Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia jak w kinie

Henryk Tronowicz, publicysta
Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Kilka dni temu w reakcji na komentarze do trailera filmu "Bitwa pod Wiedniem" producent tej epopei historycznej Alessandro Leone (kinowa premiera "Bitwy" czeka nas jutro), wydał oświadczenie w sprawie wytykanych filmowi nieścisłości historycznych, związanych ze sposobem prezentacji w tym filmie godła Polski, a także przeinaczenia wizerunku orła na fladze, na której orzeł patrzy w kierunku przeciwnym niż powinien (!).

Za pomylenie profilu orła Alessandro Leone wyraził w swoim oświadczeniu ubolewanie i za incydent przeprosił polską opinię publiczną. Producent jednocześnie wyjaśnił, że umieszczenie współczesnego godła Polski na fladze niesionej w "Bitwie pod Wiedniem" przez husarię to jego własna decyzja. Leone chciał w ten sposób pomóc zagranicznemu widzowi w skojarzeniu wojska Jana III Sobieskiego z Polską, do czego filmowcom posłużył jej symbol współczesny.

Podobnie Alessandro Leone uzasadnia to, że w filmie pojawia się... krzyż Papieża Jana Pawła II. Krzyż ów towarzyszy na ekranie legendarnemu ojcu Markowi z Aviano: "Chcieliśmy w ten sposób złożyć hołd papieżowi, który dokonał beatyfikacji Marka z Aviano" tłumaczy swoje intencje producent. Leone nadmienił, iż film obejrzeli przedstawiciele Kościoła, którzy zwrócili uwagę na obecność papieskiego krzyża, lecz nie skrytykowali reżyserskiego zabiegu.

W oświadczeniu włoski producent wyjaśnia polskiej publiczności, że twórcy "Bitwy pod Wiedniem" nie stawiali sobie za cel realizacji dzieła historycznego. Kierowali się faktami historycznymi, nakręcili jednak epopeję przygodową, obliczoną na gust szerokiej publiczności. Elementy, które nie są zgodne z prawdą historyczną, pojawiły się w sposób zamierzony. Chodziło o to, by promować Polskę w świecie, a nie o to - jak się wyraził - aby zadowolić historyków.

Z tego samego powodu w czasie realizacji filmu nie brano pod uwagę wątpliwości, że husaria ma się pojawić w bitwie z charakterystycznymi skrzydłami, nawet jeśli mija się to z z historycznymi realiami - co znowu wytknęli realizatorom widzowie. "Bitwa pod Wiedniem" będzie wyświetlana nie tylko w Polsce, lecz na całym świecie i została przygotowana dla widzów w różnych krajach tak, aby mogli skojarzyć współczesną Polskę z jej potęgą i dawnymi triumfami, a nie jedynie ze smutną historią kraju, kojarzonego powszechnie jako jedna z ofiar II wojny światowej.

Zapewne inne wątpliwości i pytania pojawiać się będą po jutrzejszej polskiej premierze "Bitwy pod Wiedniem" (a szczególnie po przyszłej premierze pięciogodzinnej wersji telewizyjnej filmu). Tymczasem warto spostrzec, że - poza Polską - "Bitwa pod Wiedniem" będzie wyświetlana pod innym tytułem, mianowicie: "September Eleven 1683" (11 września 1683). A to przecież kolejna historyczna nieścisłość...

Należy przypomnieć, że do historycznej wiktorii wiedeńskiej doszło dzień później - 12 września 1683 r. Natomiast 11 września kojarzy się oczywiście z atakiem terrorystów na wieże WTC w Nowym Jorku. Czy to zatem zabieg pod gusta innego masowego widza?

Kwestia prawdy historycznej powraca niemalże z każdą próbą ekranowej rekonstrukcji obrazów przeszłości. Historycy wobec kina przygodowego pozostają bezradni.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki