18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hospicjum bez kontraktu

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Mama Ali ani przez chwilę nie żałowała, że zabrała córeczkę do domu na te ostatnie dni
Mama Ali ani przez chwilę nie żałowała, że zabrała córeczkę do domu na te ostatnie dni Archiwum prywatne
Oferują opiekę medyczną, pielęgniarską i socjalną. Zapewniają psychologiczne i duchowe wsparcie. Jeżdżą do domów swoich pacjentów, dyżurują przy telefonie przez 24 godziny na dobę. Są na ich każde wezwanie.

Lekarze, pielęgniarki i wolontariusze z Pomorskiego Hospicjum dla Dzieci od kilkunastu miesięcy towarzyszą nieuleczalnie chorym i ich rodzicom z całego niemal Pomorza. Utrzymują się dzięki sponsorom. Ci jednak mogą im pomagać, ale nie - finansować od A do Z w nieskończoność. A oni nie mają innego wyjścia - wbrew obietnicom oddziału Narodowego Funduszu w Gdańsku - Pomorskie Hospicjum dla Dzieci nie otrzymało na ten rok kontraktu.

Powstało w kwietniu ub. roku. Założyli je lekarze i pielęgniarki od lat związani z Kliniką Pediatrii, Onkologii, Hematologii i Endokrynologii AMG, kierowanej przez prof. Annę Balcerską. Na co dzień do upadłego walczą z rakiem u swoich małych pacjentów, czasami jednak przegrywają. Rodzice chorych dzieci przeżywają tragedie. Wypis ze szpitala oznacza, że wszystkie możliwości medycyny zostały wykorzystane.

- Jeszcze w szpitalu rodzice powoli się z tym oswajają - przyznaje mgr Beata Papiernik, pielęgniarka, psycholog, prezes Fundacji Pomorskie Hospicjum dla Dzieci. - Nie zdarzyło się jeszcze, by żałowali, że na ten ostatni okres życia zabrali swoje dzieci do domu.
Bo tam zdarzają się cuda - niektóre objawy choroby ustępują, na udręczonych buziach pojawia się uśmiech.

- Z pierwszą wizytą do domu naszego pacjenta jedziemy, gdy jeszcze jest on w szpitalu - relacjonuje dr med. Maciej Niedźwiecki, dyrektor hospicyjnego NZOZ.
Dom musi być przygotowany na jego przyjęcie w potrzebną aparaturę i sprzęt, m.in. pompę infuzyjną, ssak, asystor kaszlu, koncentrator tlenu. Leki, cewniki, opatrunki, pieluchomajtki, specjalny wózek.

Gdy chore dziecko jest już w domu, lekarz odwiedza je tyle razy, ile potrzeba. Bywa, że raz w tygodniu, bywa, że codziennie. Pielęgniarka jest przy nim nawet przez kilka godzin dziennie. W tym czasie mama (coraz częściej zdana na własne siły, bo ojcowie wyjeżdżają do pracy za granicę) może zrobić zakupy czy pozałatwiać sprawy w urzędzie.

Kilkoro małych pacjentów ma zajęcia z rehabilitacji, doktor Maciej Niedźwiecki marzy, by w przyszłości mogły z nich korzystać wszyscy, którzy tego potrzebują. Z opieki domowego hospicjum korzysta aktualnie 25 dzieci. Z rakiem, z chorobami genetycznymi, metabolicznymi, neurologicznymi. Z Trójmiasta, Rybna za Wejherowem, Tczewa, Kartuz, Hopowa koło Kościerzyny.
- Dojeżdżamy do każdej miejscowości w promieniu stu kilometrów od Gdańska - twierdzi dr Niedźwiecki. Mają trzech lekarzy na pełnych etatach, pięć pielęgniarek, dwóch pracowników socjalnych, rehabilitanta i wielu wolontariuszy. To, że w ogóle powstali i funkcjonują przez te 10 miesięcy, zawdzięczają hospicjum z Mazowsza. Dr hab. med. Tomasz Dangel, prekursor tego ruchu i prezes Fundacji "Warszawskie Hospicjum dla Dzieci" (bogatej, bo mieszkańcy tego miasta bardzo hojnie ją wspierają) zaoferował kolegom z Gdańska pomoc organizacyjną i finansową.

Zakupił cztery samochody panda, aparaturę medyczną dla dzieci, opłaca personel. Do tej pory pracownicy gdańskiego hospicjum musieli zdobywać tylko pieniądze na paliwo, ubezpieczenie samochodów itp. Niestety, ta pomoc wkrótce się skończy. W grudniu ubiegłego roku próbowali stanąć na własne nogi. Złożyli ofertę do PO NFZ. Fundusz zaoferował im 14 tys. zł miesięcznie. Mogliby za te pieniądze objąć opieką zaledwie sześcioro dzieci.

A oni wnioskowali o kontrakt dla 20 dzieci. Nie są też w stanie pojąć, dlaczego pomorski NFZ płaci za opiekę nad chorym dzieckiem 50 zł dziennie, a łódzki, lubelski czy krakowski - 75 zł. Jedno jest pewne - kontrakt z NFZ w najlepszym razie pokrywa połowę kosztów prowadzenia hospicjum. Drugie tyle muszą zdobyć sami. Wierzą, że na Pomorzu ludzi wrażliwych na cierpienie dzieci nie brakuje.

Nie było pola manewru

Rozmowa z dr. med. Tadeuszem Jędrzejczykiem, zastępcą dyrektora PO NFZ ds. medycznych

Dlaczego hospicjum dla dzieci nie dostało kontraktu z funduszem?
Ponieważ jego finansowa oferta przekroczyła wartość naszego zamówienia. Zgodnie z ustawowym zapisem, musieliśmy w takiej sytuacji ofertę hospicjum odrzucić. Nie dało się tego uniknąć, obowiązujące przepisy nie pozostawiły nam żadnego pola manewru.

Czy to oznacza, że hospicjum zostanie w tym roku bez pieniędzy?
Ależ nie. W drugiej połowie lutego rozpiszemy dodatkowy konkurs na tego typu opiekę nad dziećmi. Pomorskie hospicjum z pewnością weźmie w nim udział.

Dlaczego stawka oferowana przez gdański oddział funduszu jest dużo niższa niż w innych regionach kraju?
W ramach kontraktu lekarz ma obowiązek odwiedzić pacjenta w miesiącu dwa razy, a pielęgniarka osiem razy. Uważam, że zapłata za to w wysokości 1500 zł jest do przyjęcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki