Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia pewnej czapki: Po 80 latach poznała losy swojej koleżanki

Marek Adamkowicz
Całe życie myślałam o Charlotcie - mówi Urszula Wegner
Całe życie myślałam o Charlotcie - mówi Urszula Wegner Marek Adamkowicz
Na wiadomość o swojej koleżance Charlotcie Oppenheimer Urszula Wegner czekała prawie 80 lat. Znalazła ją na łamach "Dziennika Bałtyckiego".

- Kiedy przeczytałam w gazecie o rodzeństwie z Norwegii, które przekazało muzeum rodzinne pamiątki, w tym czapkę Polskich Szkół Handlowych, od razu pomyślałam o Charlotcie - przyznaje gdańszczanka. - To, co wtedy poczułam, trudno nawet opisać.

O cennym darze Norwegów dla Muzeum Historycznego Miasta Gdańska głośno było w ubiegłym tygodniu. Eva Marie Bazzocchi, Ingrid Charlotte Sondenaa oraz Svein Harald Sondenaa odwiedzili placówkę jako zwykli turyści. Zapytali w kasie, czy muzeum byłoby zainteresowane starymi zdjęciami Gdańska, a następnego dnia przynieśli fotografie wykonane w latach 30. i 40. Unikatowy charakter tych prac sprawił, że niejako na drugim planie znalazła się historia czapki, którą Norwegowie również przekazali w darze. Jej losy są tymczasem szczególnie frapujące. Nie dość, że jest to pamiątka po szkole polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku, to jeszcze można wiele powiedzieć o jej właścicielce.

Strefa Historyczna Wolnego Miasta Gdańska już otwarta

- Czapka jest podpisana nazwiskiem Oppenheimer - mówi Dorota Witkowska z Działu Sztuki MHMG. - Na denku wyhaftowano litery WSH, czyli Wyższa Szkoła Handlowa, a w środku widać pieczątkę zakładu Franciszka Garyasiewicza, w którym ją wykonano. Czapka należała do matki naszych darczyńców.

Jak się okazało, pod koniec lat 30. Charlotte Oppenheimer była uczennicą WSH. Wcześniej uczęszczała do szkoły niemieckiej, ale prawdopodobnie ze względu na żydowskie pochodzenie musiała ją opuścić. Inna sprawa, że dobrze trafiła. Wyższa Szkoła Handlowa przy Długich Ogrodach znana była z wysokiego poziomu nauczania.

- Trochę się dziwiłam, jak to się stało, że Charlotta została przyjęta, skoro nie znała polskiego - przyznaje pani Urszula - ale nigdy o to nie pytałam.

Po raz ostatni Urszula Wegner widziała koleżankę w 1944 roku, wciąż jednak ma przed oczami jej postać.

Muzeum otrzymało 50 zdjęć Gdańska z 1943 roku

- Była podobna do matki, pani Oppenheimerowej - opowiada gdańszczanka. - Stosunkowo wysoka, miała kręcone włosy i ładne rysy twarzy. Była ode mnie starsza, ale razem jeździłyśmy do szkoły.
Uczniowie polskich szkół zwykle trzymali się razem, bo Niemcy nie dawali im spokoju.

- Pamiętam, jak któregoś razu młodzież z Hitlerjugend wyrzuciła nas z pociągu na dworcu w Gdańsku - wspomina Urszula Wegner. - Czasy nie były bezpieczne...

Wojna rozluźniła kontakty dziewcząt. Polka domyślała się, że koleżanka wyszła za mąż, ale nie znała szczegółów. Dopiero teraz, za pośrednictwem "Dziennika Bałtyckiego", dowiedziała się, że Charlotta wyjechała z mężem, Sverre Sondenaa, do Norwegii. W domu zostawiła rodziców, którzy w czasie zdobywania miasta przez Armię Czerwoną cudem uniknęli śmierci.

Według relacji rodzeństwa Sondenaa, ich dziadek, a ojciec Charlotty, doktor Walter Oppenheimer, wyjechał z Gdańska w 1946 roku, a babka pięć lat później, zatrzymując się na pewien czas we Wrocławiu.

- Całe życie myślałam o Charlotcie i jej matce - przyznaje pani Urszula. - Tak się cieszę, że udało im się przeżyć.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki