Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Harry Potter kończy się zaskakująco

Henryk Tronowicz
material prasowy
Miłośnicy niewiarygodnych przygód Harry'ego Pottera doczekali końca jego dziejów przeniesionych na ekran. Jak na czarodziejską sagę przystało, wieńczy ją zakończenie przez zaskoczenie.

Dzieje te kończą się na tym samym peronie londyńskiego dworca, z którego młodziutki uzdolniony czarodziej Harry do Hogwartu po magiczne nauki wyruszał. I oto, jak na czarodziejską sagę przystało, wieńczy ją zakończenie przez niejakie zaskoczenie.

W Gdańsku rozpoczęła się FETA 2011 - zobacz co przygotowały teatry uliczne

To piękna wolta, tym bardziej że to nie jedyne zaskoczenie w drugiej części filmu "Harry Potter i Insygnia Śmierci". Ja tych zaskakujących zakończeń doliczyłem się czterech. Wszelako każde z nich ma niezłą motywację. Inna rzecz, że trudno zgadnąć, czy z takiego obrotu sprawy zadowoleni będą wszyscy fani fantastycznej opowieści.

To bowiem, że w ciągu dziesięciu lat od premiery "Harry'ego Pottera i Kamienia Filozoficznego" dziarski tytułowy bohater i jego dwoje dzielnych przyjaciół osiągnęło wiek dojrzały (nie mówiąc już o tym, że nawet już potomstwa się doczekali), nie unieważnia cyklu niesamowitych awantur, w jakie w siedmiu poprzednich filmach brnęli.

Scena Letnia w Orłowie otworzyła podwoje

Z ostatniego z zakończeń w tym ósmym filmie widz dowiaduje się zresztą, że finał rozgrywa się... dziewiętnaście lat później! Nie warto wdawać się w subtelne rozliczenia. Za to na pewno warto zatrzymać się na moment przy przedostatniej sekwencji filmu - sekwencja ta jest skąpana w najczystszej bieli, więc nazwijmy ją "mleczną" - kiedy to Harry spotyka profesora Dumbledore'a i zwraca się do niego z prośbą o wyjaśnienie dramatycznych, dla niego samego aż niewiarygodnych perypetii, jakie przeżył w Hogwarcie. Pyta więc go Harry, jak to jest? Czy srogie przeżyte doświadczenia dzieją się tylko w jego własnej głowie, czy też może dzieją się naprawdę? Dumbledore upewnia Harry'ego z filozoficznym spokojem, że to wszystko, co przeżył - ależ tak! - rozgrywało się w jego własnej głowie, lecz czy to miałoby znaczyć, że nie działo się naprawdę?

W grze wyobraźni - podobnie jak we śnie - nie wszystko musi stosować się do naszej woli. W zmaganiach między dobrem a złem zawsze mogą zdarzyć się różne rzeczy. Jedno jest pewne - nikt nie ma recepty na triumf dobra.

Jeśli zatem finał sagi o Harrym Potterze - teraz mówię o pierwszym zakończeniu - do optymizmu nie skłania, to do refleksji skłonić musi. A w taki cel mierzyli właśnie twórcy drugiej części "Harry'ego Pottera i Insygniów Śmierci". Część ta została skomponowana z myślą o tej widowni, która śledziła przebieg wszystkich części poprzednich. Zachowano w niej konwencję czarodziejskich sztuczek, a więc i tym razem na ekranie nie zabrakło stworów, stworków i potworków, nie brak też zabawnych podstępnych numerów, jak ten, kiedy prowadząc bohaterów do Złotego Skarbca jeden z przyjemniaczków oświadcza, że wprawdzie obiecał, że ich tam zaprowadzi, to przecież nie obiecywał, że ich stamtąd z powrotem wyprowadzi...

Rozczarowują w tym finałowym obrazie niektóre partie wykonane przez speców od efektów specjalnych, kiedy na przykład Voldemort chce bohaterów zapędzić w kozi róg i depcze im po piętach, puszczając za nimi Ognistego Smoka. To jest licha kalka po pamiętnej wielgachnej kuli z "Indiany Jonesa".

Wolno spytać, czy dla generacji Harry'ego Pottera, z ośmiu filmowych spotkań z czarodziejem wynika jakaś warta zapamiętania lekcja? Może nie jest to lekcja rewelacyjna. Sądząc jednak po radosnych minach Harry'ego, Hermiony i Rona na peronie dworca, gdy żegnają dzieci przed ich podróżą do Hogwartu, wiedzy tajemnej nigdy dość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki