Gwiazdy Zenitu Kazań zbombardowały Lotos Trefl. Gdańszczanie "ukąsili" rywala

Trener Andrea Anastasi podkreślał, że wtorkowy mecz traktuje jako formę nagrody dla swoich siatkarzy za sukces w ubiegłym sezonie, a wynikiem niespecjalnie się przejmuje. Mimo to Włoch próbował robić wszystko, by pomóc swoim podopiecznym w napsuciu krwi rywali. I kilka razy w tym spotkaniu gdańszczanom się to udało.

Lotos Trefl wyrwał podopiecznym trenera Władimira Alekny drugą partię meczu, przede wszystkim dzięki temu, że poprawił w porównaniu do poprzedniej partii przyjęcie. Trzeba powiedzieć jasno - Zenit ma w swoich szeregach prawdziwych bombardierów na zagrywce. W tym elemencie nękali gdańszczan zwłaszcza Wilfredo Leon, Matthew Anderson, Aleksander Butko i Maksim Michajłow. Kiedy w swoich szeregach ma się taką plejadę gwiazd, to nawet słabszy dzień jednego zawodnika niewiele zmienia. No chyba że totalnie nie szłoby Leonowi. W tym przypadku jednak Kubańczyk, który otrzymał niedawno obywatelstwo polski, pokazał, jakiej klasy siatkarzem jest.

Trener Anastasi próbował rotować składem. Dał pograć Damianowi Schulzowi, Przemysławowi Stępniowi czy Arturowi Ratajczakowi. Zmiennicy Lotosu Trefla dali kilka razy powiew świeżości drużynie, ale ciężko było z takim rywalem jak Zenit prowadzić wyrównaną batalię.

W Lidze Mistrzów Lotos Trefl czeka jeszcze pojedynek rewanżowy w Kazaniu. Aby gdańszczanie awansowali do kolejnej rundy, musieliby wygrać 3:0 lub 3:1 i jeszcze triumfować w złotym secie. Choć zwykło się mówić - dopóki piłka w grze, to jednak trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - o awans będzie piekielnie ciężko.

Lotos Trefl Gdańsk - Zenit Kazań 1:3 (19:25, 25:22, 17:25, 15:25)

Lotos Trefl: Grzyb, Falaschi, Schwarz, Troy, Gawryszewski, Mika, Gacek (libero) oraz Stępień, Schulz, Czunkiewicz, Hebda, Ratajczak

Zenit: Butko, Anderson, Leon, Aszczew, Michajłow, Gutsaljuk, Salparow (libero) oraz Kuleszow, Demakow, Babiczew