulacje, pochwały i życzenia jak najdłuższej działalności. Hotel Orbis "Gdynia," gdyż tak brzmi jego pełna nazwa, był pięćdziesiątym z kolei i szóstym pod względem wielkości hotelem grupy Orbis. Do dyspozycji klientów przygotowano 574 łóżka w 314 pokojach. Pierwszym gościem, który przekroczył hotelowe podwoje, był niejaki B. Cieciulewicz, którego osobiście przywitał ówczesny dyrektor Tadeusz Szelągowski. Tyle mówi opasła kronika, która pełni rolę strażnika najważniejszych wydarzeń.

W hotelu od kuchni

Zdzisław Uryga w hotelu pracuje od trzydziestu lat. Zaczynał od posady kelnera, dziś jest kierownikiem ds. obsługi gastronomicznej.
- Hotel był ulubionym miejscem pobytu gości z kraju i zagranicy, spotykali się też tutaj mieszkańcy Trójmiasta. Najlepsze bankiety, pokazy, konkursy, bale odbywały się tylko tutaj. Bal Toyoty, bal Marlboro - to dopiero były imprezy, jak z innego świata. Panowie w garniturach, panie w eleganckich sukniach. Wszędzie lekko drażniący dym z papierosów. Kelnerzy zręcznie lawirujący między gośćmi roznosili wykwintne potrawy i kolorowe drinki.

- Sala bankietowa mogła bez problemu pomieścić nawet tysiąc osób - dodaje Ryszard Choszcz, kelner i barman, który zaczął pracę w hotelu dwa miesiące po jego otwarciu. - Pamiętam jak dziś, że na jednej z takich imprez pojawił się Marek Perepeczko z żoną Agnieszką i do gustu szczególnie przypadł im wędzony węgorz. Nosiłem im więc tego węgorza z dumą na tacy.

Hotel Gdynia podążał za światową modą kulinarną nie tylko w kwestii przygotowywania potraw (ach, ta polędwica wołowa! Hotel był chyba jedynym miejscem w Trójmieście, gdzie można było jej spróbować), ale też w kwestii podawania dań. Były więc tace srebrne, szklane, a nawet lustrzane. Był też cały zestaw naczyń, sztućców i kieliszków, a wszystkie z wygrawerowaną nazwą hotelu i czterema gwiazdkami.

- Jak przyszedłem do pracy, to aż mi się w głowie zakręciło od tego bogactwa - mówi Ryszard Choszcz stojący dziś w fioletowej koszuli za ladą aperitif baru.

Na kawę do baru przyszedł właśnie Bogdan Hirszler. W latach osiemdziesiątych pracował tu jako portier gastronomiczny albo, jeśli ktoś woli, bramkarz. Nosił granatowy garnitur, a w razie konfliktu wśród gości przypinał sobie do klapy plakietkę "kierownik" i rozładowywał spory.
- Z tymi tacami to też było ciekawie - dopowiada. - Był tylko jeden kelner, który potrafił nosić tacę tak jak na kelnera przystało, czyli uniesioną na wysokości ramienia. Inni nosili ją przed sobą. Ale jakoś nie odbierało to renomy hotelowej restauracji. Przychodziły tu całe rodziny, trzeba było swoje odstać w długiej i, powiedziałbym, mięsistej kolejce. Klienci bowiem nie ustawiali się grzecznie w rządku, ale kłębili w kilkuosobowych grupach. Kelnerzy z tych grupek wybierali takich, którzy wyglądali na skłonnych do pozostawienia wysokiego napiwku, najlepiej w dolarach.

Arabowie, cinkciarze i blond Mickey Mouse

Do stolika przysiada się Tomasz Gawiński, dziennikarz, który ze względu na swój zawód też widział niejedno.
- Tutaj siedziały prostytutki, alfonsi i cinkciarze - wskazuje na wysokie krzesła przy barowej ladzie. Jak w każdym hotelu, w Gdyni toczyło się nocne, nie do końca legalne życie. Była taka słynna prostytutka, mówiło się na nią Mickey Mouse. Blond peruka, buty na koturnie i sześćdziesiąt lat w metryce. Jeśli akurat nie czekała na skandynawskich marynarzy, szła do pobliskiego kościoła św. Marii Panny. Inne też tak robiły. A potem, po modlitwie, do Ermitażu - klubu nocnego na rogu Wybickiego i Świętojańskiej, bardziej kojarzonego pod nazwą Casanova albo po prostu Kaśka.

- Cinkciarze byli u nas uczciwi, to trzeba przyznać. Słyszałem, że ci z Gdańska oszukiwali swoich klientów. Handel walutą odbywał się oczywiście gdzieś w ciemnych kątach, w toaletach - dopowiada Hirszler. - Najczęściej walutę skupowali Arabowie. Cinkciarze nie wołali do nich nawet swojego słynnego hasła "change money", wystarczyło szeptane "pss" i każdy zainteresowany wiedział, o co chodzi.

Arabów swego czasu w hotelu było bardzo dużo. Potrafili na przykład wynajmować (i zdarza się, że nadal wynajmują) całe hotelowe piętro na miesiąc albo i dłużej. Arabscy studenci przyjeżdżali tu na imprezy i w jeden wieczór wydawali znacznie więcej niż przeciętny Polak zarabiał przez miesiąc. Na imprezy, zwłaszcza sylwestrowe, które koniecznie odbywały się przy muzyce na żywo, zjeżdżali też i inni zagraniczni goście: Niemcy, Rosjanie czy Norwegowie. Zjeżdżają i teraz, i tuż po sylwestrowej zabawie rezerwują sobie stolik na przyszły rok.

Pewex, Baltona i cukiernia, czyli cuda

- Tu roznosił się jakiś taki zapach, nie do opowiedzenia, tak jak nie do opowiedzenia była atmosfera, która tu panowała. Smaczku dodawał fakt, że swój pokój służbowy mieli tu operacyjni. Kiedy więc chciało się komuś zaimponować, to zapraszało się go tylko do Gdyni - opowiada Tomasz Gawiński. - Na zewnątrz kryzys, mięso na kartki, nic nie ma na sklepowych półkach. A tu? Same cuda! Pewex, Baltona, jubiler... Gdynianie przychodzili tu tylko po to, żeby popatrzeć, co się tutaj dzieje i co można kupić.

Były więc w hotelowych sklepach futra i skórzane torby dla elegantek, pomarańcze dla amatorów egzotycznych smaków i dobre alkohole - dla amatorów czegoś mocniejszego.

O luksusowym charakterze hotelu świadczyła nie tylko możliwość zakupu ekskluzywnych towarów. Hotel oferował swoim gościom duży basen, który można było zarezerwować, solarium, koedukacyjną saunę i urządzone w dobrym guście sale konferencyjne. Była też kawiarnia U Marysieńki i cukiernia ze słynnym makowcem.
- Po ten makowiec to i trójmiejskie gospodynie ustawiały się w kolejce - przypomina sobie Zdzisław Uryga. - A wszystko dzięki naszym cukiernikom, którzy potrafili stworzyć prawdziwe dzieła sztuki. Na jednym konkursie cukierniczym furorę zrobił wystawiony przez nas tort w kształcie karety. Po prostu cudo!
- No i snack bar! Pierwsze miejsce w Trójmieście z otwartą kuchnią. Pamiętacie snack bar? - pyta Gawiński. Wszyscy kiwają głowami, pamiętają długą błękitną ladę i kucharza, który przygotowywał dania pod okiem zachwyconych gości.

Miss Polonia wiruje w tańcu, a Robert wygrywa "Randkę w ciemno"

Wśród gości nigdy nie brakowało pięknych, eleganckich kobiet. Warto wspomnieć chociażby Joannę Gapińską, Miss Polonia '88. W sukni z obfitymi falbanami i w koronie miss wirowała w tańcu podczas balu wieńczącego konkurs.
- Bale odbywały się na parterze, ale piętro niżej znajdował się klub nocny Nautica, w którym każdy chciał bywać - mówi Gawiński. Czerwony kolor ścian jednak nasunął dla tego miejsca inną nazwę - Piekiełko. I tak oto w Piekiełku można było się zrelaksować, wypić drinka, popatrzeć na uwodzicielskie tancerki. Tancerki nie byle jakie. Swoje wdzięki prezentowała tu chociażby Weronika Marczuk wraz z grupą dziewczyn z Ukrainy.

- Mieliśmy nietypową, bardzo nowoczesną konsoletę - dopowiada dyrektor Sęk. - Była zsynchronizowana z telebimem, na którym w rytm muzyki pojawiały się kolorowe elementy graficzne. Mieliśmy też kurtynę, która nadawała estradowego charakteru. Cała ta otoczka sprzyjała zawieraniu dłuższych i krótszych znajomości.
- Bliższe znajomości zawieraliśmy też my, pracownicy - tłumaczy Hirszler. - Naprawdę tworzyliśmy jedną wielką rodzinę, czego jestem najlepszym przykładem. W hotelu poznałem moją, dziś już byłą, żonę.

Ryszard Choszcz opowiada, że w 1998 roku przeprowadzono w klubie, w dziennej scenerii, wśród pracowników hotelu eliminacje do popularnej "Randki w ciemno". On udziału w programie nie brał, ale doskonale pamięta, co się wtedy działo.
- TVP kręciła specjalny odcinek i mieli w nim wystąpić tylko zatrudnieni w Hotelu Gdynia. Wystąpił w nim więc Robert, nazwiska niestety sobie nie przypomnę. Robert dziś już w hotelu nie pracuje, ale jako że "Randkę" wygrał, w nagrodę razem z towarzyszką z planu pojechał do Chorwacji. Jednak nic potem z tego randkowania nie wyszło - uśmiecha się.

Na festiwalu pełnym sław

Nautica to także ulubione miejsce ludzi kina. Nieco teatralna scenografia (ta kurtyna!) chyba przyciągała aktorki i aktorów. A tych nigdy w hotelu nie brakuje, zwłaszcza kiedy trwa Polski Festiwal Filmów Fabularnych. - To szczególny czas i dla hotelu, i dla całej Gdyni, kiedy gwiazdy filmowe są na wyciągnięcie ręki i przemieszczają się między kolejnymi punktami lokalnego trójkąta bermudzkiego: Hotel Gdynia, Teatr Muzyczny i Multikino. Od trzech lat organizujemy bankiety na rozpoczęcie i na zakończenie festiwalu, wcześniej były u nas tylko bankiety kończące. Co roku mnóstwo aktorów, reżyserów, producentów filmowych i operatorów kamer wybiera Hotel Gdynia jako miejsce noclegu - opowiada dyrektor.

Przed hotelowym wejściem żądni autografów fani czekają nieraz całymi godzinami na pojawienie się swoich idoli. A jakie gwiazdy można tu spotkać? Był Andrzej Wajda, który tutaj pracował nad promocją filmu "Katyń". Był Janusz Gajos, Jerzy Stuhr, Andrzej Chyra. Była też Katarzyna Figura, Dominika Ostałowska, Magdalena Cielecka i wielu innych mistrzów srebrnego ekranu.

Były i sławy muzyczne, ze Stingiem na czele. Byli też nawet prezydenci: Ryszard Kaczorowski i Aleksander Kwaśniewski. Rok po Kwaśniewskim w tym miejscu pojawiła się jego żona.

Jest remont, będzie nowa nazwa

Kiedy dzisiejsi goście opuszczą aperitif bar, zobaczą szarą elewację, którą wielu mieszkańców Gdyni krytykuje jako przeżytek poprzedniej epoki. Teraz, dzięki 22 mln zł przeznaczonym na odnowę hotelu, jego wygląd ma się zmienić diametralnie. Długo oczekiwane prace remontowe już trwają. Remont będzie kompleksowy, pojawią się nowe okna, odnowione zostaną pokoje, lobby i restauracja, zwiększy się liczba sal konferencyjnych.

Więcej jednak niż krytykujących hotel było jego zwolenników. Jeden z gości (choć to określenie chyba nie będzie nazbyt trafne), pracownik stoczni, mieszkał w hotelu przez ostatnie 10 lat. Dopiero niedawno przeszedł na emeryturę i zmienił miejsce zamieszkania. Na pożegnanie dostał obraz przedstawiający widok z jego okna - na morze i port jachtowy.
Ponoć najlepsze widoki na miasto tętniące życiem o każdej porze dnia i nocy są z ostatniego, 11 piętra. Apartamenty hotelu wyposażono w specjalne lunety, by ułatwić gościom podziwianie Gdyni.

Czy człon "Gdynia" pozostanie w nazwie hotelu po zakończonym remoncie? Na razie nie wiadomo, trwają rozmowy na ten temat. Być może w nowej nazwie pojawi się Mercure, jako marka firmy Accor, obecnego większościowego właściciela Grupy Orbis.

A tymczasem w hotelowej kronice pozostało jeszcze kilka niezapisanych stron, które czekają na kolejne historie okraszone blichtrem, zabawą i luksusem.
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki