Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hiszpański koszmar

Piotr Furtak
Na mapie Hiszpanii Manuela Juńczyk szuka miejsca, gdzie przeżyła koszmar
Na mapie Hiszpanii Manuela Juńczyk szuka miejsca, gdzie przeżyła koszmar Piotr Furtak
Miały jechać do pracy przy zbiorach i segregowaniu owoców i warzyw. Były przekonane, że jadą w pewne miejsca. Zostały bowiem "oddelegowane" przez wojewódzkie urzędy pracy w Gdańsku i Olsztynie. To, co przeżyły, określają jako hiszpańskie piekło. Wyjechały 15 sierpnia. Podróż trwała trzy doby.

- Już sama podróż była koszmarem - opowiada Manuela Juńczyk z Cewic. - Kierowcy oszczędzali na klimatyzacji. W autokarze dosłownie się dusiłyśmy. Kiedy kierowcy na chwilę włączali klimatyzację, łapałyśmy powietrze jak ryby wynurzające się z wody. Bardzo rzadko robili przerwy. Było i tak, że jechałyśmy po 8 godzin bez przystanku.

18 sierpnia dotarły do miejscowości Valtierra. Miały tu wysiąść kobiety jadące z Gdańska - kilkanaście osób. Kazali wysiąść blisko trzydziestu.

- Miałam jechać w zupełnie inne miejsce, do zbioru cytrusów - mówi Agnieszka Wrombel z Olsztyna. - Tymczasem w Voltierra miałyśmy pracować w przetwórni, gdzie dochodziło do sytuacji, że istniało ryzyko wybuchu któregoś z kotłów. Do skrajnie niebezpiecznych sytuacji dochodziło w fabryce. My jednak nie pracowałyśmy. Kazano nam czekać.

Kobietom serwowano posiłki w ramach cateringu, za który miały płacić po 12 euro dziennie. Nie były w to wliczone śniadania.

- Na 30 osób przywożono po dziewięć bagietek - opowiadają kobiety. - O te bagietki toczyła się prawdziwa wojna. Kradziono je, podobnie jak inne artykuły żywnościowe. Kradły inne Polki pracujące w fabryce.

Trzy kobiety wysiadły już po drodze do Hiszpanii, część wyjechała na drugi dzień po dowiezieniu ich na miejsce. Manuela Juńczyk i Agnieszka Wrombel znalazły się w grupie, która uciekła po tygodniu oczekiwania na pracę. Było ich 9. Uciekały pod osłoną nocy.

- Razem miałyśmy w sumie 40 euro, które zabrałyśmy jeszcze z Polski - opowiada Manuela Juńczyk. - Polka, zajmująca się w Hiszpanii pośrednictwem pracy, zaproponowała nam zatrudnienie w przetwórni gruszek w Montoliu de Leida. Nie miałyśmy jednak pieniędzy, aby tam dotrzeć. W końcu dotarłyśmy do Sara- gossy, a tam pośredniczka przekazała nam bilety na dalszą podróż.
W nowym miejscu warunki były przyzwoite. Płacono 4 euro za godzinę. Manuela Jończyk, po półtoramiesięcznej tułaczce po Hiszpanii, przywiozła do domu 400 euro.
Od 2003 roku, gdy Wojewódzki Urząd Pracy w Gdańsku pośredniczy w wyjazdach do pracy w Hiszpanii i Wielkiej Brytanii, z Pomorza wyjechało w ten sposób kilka tysięcy osób.
- Bardzo rzadko spotykaliśmy się z podobnymi problemami - mówi Tadeusz Adamejtis, wicedyrektor gdańskiego WUP ds. rynku pracy. - Dzięki tym wyjazdom możliwość zarabiania za granicą mają osoby bez kwalifikacji i znajomości języka. Większość z nich wraca zadowolona. Oczywiście, będziemy interweniowali w tej sprawie. Na tle innych województw wypadamy dość dobrze, w innych częściach kraju podobne problemy pojawiają się częściej. Nasi pracownicy jeździli do Hiszpanii i Wielkiej Brytanii, aby sprawdzić warunki, w jakich pracują ci ludzie.

Dyrektor Ademejtis podkreśla jednak, że to nie urząd jest organizatorem wyjazdów.
- My jedynie w nich pośredniczymy - dodaje.

Organizatorami są zrzeszenia i stowarzyszenia skupiające np. plantatorów owoców czy warzyw w danym kraju.

Po naszym sygnale sprawą obiecał zająć się Witold Namyślak, poseł Platformy Obywatelskiej.
- Na początku przyszłego tygodnia, na podstawie artykułu w "Polsce Dzienniku Bałtyckim", złożę interpelację do ministra spraw zagranicznych oraz ministra pracy i polityki społecznej - mówi poseł. - Jeśli sytuacja wygląda w taki sposób, trzeba ją rozwiązać.

W biurze prasowym Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej usłyszeliśmy, że resort w żaden sposób nie odpowiada za tego typu wyjazdy.

- Mamy spis agencji pośrednictwa pracy, a na stronach internetowych, takich jak na przykład www.polacy.gov.pl można znaleźć wszelkie informacje na temat wyjazdów do pracy za granicami kraju - usłyszeliśmy tylko w biurze prasowym resortu.

Manuela Juńczyk w Hiszpanii chciała zarobić na studia.- Nie zarobiłam - mówi - Dzięki temu wyjazdowi wiem jednak, że do pracy za granicę już nigdy nie wyjadę, tym bardziej że w domu są dzieci, których już nie zostawię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki