Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Henryk Koźlewicz: Jego zdaniem do pracy w straży konieczny jest silny charakter

Daria Jankiewicz
Rozmowa z st. kpt. Henrykiem Koźlewiczem z KP PSP w Chojnicach.

Od jak dawna jest Pan strażakiem?
W Państwowej Straży Pożarnej pracuje już od 21 lat. Moja przygoda ze strażą pożarną rozpoczęła się jednak znacznie wcześniej. Jako młodzieniec aktywnie działałem w młodzieżowej drużynie pożarniczej. Kiedyś w miejscowości, w której mieszkałem, wybuchł duży pożar. Chyba właśnie wtedy zdecydowałem, że gdy dorosnę, wstąpię do straży. Na ostateczną decyzję o wstąpieniu do PSP wpłynęły także namowy mojego kolegi. Skusiła mnie m.in. stabilność zatrudnienia.

Pamięta Pan swoją pierwszą akcję?
Była to drobna stłuczka drogowa bez ofiar. To nie była skomplikowana akcja. Nasze działania skupiły się na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia, usunięcia uszkodzonych pojazdów i sprzątnięciu rozbitego szkła z jezdni.

Jaka była więc najtrudniejsza akcja, na którą został Pan wysłany?
Jedna z najtrudniejszych, która utkwiła mi w pamięci, miała miejsce chwilę po ukończeniu szkoły aspirantów w roku 1995. Zostałem wówczas skierowany do pełnienia służby w Komendzie Miejskiej w Gdyni. Było lato. Prowadziliśmy jakieś działania na granicy naszego rejonu. To było drobne zdarzenie, chyba pożar trawy. Wracając z niego, zauważyliśmy wypadek drogowy, do którego doszło na ul. Chwaszczyńskiej. Byliśmy ciężkim sprzętem gaśniczym, na którym nie mieliśmy żadnego konkretnego sprzętu ratowniczego, poza łomem. W chwili obecnej praktycznie na każdym wozie gaśniczym są takie zestawy. Ale wówczas nie mieliśmy nic. Był to ciężki wypadek drogowy. Zderzyły się dwa, czy trzy samochody osobowe. Były dwie ofiary śmiertelne. Dwie następne osoby były zakleszczone w jednym z pojazdów. My, dysponując wyłącznie chęciami i tym łomem, nie byliśmy w stanie podjąć od razu profesjonalnych działań ratowniczych. Do dziś mam w głowie te wyzwiska i obelgi, jakie na nas leciały od osób, które były świadkami tego zdarzenia. Pamiętam też wyraz twarzy kolegów, z którymi byłem przy tej akcji. Tak bardzo chcieliśmy pomóc, ale bez tego specjalistycznego sprzętu byliśmy bezsilni. Te minuty, które upłynęły zanim na miejsce zdarzenia, dotarł wóz z odpowiednim sprzętem, były dla nas wiecznością.

Poza trudnymi, zdarzają się pewnie również zabawne sytuacje.
Mieliśmy kiedyś kierowcę, który był fanem wyścigów rajdowych. Zawsze jak jechaliśmy do akcji, to zakładał skórzane rękawiczki. Jeden z kolegów wpadł na pomysł, aby napchać mu w nie smaru technicznego. Jakie było jego zdziwienie, kiedy zdjął je na miejscu akcji. Pokładaliśmy się ze śmiechu.

Czy każdy nadaje się do pracy w straży?
Wydaje mi się, że nie każdy. Do tej pracy trzeba mieć charakter, dobre serce, silną psychikę i umiejętność pracy w zespole.

Jak spędza Pan czas po pracy?
Czas wolny spędzam na uprawianiu sportu, głównie biegania. Biegam na dystansach 10 i 15 kilometrów. Zdarzyło mi się raz przebiec półmaraton. Może kiedyś uda mi się przebiec maraton.

Zagłosuj na st. kpt. Henryka Koźlewicza z KP PSP Chojnice - wyślij sms o treści zaw.12 na numer 72355 (koszt 2.46 zł z VAT)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Henryk Koźlewicz: Jego zdaniem do pracy w straży konieczny jest silny charakter - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki